słowa nieprzetłumaczalne

Słowa nieprzetłumaczalne. Jedno słowo, a tak wiele wyraża – część II

Kategoria:

Specjalnie dla tych z Was, którzy wolą czytać – lub tylko tak mogą przyswajać treści – transkrypcja 45 odcinka Podkastynacji. Sporządziła go dla nas Karolina Niepsuj, za co jej serdecznie dziękujemy! <3

[Agata] Dzień dobry! Słuchasz kolejnego odcinka Podkastynacji. Jak może słychać –uśmiecham się, a to oznacza, że nie jestem sama w studio nagraniowym, mówiąc szumnie o tym pokoju, w którym nagrywamy, bo jest ze mną…

[Katarzyna]…Katarzyna.

[A] W sumie nie gość ani nie gościni, bo ty już jesteś tutaj stałym członkiem. Wiadomo, że będą sprawy językowe. Miałyśmy jeden taki – myślę, że dosyć fajny –podcast o słowach nieprzetłumaczalnych i to tak nas wciągnęło, i też miałyśmy od Was fajny odzew, więc będzie część druga.

[K] A może będzie też i trzecia albo czwarta, bo dokopałam się do takich wyrażeń, że jednego podcastu z tego nie zrobimy. So get ready!

[A] Starając się dostarczać Wam rozrywkę językową na bieżąco, jedziemy z częścią drugą.

[K] W części drugiej będziemy głównie kręcić się wokół języków europejskich. Zaskoczył mnie francuski i niemiecki, bo znalazłam dosyć wiele wyrażeń. No i znowu będziecie skazani na mój francuski akcent. Na niemiecki w sumie też, chociaż usłyszałam komentarz od germanistyki, że z tym moim niemieckim akcentem nie jest tak źle.

[A] Może tak twardo mówisz. A z włoskim? Bo nie wiem, czy mam tutaj ochraniacze na twarz zakładać.

[K] Tak, otwórz parasol. Będą cztery wyrażenia. Specjalnie dogrzebałam się, żeby się pobawić, żeby mieć fun sama ze sobą. Ja się lubię dobrze bawić w swoim towarzystwie. Więc dzisiaj na pewno będę się bawiła dobrze właśnie z włoskim, z francuskim. Też mam dwa wyrażenia z hiszpańskiego i również mam wyrażenia typowo związane właśnie… Na pewno one zostały wykute z powodu klimatu, pogody albo zwyczajów. Zobaczycie, jak będziemy bardziej w mroźniejszych klimatach albo wietrznych klimatach. I to tyle.

[A] No dobra. To ja ci zostawiam mikrofon, bo jak powiedziałaś, że się świetnie bawisz ze sobą, to tak naprawdę ja tu poziomów będę pilnować… Ja kiedyś byłam trochę technicznym w radiu – nie ma problemów. Jedziemy!

https://agataborowska.pl/slowa-nieprzetlumaczalne-jeden-wyraz-a-tak-wiele-wyraza/

[K] Dobra. To z czym lecimy najpierw? Z niemieckim?

[A] As you wish, powiedziałabym.

[K] Dobra, as I wish. Czy chcesz parasol najpierw otworzyć?

[A] Nie, chyba że masz coś z parasolem związane, to zaczniemy od tego. A jeśli nie, to nie udało nam się ładnie nawiązać i musimy zacząć tak po prostu – od czapy.

[K] Od czapy zaczynamy, może weźmy wpierw na tapet wyrażenia z tych języków, gdzie wybrałam albo po jednym, albo po dwóch. Tak się rozgrzejemy. Może być?

[A] Nawet po dwa.

[K] Nawet po dwa będą – tak. I dlaczego ja je wybrałam, też tutaj patrzę. Tak myślę, I think, one tak są bliskie naszym sercom bardzo. Na przykład jak z gruzińskiego jest wyrażenie shemomedjam. Sorry for pronunciation.

[A] Aha. Ja zapomniałam… Właśnie, właśnie. Z góry przepraszamy, nie? To wiecie… Nie trzeba nam zwracać uwagi, że nie umiemy czegoś przeczytać. Znaczy można mi trochę, że nie umiem po angielsku, ale to zaraz Katarzyna mnie poprawia – nie ma problemu. A w każdym innym języku nie będzie to idealne. Nawet po polsku czasem nie mówimy idealnie. Koniec dygresji.

[K] Dokładnie. To gruzińskie wyrażenie oznacza, że coś jemy, ponieważ to jest pyszne, nie dlatego, że jesteśmy głodni.

[A] A pamiętasz? Było coś takiego w japońskim, że jesz, żeby twoje usta były szczęśliwe czy coś takiego…

[K] Bo twoje usta są samotne.

[A] O właśnie! Jedzenie w różnych kulturach się sprawdza.

[K] Tak. I teraz gdzieś jeszcze się pojawi coś podobnego z innego języka z jedzeniem, ale to zobaczymy, bo nie jestem w stanie teraz przywołać tego tak… (pstryknięcie palcami)

[A] …ad hoc.

[K] Ad hoc. Hawajski: pana po’o. Też mam nadzieję, że dobrze to wypowiedziałam. Pana po’o – drapanie się po głowie w celu przypomnienia sobie czegoś, czego zapomnieliśmy. Czyli jak staramy się przywołać coś i drapiemy się po głowie – to jest ta czynność. Super, nie?

