Festiwal z przerwą na indoora

Kategoria:

„Czy tam już robi się jasno?” – zapytałam od 2:30 jakieś dziesięć razy. Bardzo czekałam na ten moment, w końcu podczas typowego życiowego trybu rzadko zdarza się uchwycić chwilę, kiedy z nocy robi się dzień. Widoku porannej mgły unoszącej się nad polami nie uświadczę na co dzień. Okna mieszkania od strony wschodniej nie dają takich możliwości obserwowania budzącej się natury jak jednostajne przemieszczanie się po pustych jeszcze drogach.

Festiwal w Jarocinie, indoor w Bydgoszczy

Sobotnie, poranne zajęcia rowerowe prowadziłam między jednym festiwalowym wieczorem a drugim. Nie omieszkałam się tym pochwalić sobotniej grupie, która rezolutnie zapytała, czy wracałam rowerem. Po tej godzinie wiedziałam, że warto było do nich wracać! Mimo wszelkich zmian, Jarocinowi wciąż  daleko do prezentowania muzyki brzmiącej na cyclingowych lekcjach, więc przeskok jeśli chodzi o klimat miałam całkiem spory. Zderzenie dwóch światów spotęgowane niewyspaniem – będę wspominać. Również dlatego że po koncercie HEY! i darciu się o „Czterech porach” trudno znaleźć siły na krzyczenie o obciążeniu.

Festiwal się zmienił. To już nie ten sam trzydniowy chillout, podczas którego piło się darmowy kefir i paradowało w poplamionym, mokrym od wody z kurtyny wodnej podkoszulku. Efekt połączenia juwenaliów z dniami miasta; w opinii niektórych totalnie stracił swój urok. Kiedyś, schodząc z pola namiotowego, patrzyło się ze zdziwieniem na panny w pełnym makijażu, które przyjeżdżały na jeden dzień, by zobaczyć i usłyszeć ulubiony zespół. Niedawno właśnie taką panną się było… Makijaż nawet nie spłynął, ale czy to oznacza, że cokolwiek było gorsze?

Festiwal się zmienił, ja się zmieniłam. Logiczne, naturalne, normalne. Resztki Jarocina już dawno zmyte z twarzy, w głowie bardziej odliczanie do następnego wolnościowego wypadu niż wspomnienia po poprzednim. Siedem lat temu stan pofestiwalowy w głowie pozostawał ze mną na tygodnie…

Ale nie jestem już człowiekiem sprzed siedmiu lat.

I chyba wciąż mnie to dziwi.  

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.