Chce mi się tak samo jak Tobie, czyli czasem wcale. W znakomitej większości przypadków doświadczam tego samego, co każdy. Uczucie niechciejstwa bliskie jest na pewno także tym, którzy obecnie osiągają sukcesy zawodowe – nie ma tak dobrze, że jak ma się kilka zer więcej na koncie, to nagle każdego dnia wstaje się z łóżka bez problemu (tak podejrzewam, chociaż kto ich tam wie, tych milionerów!).
Czasu mam tyle samo co Ty. Pod tym względem świat jest bardzo sprawiedliwy. Mamy do wykorzystania 43200 minut w ciągu miesiąca, każdy robi z tym, co może.
Albo co mu się chce…
Działanie w obranym kierunku nie powinno być uzależnione od tego, czy masz ochotę coś robić, czy nie. Jeśli czegoś naprawdę pragniesz, masz odpowiednią motywację, to ruszasz tyłek obojętnie czy Twój wewnętrzny leń śpi, czy żyje na najwyższych obrotach i tłumaczy Ci od godziny, że niekorzystny biomet zabrania Ci biegać. Jeśli się lenisz i zbyt często nie realizujesz tego, co postawiasz, to może po prostu nie kieruje Tobą prawdziwa chęć rozwoju, a próbujesz spełnić czyjeś oczekiwania? Może cel, który nawet został spisany na kartce (a to już więcej niż pomyślenie o dokonaniu czegoś), wcale Cię nie jara, a droga do niego wydaje się nie do przejścia?
Że Ci się chce…
BIEGAĆ
To już nie te piękne czasy (kto wie, czy nie wrócą), że robiłam miesięcznie całkiem fajne kilometraże, ale i tak słyszę często: „mi by się nie chciało”. Ruszać się po pracy też by się nie chciało, dojechać do klubu też nie i karnet multisport idzie się ciąć. Też czasem myślałam, że to nie czas na bieganie, ale wiedziałam też, że po rundce poczuję się lepiej. Mieć pod nosem szansę na poprawienie swojego stanu i nie korzystanie z tego to użalanie się nad sobą. Wiadomo, każdy potrzebuje czasem z siebie zrobić ofiarę, ale pozostawanie w tym stanie za długo… sprawdź sam, ja po jednym dniu bycia ofiarą męczę się jak podczas zajęć na stepie.
ROBIĆ SOBIE JEDZENIE
Zamiast kupić coś na mieście, zamiast zejść do automatu z batonikami… Chyba już to przerabialiśmy. Chce mi się zrobić sałatkę i wsadzić ją w pojemnik, bo to inwestycja w zdrowie. Mam na to czas i w przyszłości też będę mieć, bo mam nadzieję nie będzie konieczne przemieszczanie się z jednego gabinetu lekarskiego do drugiego.
PISAĆ BLOGA
A to z takich nowszych komentarzy. Wytłumaczenie jest proste… Chce mi się, bo to lubię. Mam na to czas, bo pisanie jest dla mnie naturalne. Czas wygospodaruję więc zawsze, z większym lub mniejszym problemem, a z reguły bez niego. Poświęcenie godziny snu na rzecz pisania nie jest dla mnie żadną karą, choć siedzenie na kiepskim filmie już by nią było. Jeśli coś wychodzi z Ciebie (miało być metaforycznie… nie wyszło, ale wiecie o czym mówię), jeśli w coś wsiąkasz, to zwykle nie zastanawiasz się nad „po co?” i „dlaczego?”. Po prostu lubisz, po prostu robisz. I finał. A przed nim pewnie efekty.
Wnioski są proste. To Ty, a nie jakiś wewnętrzny leniwy Roman z owłosioną klatą, siedzący w białym podkoszulku na kanapie, decydujesz, czy ruszasz tyłek.
To, co wygodne, nie sprawi, że zrobisz krok do przodu.
Chce mi się. A na to, co się chce, znajdzie się czas.
Źródło zdjęcia: klik