[A] No w sumie… W sumie drapiesz się po głowie, jak próbujesz sobie coś przypomnieć?

[K] No, czasem tak: hmmm albo bardziej się podpieram. Czasem to robię.

[A] To nie jest takie popularne. A Wy robicie tak? Bo może my po prostu nie robimy, a całe społeczeństwo robi. A ty robisz czasem?

[K] Czasem.

[A] Dobra. OK, ja tak tylko statystycznie chciałam tutaj…

[K] To jest chyba warunkowy odruch.

[A] OK, ale jak się drapiesz na Hawajach w innym celu, to już nie możesz powiedzieć, że to jest właśnie to słowo.

[K] I na Hawajach też może zostało to następne wyrażenie wykute dlatego, że mieszkańcy często się z tym spotykali. Wyrażenieakihi– to jest, kiedy pytamy o drogę, odchodzimy od tej osoby, która nam wytłumaczyła drogę, i zdajemy sobie sprawę, że właśnie zapomnieliśmy, jak ona ją nam tłumaczyła.

[A] Ja miałam ostatnio nawet taką rozkminę, powiem ci, czy jak ja komuś tłumaczyłam, jak tutaj było wokoło ulicy zamknięte, jak mają dojechać od tej strony na przykład (nie będę Wam teraz nazwy ulic mówiła, bo jak nie mieszkacie w Bydgoszczy to i tak nic Wam to nie powie), no ale czy ci ludzie faktycznie jakoś dojeżdżają? Bo jak ja bym była odbiorcą takiego komunikatu, nawet jak się nadawca postarał, żeby on dobrze brzmiał, to ja bym sobie musiała chyba jednak pisać: pierwsze światła, drugie światła, tu w lewo, tu w prawo i tak dalej. To jest chyba bardzo popularne i też moglibyśmy mieć na to jedno słowo.

[K] Tak, i jeszcze mi się wydaje, że to zależy od tej osoby, która nam tłumaczy, bo czasem można w prosty sposób wytłumaczyć: OK, dobra, do tej głównej – powiedzmy – przejdziesz tyle i tyle metrów i skręcisz. A niektórzy mają problem z wyjaśnieniem kierunków, może to też jest tym spowodowane.

Dobra. Węgierski. I to też jest coś, co jest bliskie trochę mojemu sercu. Elmosolyodni -kiedy nie możesz przestać się śmiać albo uśmiechać, widząc coś, co tak naprawdę nie jest śmieszne. Czyli widziałam, jak kumpela się wypierdzieliła na schodach w liceum, i zamiast jej pomóc, to stałam i się śmiałam.

[A] Ja w ogóle mam taki problem, że jak czytam o czymś… Na przykład jak ktoś opisuje śmiech, co śmiech robi dla naszego organizmu, w ogóle cokolwiek związane ze śmiechem i ja to czytam, to od razu się śmieję. Więc jak zaczęłaś o śmiechu, to automatycznie też mnie brała głupawka. Nie mówiąc już o tym, że do tej pory pamiętam, jak moja przyjaciółka parę lat temu spadła z łóżka, i potrafię się na wspomnienie tego śmiać cały czas.

A co do węgierskiego to jeszcze tak tylko podkreślę, że podziwiam bardzo ten język. Jak go słyszę, przypomina mi to naprawdę ten język, którym się Khaleesi w „Grze o tron” posługiwała. Jak jechałam węgierskim autobusem i tam były stacje czytane, przystanki, to miałam wrażenie, że to właśnie robi Daenerys, tak? Szacun dla Węgrów. Myślę, że oni mogą podobnie myśleć o polskim.

[K] Ja na przykład nie wiedziałam, czy pan w sklepie do mnie sapie czy mówi to „Dzień dobry” faktycznie w przyjazny sposób. Ja nie wiedziałam, nie potrafiłam nawet wyczuć z tej intonacji, czy on jest wrogo czy pozytywnie nastawiony. I też pamiętam właśnie, jak byłam w Budapeszcie i włączyłam newsy, to ja tam słyszałam miksturę wszystkiego, wszystkich możliwych języków. Tak że Khaleesi faktycznie, tak.

No to jak już jesteśmy przy charczeniu i przy Khaleesi, to mam dwa wyrażenia, których się niestety nie nauczyłam, studiując język arabski, a napotkałam te wyrażenia w internetach, ale sprawdzone. Pierwsze z nich, po arabsku, to jest – uwaga! trochę będzie gardłowo –yaqburni. I dosłownie to wyrażenie oznacza ‘you bury me’, czyli ‘mam nadzieję, że ty mnie pogrzebiesz’. Jeżeli wyrazimy to do kogoś, to mamy nadzieję, że ta osoba umrze po nas, bo my ją tak kochamy, że nie chcemy jej stracić. Czyli chcemy pierwsi umrzeć. Takie trochę romantic, się nie spodziewałam w sumie, ale no… Dobra.

[A] Chciałabym technicznie tylko powiedzieć, że faktycznie Katarzyna ma w notesie zapisane od prawej do lewej arabskie wyrażenie. OK, koniec dygresji.

[K] Dobrze. I drugie, kolejne arabskie to jestsamar . To wyrażenie oznacza, jak słońce już zajdzie, a my nadal jesteśmy na przykład na imprezie czy zostajemy na zewnątrz. Tutaj chyba jest ten koncept bycia na zewnątrz, na świeżym powietrzu i nadal spędzania czasu w bardzo fajny sposób ze swoimi przyjaciółmi po zachodzie słońca.

