Self care dbanie o siebie

Self-care: co może uwierać w dbaniu o siebie?

Kategoria:

Przed startem samolotu pasażerskiego uśmiechnięte stewardessy tłumaczą, że w razie katastrofy najpierw należy założyć maseczkę tlenową sobie, a potem komuś. Procedurze tej włożyliśmy szaty metafory i zaczęliśmy ją przekładać na swoje życie.

Mamy dbać o swoje potrzeby, bo inaczej nie zadbamy o innych – kto raz się porządnie wyspał i był pobiegać, ten wie, że wtedy faktycznie łatwiej być miłym dla drugiego człowieka.

Self-care odlatuje jednak – może nawet w tym wspomnianym wyżej samolocie – w takie rejony, że się słabo robi od tej o się dbałości. Maszyna rozbija się o konsumpcjonizm i skrajności, czyli klasyki naszych czasów.

Jesteś tego warta. O ile zapłacisz

Pamiętasz hasła reklamowe w stylu: „Jesteś tego warta”? No, jesteś warta, o ile za tę wartość swoją zapłacisz.

Nie, nie mam nic do tego, żeby czasem kupić sobie dobre samopoczucie. Nie chcę się biczować za sukienkę dodaną do koszyka, a Ty kąp się do woli z tymi pachnącymi kulkami. Fajne rzeczy poprawiają humor, a jeśli są dobrze dobrane, będą nam służyć przez lata.

Piję raczej do skali. Do tego, jak kwestia self-care wylewa się z krótkich reklam bombardujących nasze mózgi. Ostatecznie zostaje spłycona, bywa plastrem na piekącą ranę. Ta rana zagoi się tylko dzięki dbaniu o siebie w nieco innym wymiarze, a nie dzięki kolejnym zakupom.

I nie – nie będę Cię wyganiać na terapię, jak robi to większość instaprofili o psychologii, które tłumaczą nam, jakie mamy traumy. Ale prawdą jest, że dbanie o siebie dotyczy zarówno ciała, jak i ducha. A tego drugiego trudno przyodziać w piękną sukienkę, umalować szminką i zabrać ma masaż.

Dbanie o siebie świetnie się sprzedaje. Robienie prezentów sobie z okazji stworzonych do tego świąt pomaga uzasadnić wydany hajs. Ale jeśli od tygodni czujemy się źle, pachnący kartonik z paragonem niczego nie naprawi.

Sęk w tym, że swój gorszy, ciągnący się już długo nastrój trzeba usłyszeć. Trudno to zrobić, kiedy zewsząd płynie komunikat: masz tu na poprawę samopoczucia olejek CBD. Albo piątą bluzkę z najnowszej kolekcji. Przecież zasługujesz.

Zasługujesz też na spacer, wyspanie się i rozmowę z bliską osobą. A to jest zwykle dostępne nieodpłatnie.

Self-care: ja, ja ja!

Oglądałam ostatnio instastories i niesamowicie ubodło mnie, jak ludzie ze szczegółami dzielą się tym, jak się czują w obliczu wojny na Ukrainie. I to nie były osoby uciekające przed wojną, tylko te, które są tu, na wciąż bezpiecznym kawałku ziemi, na swoich wygodnych kanapach.

Każdy z nas czuje się przez wojnę chujowo.

I wystarczy opowiedzieć o tym raz. I nie zabierać czasu antenowego.

Jest subtelna granica między normalizowaniem pewnych stanów ducha a rozległą autoanalizą w sytuacji, w której u sąsiadów giną niewinne osoby. Są momenty, w których nasze emocje nie muszą być w jeszcze czyimś centrum zainteresowania poza naszym.

Nie uważam się za szczególnie uzdolnioną jednostkę, ale jedno wiem o sobie na pewno: mam w opór rozwiniętą empatię. I to ona mi podpowiedziała, że czasem potrzeba wygadania się bądź podzielenia obawami powinna odejść na dalszy plan. Żeby nie zarażać strachem.

Bliskie relacje to świetny sposób na ten osławiony self-care. Ale dbanie o siebie kosztem kogoś albo odwracanie się od drugiego człowieka w imię troski o własny święty spokój to dziwna interpretacja tego zjawiska.

Tak, maseczkę tlenową zakładamy najpierw sobie. Pamiętając, że nadmiar tlenu też jest szkodliwy. Dbać o siebie, nie będąc jednocześnie pępkiem świata – oto jest zadanie.

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.