Jesteśmy podzieleni. Podziały ujawniają się nie tylko w Internecie, ale w coraz szerszej skali w życiu niewirtualnym. Obnażają naszą cholerną naturę (napisanie „zwierzęcą” byłoby komplementem). Skupiamy się na tym, co nas różni, a przecież kilka rzeczy mamy boleśnie wspólnych.
Przykład? Proszę bardzo:
Wszyscy umrzemy
Podziały zaczynają się przyziemnie. Tacy użytkownicy dróg: kierowcy i rowerzyści. Ci pierwsi – kierowcy tirów i osobówek. Kto bardziej wart, by korzystać z dróg? Drudzy – ze ścieżek rowerowych albo z szos. Każdy lepszy w czymś od tego obok. Każdy sądzi, że ma do czegoś większe prawo, na przykład do zakupu gaci z lajkry.
Ci od diety z węglowodanami i bez. Kto mądrzejszy i prędzej osiągnie efekty? Inni, zachwyceni filmem i książką przez pozostałych wyśmianą. Kto bardziej kuma wytwory kultury? A jak na trening, to jaki? Spinning czy Indoor Cycling? Szybko znajdziesz kogoś, kto skrytykuje jedno z dwóch. Dbasz o zero waste? Zaraz przyciągniesz kogoś, kto uświadomi Cię, że wciąż robisz za mało.
Matki. Och, tu jest dopiero dym. Karmiące piersią albo z butelki, wracają do pracy albo zostają z dzieckiem w domu. Tak źle, tak niedobrze – no dalej, oceń czym prędzej, najlepiej jedna drugą. Oby jak najbardziej bolało.
A nad nimi to już tylko gruby kaliber. Wyznawcy jednego, drugiego, trzeciego boga. Pierwszej, drugiej, piątej frakcji politycznej, według programu której przeprogramowujemy mózgi. Płeć, kolory skóry, kalejdoskop orientacji, wspaniała przestrzeń do zapomnienia o tym, co ważne.
Wszyscy potrzebujemy miejsca do życia
Zajmuje nas dzielenie się, ale nie w takim sensie, w jakim powinno. Lepiej dzielić się radością, dobrą radą, zasobami, które zostały, czy dzielić na wrogie obozy?
To nie jest wpis o zabarwieniu katastroficznym. Raczej realistycznym. Kwestie zmieniającego się klimatu to nie sprawa wiary, tylko faktów i nauki. Bo jeśli moje pokolenie zastanawia się, czy przez sytuację planety decydować się na dziecko, to znaczy, że naprawdę coś mocno spieprzyliśmy.
Tak, spieprzyły duże koncerny. Tak, korporacje i kilkoro najbogatszych ludzi, spieprzyli to politycy i ich krótkowzroczne decyzje. Gratuluję, mechanizm wypierania działa bez zarzutu. Ale dopóki bezmyślnie lejesz wodę pod prysznicem, nie wyprzesz się odpowiedzialności. Dopóki do śmietnika dokładam plastikowy śmieć, bez którego bym sobie poradziła, przykładam rękę do swojego płaczu za trzydzieści lat.
Wszyscy potrzebujemy wody i tlenu
Płakać chciałam już teraz, ale na dłuższą metę to bezproduktywne. Owocem stwierdzenia, że marazm wolę przełożyć w działanie jest to, że na blogu pojawią się nowe tematy. Jesteśmy tu w kameralnym gronie, ale już w takiej małej społeczności możemy dzielić się spostrzeżeniami i pomysłami, linkami do dobrych pomysłów na dbanie o Ziemię i tak dalej. Jednostki i małe kroki czynią zmianę.
Mimo podziałów możemy mieć wspólny cel. W końcu wszyscy umrzemy – jeszcze mam nadzieję, że nie prędzej, niż zakładamy.
Photo by Amy Humphries on Unsplash