[A] Ładne… Jak byłaś w Katarze, to wiesz, jak to wygląda. To chyba jest adekwatne, co?

[K] No, ciepło… Wiesz, jest tam północ, a ty masz nadal 30, 35 stopni.

[A] O ja… I pewnie nie ma komarów tam, bo tam jest beton… (śmiech)

[K] To tyle ze znaczków. I teraz możemy się przenieść w te klimaty chłodniejsze…

[A] Szok termiczny nam zrobiłaś, tutaj trzydzieści stopni w nocy, a tutaj pewnie ledwo trzy w dzień.

[K] Na przykład w języku fińskim mamy wyrażenie poronkusema. To jest dystans, jaki renifer może… O, może zadam ci pytanie: Jaki dystans renifer…? Co byś stworzyła z tym?

[A] Pokonuje, no nie wiem… z miejsca swojego spania do miejsca swojego jedzenia.

[K] Potrzeby fizjologiczne, tak. Ale nie te.

[A] O, czyli dystans, jaki renifer pokonuje, mając kupę na zakręcie na przykład…

[K] …bez przerwy na siku (śmiech)!

[A] (śmiech) Pięć minut później… Nie no, słuchajcie, mamy nadzieję, że Was też to rozbawiło. Serio podziwiam to. W sensie jak fajne są różne kultury, że Finów interesuje… A ciebie to nie rozśmieszyło, jak podcast przygotowywałaś?

[K] Wiesz co, uśmiech się pojawił na mojej twarzy, ale jednak jest większa beka, jak…

[A] …musi być interakcja z kimś.

[K] Tak. Jak z kimś się tym dzielisz.

[A] Dziękujemy Panu Reniferowi za przedłużenie nam życia, i Panom, i Paniom, Finom i Finkom. Idziemy dalej…

[K] Mogę jeszcze być w fińskim czy przywołam renifera?

[A] Nie, spoko, ja jestem opanowana, dorosła kobieta tutaj.

[K] Drugie i ostatnie wyrażenie – coś, co też funkcjonuje w angielskim, ale my nie mamy tego w języku polskim, a bardzo bym chciała. Wyrażenie po fińsku to jest myötähäpeä. Ja to czytam, słuchajcie, na bank źle, bo tutaj są te ich znaczki, te dwie kropeczki nad „o” i „a” i to na pewno ma swój dźwięk. Ja nie potrafię tego przeczytać w poprawny sposób. A nie sprawdziłam sobie fonetycznej wymowy przed podcastem. Oto ja! W każdym razie to jest takie secondhand embarrassment, czyli jak czujemy wstyd za kogoś, jak ktoś popełni gafę, a ta osoba sobie kompletnie z tego nie zdaje sprawy, a mamy takie uczucie. Ja kilka razy w życiu doświadczyłam czegoś takiego, nie potrafię tego wyrazić w języku polskim.

[A] U nas jest tak, że się wstydzisz za kogoś albo coś w tym stylu. Wstyd z drugiej ręki, jak przetłumaczysz. Fajne, po angielsku bardzo ładne. Co do fińskiego, jak Mateusz się uczy, to ja już przywykłam trochę do tego, że nawet nie zabrzmiało to dla mnie dziwnie, jak przeczytałaś. Brzmiało podobnie jak te wszystkie aplikacje [10:56].

[K] Więc jak jesteśmy w tych rejonach, to przejdźmy sobie do Danii. Musi być tam bardzo wietrznie, ale wyczytałam, że faktycznie to wyrażenie zostało ukute przez klimat, przez pogodę, że w niektórych rejonach naprawdę bardzo pizga, dosłownie ‘wieje połową pelikana’, czyli…

[A] Nie, ja się wykończę dzisiaj.

[K] Det blæser en half pelikan. Nie, en halv pelikan, bo tam jest też „v” w halv pelikan.

[A] To może nie wynika z tego, że oni mają jednostkę jakąś prędkości? Trzy pelikany…

[K] Właśnie tak pizga, że już wypieprzyło te…

[A] …skalę.

[K] Skalę tego. W czym wieje? Beauforta!

[A] No, a Mateusz… – Jezu! dzisiaj jest tyle dygresji, ale mamy nadzieję, że to ciekawe będą dla Was rzeczy – opowiada mi o rękawach powietrznych, wiesz, takie biało-pomarańczowe. To nie jest przypadek, że one są biało-pomarańczowe, bo one są co ileś jednostek i po prostu oni tym mierzą, jak silny jest wiatr. Jak ten rękaw się zawija troszkę – to jest jakiś wiatr, jak w połowie – to jest jakiś wiatr, jak jest cały zawinięty – to nie ma wiatru. Jak jest cały, wiesz, wyprostowany – to jest taki full. Człowiek tak mało wie o świecie, powiem Wam.

[K] Dziękuję, właśnie się czegoś nauczyłam.

[A] No, ja widziałam jeszcze obrazki. Może ci focie potem pokażę. Dlatego czasem dobrze się zgubić w internecie, w dobrych miejscach i się dowiedzieć ciekawych rzeczy. W ogóle ciekawostki można by czytać.

[K] Jak tam musi wiać, że ten pelikan biedny jest na pół przecięty. Na przykład ja sobie tak wyobrażam.

[A] W ten sposób to interpretować…

[K] Jak ty się lubisz z obrazkami, to ja ci właśnie zobrazuję to. Tak wieje połową pelikana. Biedny pelikan. Zobacz!

