Ostre koło

Przyszło nowe. Nie poddałam się!

Kategoria:
,

 

Mimo godziny dwudziestej pierwszej na dworze było co najmniej dwadzieścia siedem stopni Celsjusza i polska natura kazała mi narzekać na niedający się znieść upał. Nie uległam jednak wewnętrznemu marudzie; zbyt dobrze pamiętam, jak długo w tym roku przyszło nam czekać na słońce, wraz z którym wróciły chęci do robienia… wszystkiego. A już w ogóle do nocnych, ostrych przejażdżek.

Dwudziesta pierwsza i księżyc prawie w pełni wołały: „Proszę paaniii, czy ostre wyjdzie na dwór?”, nie było więc innego wyjścia – lecimy. Ten lot potraktowałam najwyraźniej zbyt poważnie, próbując na samym początku trasy śmiało zawrócić na dość wąskiej ulicy osiedlowej. W tych (jakże mało romantycznych!) okolicznościach przyrody ostre okazało się mniej zwrotne niż się spodziewałam. Na sekundę podniosło się tętno, mózg zarejestrował, że na całe szczęście nie ma za nami samochodu, i dość spektakularnie zaliczyłam pierwszą w życiu ostrokołową glebę.

I tym oto zdarzeniem witam Was na nieco odświeżonym blogu.

Stare – nowe miejsce

Odkąd założyłam tego bloga, przez cztery ostatnie lata, takich gleb zaliczyłam niemało, choć większość kończyła się startymi moralami, a nie zarysowanym kolanem. Ktoś by powiedział, że to po prostu koleje losu, etapy życia… Ja mówię, że to przykucie do biurka, zastój w rozwoju i nierealizowane plany. Jednak kiedyś się w końcu człowiek z tej gleby podnosi, jeśli z tyłu nie nadjeżdża żaden samochód i można się w spokoju pozbierać. Tym bardziej, jeśli choć jeden sąsiad z balkonu krzyknie, czy wszystko okej (nawet, jeśli pytał o stan swojego passata, obok którego upadłam). Trochę wody utlenionej i do przodu!

Dzisiaj, pokazując nową odsłonę ważnego dla mnie miejsca wiem, że wygrałam. Pozbyłam się wielu ograniczeń, bo na większość z nich szkoda mi czasu w tym uciekającym zbyt szybko życiu. Mimo wszystko nie poddałam się, choć tak by było najwygodniej – powiedzieć sobie, że również bloga odpuszczam, że nie będę pisać, bo nie ma weny, bo trzeba o tym i o tym… Raczej nie powtórzy się tekst z trzecich urodzin bloga. Liczy się praca nad czymś, co się lubi. I radość z tego.

***

Szczególnie stałych bywalców proszę, by dali mi znać, jeśli na blogu w tej przebranej, nowiutkiej koszulce, dostrzegą jakieś niedociągnięcia. Support miałam doskonały, ale mogło nam coś umknąć. Poniżej zostawiam boks z komentarzami i mam dużą nadzieję, że będziecie go używać – każdy odzew jest dla mnie niezwykle cenny. Bo najpiękniejsze jest to, co łączy wszystkie moje zajawki: indoor cycling, radio, planszówki, czyli INTERAKCJA!

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.