To już nie czas, by się garbić

Kategoria:

 

Zaczęło się zupełnie niepozornie, bo „tylko” od dni poprzedzających jedną z najważniejszych uroczystości w życiu.

– No, no – powiedziała z uznaniem krawcowa, patrząc na swoje atłasowe dzieło, wypełnione mną – Pięknie. Tylko nie może się pani garbić.

Widząc swoje zgarbione odbicie w lustrze od razu zorientowałam się, o czym mowa. Przy towarzyszących mi od zawsze przygarbionych plecach przód sukni ślubnej wyglądał mało estetycznie, a fałdki z brzucha, które dziwnym trafem ostatnio zniknęły, zostawały zastąpione przez pofałdowania materiału.

Zdjęcia z uroczystości mogą mnie wyprowadzić z błędu, ale na tę chwilę mam wrażenie, że trzymałam się prosto. Nawet, kiedy podczas schodzenia ze schodów zapominałam o podwinięciu sukienki, ryzykując spektakularnym wypierdolem, kręgosłup nie mógł mi mieć nic do zarzucenia.

I tak zostało mi do dziś. Stoję prosto. Fizycznie i mentalnie.

To już nie jest czas na spięty kark, zgarbione plecy i chowanie się w sobie. To już nie czas, kiedy „nie zadzieraj nosa” może dotknąć i stać się przedmiotem analiz na kolejne wieczory. Skończył się okres okrągłych pleców, szukania swojej winy i posłusznego  żywienia przestraszonego zwierzątka w środku. Nawet przy kiepsko ustawionym biurku można walczyć o to, by się wyprostować. Nie zobowiązują do tego tylko rower i zajęcia.

Skoro tak wielu zachęca, by żyć na własnych zasadach, przypomnijmy sobie jeszcze raz, że z prądem płyną tylko śmieci. A bardziej przyziemnie, realnie:

DONE IS BETTER THAN PERFECT

Moja świeżo przygarnięta moc prostych pleców nalega: Nie garb się. Ani fizycznie, ani mentalnie.

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.