[A] Dobra, abstrahując od tego, że to wygląda jak bocian… No dobra, dobra. Nie czepiam się.

[K] Ale tłumaczenie dosłowne niby jest… i też mają pelikan. To duńskie jest też pelikan. Nie? Jest wspólne słówko.

Przejdźmy sobie do Niderlandów. I jest wyrażenie epibreren– udajesz, że jesteś zajęta w pracy, a tak naprawdę to się opierdzielasz, bo jesteś leniwa generalnie, więc udajesz zapierdol, ale nic nie robisz i jesteś leniwy.

[A] To jest trochę dziwne, bo udawanie, że się coś robi, jest o wiele bardziej męczące w pracy, niż jak faktycznie masz zapierdziel…

[K] Szybciej leci czas.

[A] Więc ja nie rozumiem, po co w ogóle udawać, to trzeba iść i prosić, żeby ci dali coś do roboty. Ale rozumiem, że można mieć co do roboty, tylko po prostu się nie chce i się to udaje, i symuluje. Nie wiem, symulacja jest ogólnie o wiele trudniejsza niż przeżywanie normalnie.

[K] Przejdźmy sobie do Estonii. Leiliviskaja to jest osoba, która polewa wodą te gorące, rozżarzone kamienie w saunie.

[A] O, fajnie mieć na taką osobę jedno słowo, bo u nas to by był pewnie polewacz wody w saunie. Albo polewacz po prostu.

[K] Ale polewacz się kojarzy też z…

[A] No, a to ciekawe, czy to w ogóle jest oddzielny zawód, czy po prostu ktoś, nie wiem, jest trenerem fitnessu i po godzinach idzie jeszcze polać, na przykład. Albo pracujesz w recepcji i, wiesz, jednocześnie jesteś polewaczem. Czy to jest oddzielna funkcja.

[K] Albo może po prostu idziemy razem do sauny i mówię…

[A] Właśnie, bo ja sobie sama polewałam zawsze, chyba…

[K] Albo nawet była często tabliczka, znak, że nie wolno polewać.

[A] No właśnie, my nie jesteśmy tak saunowo rozwinięci, dlatego Estonia na pewno bardziej pod tym kątem ma, wiecie, sztosowe sauny i w ogóle.

[K] (szeptem) A ja wiecie, co robiłam? Ja zawsze właśnie lałam amol i nawet, jak był znak „Nie polewać!”, to polewałam. I co? I żyję, i się nic nie stało.

[K] Cieplejsze klimaty, przejdziemy sobie do Hiszpanii, do Włoch. Będzie też baskijski. Czyli już zaczynamy… Ja zaczynam…

[A] …machać rękoma.

[K] Tak, machać rękoma. Otwieraj parasol. Let the fun begin. No i jeszcze zauważyłam, że mam Islandię (śmiech).

[A] No, let the fun begin.

[K] W ogóle w islandzkim jest bardzo ciekawe to, że oni w alfabecie mają literki, które w innych językach funkcjonują tylko jako zapis fonetyczny. Czyli zobacz na przykład to „dw”, to jest przecież transkrypcja fonetyczna do dźwięku „w”, a to jest „ae”, „a” przechodzące w „e”, czyli chcesz powiedzieć „a”, a mówisz „e”, i to jest takie „e” w angielskim, nie? No i super, oni to mają normalnie w swoim alfabecie.

Dalalæða, i to jest super wyrażenie, które się na pewno tobie spodoba, bo ty lubisz naturę. To jest, uważaj, mgła, która powstaje po ciepłym dniu i zaczyna się od podłoża… Ale fajnie, nie?

[A] U nas zwłaszcza latem, chyba nie? Bo tak to mamy mgłę smogową. Fajnie sobie wyobrazić to. I tak idziesz na bosaka w prześcieradle… I jesteś tak blisko natury, że już, kurde, korzenie zapuszczasz w ziemię.

[K] I jest coś takiego jak window weather w islandzkim – gluggaveður, czyli pogoda, która za oknem wygląda na super, ale jak wychodzisz na zewnątrz, to jednak pizga i musisz założyć jacket, kurtkę.

[A] Fajne mieć takie coś. U nas też tak często jest, przecież to pewnie się zdarza w każdej części globu.

[K] I dlaczego tego nie mamy, nie?

[A] No w Polsce to powinno być… „Okienna pogoda” zacznę mówić. Chociaż będziemy to mieli w swoim grajdołku.

[K] Na angielski tak to zostało przetłumaczone właśnie. I ostatnie wyrażenie z islandzkiego. Coś, co ja bym powiedziała, że to jest taka nasza cebulka, tima, czyli masz kasę albo czas na zrobienie czegoś, ale jednak nie czujesz chęci i nie chcesz tego zrobić. Tak jakbyś nie mógł sobie na to pozwolić, ale możesz, ale nie robisz tego.

[A] Szkoda ci, w sensie.

[K] No.

[A] Czyli cebulka.

[K] Czyli taka cebulka, tylko że tu chodzi o czas i o pieniądze, a u nas o pieniądze.

[A] Ale u nas cebula jest też pejoratywna jednak bardziej, to się tak kojarzy, że ktoś nie chce wydać albo już tak próbuje na chama negocjować, albo w ogóle, że nie chce wydawać na coś kasy, co skutkuje dla niego konsekwencjami, że kupuje shit. Tak mi się kojarzy cebula u nas.

