Woodstock 2018

Syndrom postfestiwalowy. Co się mówi, gdy ktoś puka do toi-toia

Kategoria:

 

Nazwy festiwali mogą się zmieniać, ale reszta jest stabilna. Na przykład syndrom postfestiwalowy.

To tam sprawdzam, kim obecnie jestem. Okoliczności festiwalowe na każdym kroku pokazują mi moje aktualne nastawienie do świata i każą zastanowić nad tym, co nie styka. Tu szturchnięcie, tu upał bądź – zależnie od prognozy pogody – zalane deszczem trampki. Tam papierosowym dymem prosto w twarz albo w pęcherz kolejką, której akurat też się chce.

Dopóki zdaję te egzaminy, wszystko jest na swoim miejscu. Ja, ze swoim intro- i ekstrawertyzmem w jednym, jestem na swoim miejscu.

Co roku przywożę ze sobą z festiwali jeden i ten sam zestaw uczuć, który zaczęłam nazywać syndromem pofestiwalowym. Aby miał szanse się rozwinąć, musi zaistnieć kilka warunków, o które znowu nie tak trudno…

Snu tak mało

Nie jestem wybitnie imprezowym zawodnikiem. Ostatecznie bliżej mi do tych, którzy wolą pójść na imprezę do kogoś, bo w każdej chwili można wyjść, a jako gospodarz to wypada siedzieć do końca. Jednak kiedy już przetrwam ten moment kryzysu… To nagle wchodzę w magiczny stan pod tytułem jak mi mocno wszystko jedno. Kilka takich skumulowanych nocy nieobfitujących szczególnie w sen i jestem pijana życiem, nie mając ani promila we krwi.

Może jest to mechanizm, który działa trochę jak znieczulenie i ma pomóc wrócić po kilku dniach pełnej wyjebki do rzeczywistości?

A portfel tak lekki…

Ja nie wiem. Taki Woodstock Pol’and’Rock na przykład. Niby darmowy festiwal…

Syndrom postfestiwalowy nie jest łaskawy dla domowego budżetu. Po powrocie chce się jak najdłużej znajdować w tym odmiennym stanie, przedłużyć go do jesieni, świąt jednych i drugich… I  kupuje się bilety na nadchodzące koncerty ulubionych zespołów albo koszulki o wiele mówiących nadrukach typu Hewi Metal Pany. Na szczęście żołądki festiwalowiczów są zaprzyjaźnione z konserwą turystyczną i przetrwanie do wypłaty powinno być tylko formalnością. 

Odwodnienie

U niektórych bywalców festiwali element ten można nazwać po prostu kacem. Ja jestem zdania, że dopóki nie jest to moralniak, wszystko jest w porządku. Osobiście delikatne odwodnienie na festiwalu to nawet polecam, rzadziej w wiadome miejsce trzeba chodzić, dzięki czemu można zaoszczędzić trochę czasu. A przy bieganiu między scenami minuty naprawdę się przydają.

A, jak już jesteśmy przy wiadomych miejscach. Wiecie, co się mówi, jak ktoś zapuka do tojtoja, w którym akurat urzędujecie? Nie, że zajęte. Krzyczy się: Proszę!

Ale po co ja mam włączać komputer?

Festiwal muzyczny nie jest miejscem odciętym od elektryczności, a kto chce, ten i prąd sobie w wiadrze przywiezie. Ale wiele osób i tak wybiera kilkudniowe życie pod znakiem braku łączności, dając palcom odpocząć od wycieczek przez wirtualny świat. Co roku mnie zaskakuje, jak niewiele potrzeba głowie, by zupełnie przestała czuć potrzebę ciągłego zerkania na ekran smartfona albo laptopa. Człowiek wraca do miejsca zamieszkania i nie ma odruchu, który każe mu sprawdzić, co go ominęło. Fear of missing out nie istnieje, aż do nieświadomego powrotu do przedwyjazdowej rutyny.

Przybywam w pokoju

To nie lekki portfel, odwodnienie i nawet nie konieczność wyprania kilku kilogramów odzieży smuci festiwalowicza najbardziej. Myślę, że pod względem bolesności wygrywa zderzenie z tym, co jeszcze kilka dni temu zostawiliśmy za sobą, a teraz do tego wracamy. I nawet, jeśli codzienne życie jest całkiem znośne, jesteśmy tacy oderwani, nie z tego świata. Szczerzymy się do ludzi, stojąc w kolejkach, jesteśmy uprzejmi, często nie dostając w zamian uśmiechów, do których przywykliśmy. Przypadkowe pociągnięcie kogoś z bara kończy się usłyszeniem kilku uwag pod swoim adresem, a nie nową znajomością, przypieczętowaną wspólnym wypiciem trunku na krawężniku. 

Ale w porządku, nie mamy pretensji. W końcu po to ładowaliśmy akumulatory, żeby przez kolejny rok tą energią rozjaśniać codzienne szarości. 

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.