***

[K] I teraz już możemy na spokojnie przejść do ciepłych klimatów, cieplejszych, czyli zaczniemy sobie od baskijskiego. Jedno wyrażenie z tego języka: aspaldiko. To jest euforia i szczęście, które czujesz, kiedy spotykasz się z kimś po czasie i wiesz, że macie dużo do nadrobienia i będziecie o wielu rzeczach gadać. Ten feeling, excitement.

[A] Tak, znam to.

[K] I hiszpańskie dwa wyrażenia. Z hiszpańskiego vacilando – to jest podróżowanie dla samego doświadczenia podróży, czyli nie myślimy o naszym celu, tylko ta przyjemność z samego aktu podróżowania.

[A] Noooo…

[K] Nie? To jest fajne.

[A] Jakie przyjemne rzeczy dzisiaj są. Tak sobie przypomniałam, bo jazda na Woodstock zawsze, chociaż to wiadomo, że to jest ten cel, ale jedziesz te cztery godziny w samochodzie i jest podjarka z samego tego, że jedziesz, i w ogóle super. Ta czekająca cię laba, coś, czego teraz też nam w pandemii bardzo brakuje na pewno.

[K] To tak jak wiesz, że jest super koncert za kilka dni albo jedziesz na ten koncert, i już sama podróż na ten koncert, jaaaa.

[A] No, ale to już jest cel jednak, co? Woodstock i koncert to jednak są cele. A tutaj pewnie w tym wyrażeniu czy słowie chodzi jednak o to, że ten cel się nie liczy, ale samo przemieszczanie się może.

[K] Drugie wyrażenie po hiszpańsku, dłuższe wyrażenie: encontrarse como un pulpo en un garaje. I dosłownie to jest ‘czuć się jak ośmiornica w garażu’. Czy ośmiornica czuje się dobrze w garażu? Czy jest a bit confused?

[A] Wiesz co, to mi przypomina trochę „potrzebne jak rybie rower” w sumie… To jest coś na tej zasadzie.

[K] Generalnie czujesz się out of place i confused. No zdezorientowana, nie wiesz, co ja tutaj robię. To jest takie…

[A] Nie jest dosłownie przetłumaczalne.

[K] No i płynnie przechodzimy do Włoch. I pierwsze wyrażenie – mówiłam, że coś jeszcze będzie z jedzonkiem bardzo bliskie naszemu sercu i żołądkowi – abbioccocarb coma, czyli jak mamy zjazd po cukrze albo po dużym posiłku, to mamy abbiocco.

[A] Ale carb coma– faktycznie to się tak nazywa. Do takiego celu polecam podwałek w Bydgoszczy. Macie podwałek otoczony cukrem, od środka jakąś nutellą wysmarowany, na górze lody i kilka batonów i po prostu zastrzyk insuliny powinien być po tym, to znam ten stan.

[K] Czyli doświadczyłaś ostatnio abbiocco.

[A] Tak.

[K] Ja też się przyznaję bez bicia, że wybrałam cztery wyrażenia, żeby właśnie się dobrze bawić z akcentem włoskim.

[A] Proszę, proszę, ktoś tutaj dla własnego funu podcast nagrywa, ja nie wiem… A gdzie tu myślenie o odbiorcach? Jedziesz.

[K] Dobrze, że nie widzą mojej miny.

[A] Tylko do mikrofonu.

[K] Meriggiarre, czyli odpoczynek w południe, zazwyczaj w zaciemnionym miejscu, ale w słoneczny dzień. Wyobrażamy sobie, że jesteśmy gdzieś na mieście, jest ciepło, jest południe i znajdziemy kawałek cienia albo parasolkę, i tam sobie wtedy robimy chill. Podejrzewam, że wszystkie warunki muszą być spełnione, bo inaczej pewnie nie możesz użyć tego wyrażenia (śmiech).

[A] No nie, bo to musi być południe.

[K] Tak, musi być południe.

[A] Bo potem masz sjestę czy coś tam. Oni mają dużo tych odpoczynkowych etapów dnia.

[K] Avere grilli per la testa – dosłownie ‘mieć głowę pełną świerszczy’, tych zielonych, skaczących.

[A] Kącik przyrodniczy, yhym.

[K] Oby nie kącik przyrodniczy w idiomach o zwierzętach, jak ja tam klasyfikację zrobiłam, to pożal się Boże. W każdym razie ta głowa jest pełna, dosłownie też może być, bzdur, nonsensów, ale to jak ktoś lubi mieć głowę w chmurach i fantazjować, ma dziwne pomysły albo też bardzo wyszukane marzenia i pożąda takich rzeczy wyszukanych. Też później mogę ci zwizualizować. Tam jest taki ziomek, ma otwartą głowę i świerszcze wyskakują. Tak? Świerszcz to jest to zielone?

Konik polny ewentualnie jeszcze jest zielony.

[K] Czy konik polny.

[A] Ale już nie będziemy tutaj robić rozróżnień owadów.

[K] O! i coś, co… my mamy polskie powiedzenie też na to, tylko my życzymy połamania nóg.

[A] Albo pióra, na egzaminie, trochę rzadziej, ale no…

[K] A we Włoszech, we włoskim języku jest dosłownie ‘w paszczę wilka’, czyli in bocca al lupo.

[A] Czyli idź w paszczę wilka, tak? Życzymy ci wejścia w paszczę wilka.

[K] Tak. W paszczy wilka. Wchodzisz w paszczę wilka. I teraz przygotujcie uszy, bo zaczyna się francuski.

[A] A myślałam, że niemiecki.

[K] A niemiecki, dobra. Przygotujcie uszy, bo zaczyna się niemiecki i te wyrażenia, część z tych wyrażeń, które wybrałam, pokazują jak praktycznym narodem są Niemcy. Słuchajcie, na przykład wyrażenie Fachidiot. Mamy tam fach, czyli jesteś fachowcem w jakiejś dziedzinie, ale też idiotą, czyli jesteś w swojej dziedzinie ekspertem, ale poza tym – kompletnym idiotą. Nie wiem, czy to jest komplement, czy nie.

Shilderwald  – ulica pełna znaków drogowych, ale jest ich tyle, że one ci nie pomagają, tylko sprawiają, że czujesz się jeszcze bardziej zagubiony.

[A] Na ten niemiecki porządek to musi być dla nich naprawdę trudne.

[K] No. Schnapsidee, sznapsi…

[A] …pomysł, żeby się napić.

[K] Nie, właśnie pomysł, który przyszedł ci do głowy po sznapsie. Czyli jak byłaś…

[A] Ohohoho (śmiech), OK.

[K] Czyli wymyśliłaś to jak byłaś pijana.

[A] Nie no po sznapsie tam zaraz pijana od razu.

[K] I inne może są już mniej praktyczne, czyli na przykład Torschlusspanik – to jest uczucie, którego doświadczamy na pewnym etapie życia, jak dociera do nas, że już drzwi się zamykają powoli i nie doświadczymy już wielu rzeczy. To jest dosłowne tłumaczenie – doświadczenie zamykania bramy czy drzwi. Czyli mamy wrażenie, że już wszystkie szanse, jakie mieliśmy, to wykorzystaliśmy w życiu albo one przeminęły. No i…

[A] Nie musisz mi dużo tłumaczyć… (śmiech)

[K] Dobrze, to przejdźmy – żeby się nie zrobiło zbyt pesymistycznie…

[A] Te siki renifera jakoś… (śmiech)

[K] Siki renifera – no. Byłam zaskoczona, że Niemcy mają wyrażenie, które oznacza jakąś przyjemność. I tutaj przyjemność z samej jazdy: Fahrvergnügen. To jest przyjemność tylko z jeżdżenia autem. Fajne, nie?

[A] Fajne. A to wiele osób tak ma generalnie, nie? Lubią ludzie prowadzić samochody.

[K] Tak. Ale wiesz, że też wsiadasz dla samej jazdy.

[A] Jedziesz na lans (śmiech). Znaczy zależy, pewnie ten lans jest uwarunkowany kilkoma innymi jeszcze czynnikami, ale chyba kumam, o co chodzi. Można być pasażerem i mieć radość z tego, nie? Bo ja jako kierowca to czasem tak, ale… Dobra, kogo to obchodzi? Jedziemy dalej.

[K] Dobrze. No ja na przykład to mam – tylko tak powiem, że ja bardzo lubię.

[A] No to wspaniale.

[K] Kummerspeck to są te kilogramy ekstra, które powstały przez to, że my zajadaliśmy emocje i często… Też znalazłam jedno tłumaczenie takie, a drugie, że to jest akcja pożerania przez to, że się zorientowaliśmy, że prędzej zajadaliśmy emocje i przytyliśmy. Czyli błędne koło zajadania emocji.

[A] Jezu, ja sobie uświadamiam, jak wielu słów w naszym polskim języku brakuje, bo przecież to jest też nasze doświadczenie wszystko. Znaczy nas, Polaków, wielu by się odnalazło w tym. W Fachidiotach też by się wielu odnalazło.

[K] Tak. I teraz wyrażenie, które jak pisałam, nie wierzyłam w to i wygooglowałam je kilka razy, i pomyślałam sobie: Niemcy, naprawdę, co jest z wami nie tak? Bo ja myślałam, że wyrażenie Sehenswürdigkeiten , które mi utkwiło jako jedno z pięciu z lekcji języka niemieckiego – nie wiem dlaczego – to już jest jedno z najdłuższych wyrażeń. No, ale nie…

[A] A teraz stracę tlen, tak? Jak będę to mówić.

[K] Ja pierdzielę, stracę tlen. Zobacz…

[A] No, dajesz.

Handschuhschneeballwerfer.

[A] Jaką oni mają pojemność płuc, co? Żeby wypowiadać takie długie słowa. Fajne.

[K] No i podejrzewam, że jak bym znała niemiecki i ja bym więcej tych słów znała, to bym…

[A] Byś wiedziała, jak to omijać i jak to skracać.

[K] Ale też jak jest zlepić tak składniej. Ale wyobraź sobie, że z kimś rozmawiasz i ktoś jedno słowo mówi i ono jest takie długie.

[A] I oznacza ono…

[K] …i oznacza ono tchórza w slangu, a dosłownie to jest osoba, która lepi kulki śnieżne w rękawiczkach, czyli chodzi o to, że jesteś taki mięczak, bo musisz do lepienia kulek śnieżnych używać rękawiczek. I to jest w slangu właśnie tchórz. Handschuhschneeballwerfer. I said it. Ha!

[A] Chyba nigdy bym nikogo od tchórzy już nie wyzwała, gdybym była Niemką. Znaczy jakbym była Niemką, to pewnie tak, ale…

[K] No, ale jesteś przy końcu wyrazu i zapominasz, co było na początku. Ja pamiętam, jak arabski był i w arabskim jest tak, że najpierw dajesz wszystkie rzeczowniki, a potem przymiotniki określające te rzeczowniki, czyli na końcu zdania mogłaś w ogóle zapomnieć, co opisywałaś. A tutaj w jednym słowie możesz zapomnieć, co było na początku. Weź to napisz, piszesz teraz i musisz to przerzucić na następną linijkę.

[A] Myślę, że obcokrajowcy na przykład siedzą i mówią tak: „I teraz sobie wyobraź, że masz ten rzeczownik i w zależności, czy mówisz o nim, czy że coś jest przy nim, czy że coś jest z nim, czy że gdzieś tam poszłaś, czy że to było wczoraj – to jest inna końcówka”. To w językach jest zarąbiste jednak i dlatego to nie jest tak, że (pstryknięcie palcem) i już się uczysz języka.

[K] No, to jest fajne. Potrzebujemy trochę wysiłku w to jednak włożyć i dostrzec, i musimy przyjąć tak naprawdę wszystko, co ten język nam daje, jak się decydujemy, nie? Na naukę.

Dobra, i ostatnie, czego się po Niemcach w ogóle nie spodziewałam.

[A] Niemcy zaskakują cię naprawdę.

[K] Naprawdę. Też jest długie, wyrażenie, krótsze od poprzedniego: Backpfeifengesicht. To jest twarz, która potrzebuje policzka, dostać w twarz.

[A] Pytanie tylko, dlaczego, na jakiej podstawie ktoś to powiedział.

[K] I teraz nie wiem, czy może to jest sytuacja, kiedy ktoś za bardzo panikuje, i jedyny sposób, żeby go doprowadzić – tak jak w filmach to nieraz pokazują, że komuś dają z płaskiego i osoba nagle ojej! oprzytomniała i się zachowuje w sposób bardziej racjonalny.

[A] To by było chyba jedyne takie uzasadnienie, żeby komuś racjonalne myślenie przywrócić na chwilę, jak ktoś jest spanikowany, bo w każdym innym przypadku to jednak trochę przemocowe, nie?

[K] Tak, i patrząc na praktyczną naturę Niemców, że oni są tacy, wszystko poukładane musi być, Ordnung.

[A] Że tak nie emocjonalnie.

[K] To może będzie to. Więc tyle z niemieckiego. Mam nadzieję, że Wasze uszy są jeszcze z Wami.

[A] I jesteście all ears.

[K] Tak, nadal. I teraz się zacznie większa zabawa z francuskim, z tym moim francuskim akcentem. Czyli niefrancuskim. Depaysement to jest uczucie szoku kulturowego, jak jedziemy do jakiegoś kraju i jesteśmy zdezorientowani, właśnie doznajemy szoku i czujemy się dziwnie, czujemy się jak obcokrajowiec, w jakimś kraju. I to jest mikstura tych wszystkich uczuć, które mamy, jeżeli przebywamy dłużej.

[A] A to ciekawe, że to Francuzi akurat mają, bo wiele osób czegoś takiego doświadcza albo doświadczało we Francji. Kiedyś taki stereotyp krążył, że tam trudno się po angielsku na przykład dogadać, bo nie chcą mówić. Więc to raczej we Francji wiele osób by się w taki sposób czuło.

[K] I ja ci powiem, że to nie jest tylko stereotyp. Mam wiadomości z pierwszej ręki, bo pytam moje uczennice Francuzki. I one mówią, że tak, że bardzo często to występuje, ale też to jest spowodowane tym, że mimo wszystko na przykład starsze pokolenia, one nie mówią tak biegle po angielsku i angielski nauczany u nich w szkole jest na zasadzie siedzą, wypełniają ćwiczenia, czyli podobnie jak u nas, i tłuką po prostu gramatyczne reguły. Na przykład te moje uczennice Francuzki mają strukturę gramatyczną w głowie po prostu wykutą, ale nigdy tego nie używały w praktyce, i też to wynika właśnie z takiego onieśmielenia, żeby zacząć mówić. Ale to się zmienia z młodszymi pokoleniami, więc jak zawsze mówią, że w jakimś stereotypie jest gdzieś ziarenko prawdy.

Flâneur to jest osoba, która po prostu lubi spędzać czas, wałęsając się po ulicach i tak wdychając piękno tych ulic w nowym miejscu, i docenia to wszystko, co daje. Wyobrażamy sobie, że jesteśmy w nowym miejscu i po prostu idziemy tylko, żeby poczuć to miasto.

[A] Tętniące miasto, tak? No zależy też pewnie w jakiej części miasta idziemy, podejrzewam, że komuś chodzi tutaj o starówkę i bardziej reprezentatywne miejsca, a nie obrzeża.

[K] Kolejne, jak to mówią – francuski, język miłości. La douleur exquise – ból, który odczuwamy z powodu tego, że osoba, którą kochamy nie… nie umiem tego powiedzieć po polsku.

[A] Nie odwzajemnia?

[K] Dziękuję bardzo.

[A] Takie trudne to było (śmiech)?

[K] Nie, po prostu… Czaisz, że często tak mam? Wczoraj na przykład musiałam pokazywać, bo zapomniałam, że kule to są kule. Dziękuję za podrzucenie słówka „odwzajemniać”.

Kolejne, już dwa ostatnie. To jest coś, co ja i ty robiłyśmy w dzieciństwie: chanter en yaourt, czyli dosłownie ‘śpiewać jogurt’. Czyli jak myślisz, co to będzie? Jakie to będzie śpiewanie?

[A] Po swojemu.

[K] Albo masz swoje słowa, albo masz jakieś bezsensowne słowa w obcym języku.

[A] Ale dlaczego powiedziałaś, że w dzieciństwie to robiłyśmy? Ja czasami cały czas to robię (śmiech). Najgorzej jak znasz trzy pierwsze wersy i potem nie wiesz, co zaśpiewać na przykład. Ale kto zakładał Facebooka gdzieś tam, w 2008, 2009 roku, to wie, że kiedyś był taki fanpage Jak byłem mały to śpiewałem zagraniczne piosenki po swojemu, czy coś takiego.

[K] Ale czasem, no dobrze, no jak jesteśmy dorośli to nadal, bo ja też przyznaję, że ja sprawdzam niektóre sło…

[A] No nie, naprawdę (śmiech)?

[K] Dobra… Ale daj… just let me finish. Nawet po polsku czasem, jak piosenkarz albo tam wejdzie jakaś melodia, albo ma słabszą dykcję, to nawet po polsku nie sczaisz, co tam było zaśpiewane.

[A] No, albo jak Dawid Podsiadło zrobił jedną taką piosenkę, że on sobie coś mamrocze po swojemu, i w sumie po tym tylko tekst napisał, że tam jest coś takiego. Więc jesteśmy z Wami, jeżeli też tak robicie.

[K] I śpiewamy po swojemu.

[A] Ta wisienka na torcie teraz?

[K] Tak, wisienka na torcie. Wczoraj ci ją wysłałam – i tak, bo mówisz: oh, damn!, czy co tam było. Avoir le cigare au bord des lèvres, czyli dosłownie ‘mieć cygaro na końcu twoich ust’. To wyrażenie mówi, że musicie iść zrobić kupę szybko, bo zaraz wam kupa majtki porysuje. „Kupa majtki porysuje” to dopowiedziałam po polsku, bo tak się u nas mówiło.

[A] Wstydliwy detal.

[K] Ale może nie tylko w naszej rodzinie tak się mówi. Tak, to była ta wisienka. To była ta kupa, czyli przeszłyśmy od połowy pelikana…

[A] Od siku do kupy.

[K] Tak, i właśnie przez siku do kupy. Od siku, przez pelikana, do kupy.

[A] Nie no, brzmi jak codzienność z małym dzieckiem. Tak że dziękuję, że tak urozmaiciłaś mi popołudnie.

I to była druga część słów nieprzetłumaczalnych. Bardzo możliwe, że nie ostatnia, bo tego się pojawia całkiem sporo na bieżąco albo my się gdzieś tam dokopujemy. Jest też dużo książek ciekawych na temat takich słów. Katarzyna korzystała też z dzieła pani Elli Frances Sanders, tak?

[K] Tak, ale tylko dwa wyrażenia wzięłam od niej.

[A] Aha, OK. Ale taka książeczka jest, ilustrowana, pelikany wyglądają jak bociany, ale nie powinno Wam to przeszkadzać. „Speaking in tongues”, tak?

[K] Ale na pewno pomyślałam, że jak będziemy robić trzeci odcinek, to więcej wykorzystam, bo tutaj jest bardzo dużo powiedzeń. Bo tutaj były pojedyncze słowa albo krótkie wyrażenia. To są typowo powiedzenia, na przykład nasze polskie wykorzystała: nie moje małpy, nie mój cyrk czy tam: nie mój cyrk, nie moje małpy.

[A] Ale chyba ostatnio też z tej książki korzystałaś czy nie?

[K] Nie, z innej. To było „In other words”.

[A] No właśnie, jest sporo takich tytułów, więc też w opisie odcinka na pewno damy, jak byście chcieli sobie doczytać. Mamy nadzieję, że dygresje dzisiejsze też wprowadziły coś w Wasze życie – o wietrze na przykład. Zdradzimy w tajemnicy, że my się bierzemy za chwileczkę za nagrywanie następnego odcinka, tylko weźmiemy przy oknie ze dwa głębokie oddechy, żeby na świeżaku to zrobić.

Wam dziękujemy za słuchanie i jeżeli macie jakieś uwagi, wrażenia na temat odcinka, to dajcie nam znać na Instagramie albo kontakt@agataborowska.pl to będziemy przekazywać dalej.

A tak w ogóle to jeszcze niedawno się zmotywowałam w końcu i zaczęłam wrzucać Podkastynację na YouTube’a.

[K] Teraz będzie dżingiel. Uhuuu! (brawa)

[A] Więc jak by ktoś chciał się tak wciągać (pewnie nie Ty czy Wy, którzy słuchacie już teraz czterdziestego któregoś odcinka, ale ktoś nowy), to może zacząć sobie na YouTubie słuchać. Nic tam nie zmieniałam, więc generalnie można będzie zobaczyć, jaką drogę przeszła Podkastynacja przez… od grudnia 2018. Dziękujemy za słuchanie i do usłyszenia w kolejnym odcinku w tym składzie i z tej serii.

[K] Dziękuję.

[A] Mówiła Katarzyna Muszyńska ze Stacji Język i…

[K] …Agata Borowska.

[A] Z… Podkastynacji.

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.