Pozwólmy ludziom na złość

Kategoria:

Majówka może nie zachwycała pogodą i najbardziej cieszyła tych, którzy nie wzięli urlopu, ale faktem pozostaje to, iż nadeszła wiosna. Pączki na drzewach, parki zielone, dłuższe dni, krzyki dzieciaków na podwórkach, festiwale bliżej niż dalej. Brzmi jak radość życia, no nie?

I chuj, i nie.

W natłoku ogromnego stresu, który ostatnio przeżywałam, spadła na mnie jedna pewnie prosta, acz bardzo ważna dla mnie refleksja: jestem przekonana, że nie wypada mi się jawnie denerwować. I chyba trochę mi tego brakuje.

A Tobie? No przecież nie wykrzyczysz w pracy przy innych ludziach, że masz ochotę rzucić monitorem w kogoś po drugiej stronie, ani tej chęci nie zrealizujesz. Dbając o swoje domowe ognisko, nie wyżyjesz złości w domu, stękając na za słoną zupę. Dobrze wychowany człowiek nie wyzwie nikogo na ulicy, bo co mu przecież obcy za krzywdę zrobił?

I jasne – rzucać w pracy monitorami nie wypada. Świetnie, że niewielu z nas głośno utyskuje na długie kolejki przy kasach. Cieszę się, że  nie krzywdzimy żadnego stworzenia w swojej złości (choć statystyki wskazujące na ofiary przemocy domowej mówią co innego…). Brakuje nam jednak tej świadomości, że każda emocja jest na swój sposób dobra, bo w końcu każda nam o czymś mówi. Mimo że złość czy stres nie są przyjemne, zdecydowanie lepiej jest je przyjąć i dać sobie do nich prawo, niż wymagać od siebie, że każdą stresującą sytuację weźmiemy na klatę ze sztucznym, bo sztucznym, ale uśmiechem. Do tego przecież przyzwyczailiśmy i otoczenie, i siebie…

A może by się tak pozłościć?

Pomyślałam po prostu: pozwólmy się ludziom wkurwiać, jeśli tego potrzebują i jeśli nikomu tym nie szkodzą. Może będzie im lżej. Z mojej perspektywy czyjś kłopot może być banalny i niewart absolutnie żadnych nerwów, ale w czyimś świecie to poważna sprawa i niechaj właściciel tego świata ma do tego prawo. Zamiast powiedzieć, że ma się wziąć w garść i przestać się denerwować, może lepiej za jego zgodą pokazać mu swój punkt widzenia i spróbować choć przez chwilę wczuć się jego sytuację? Powiedzieć, że ma prawo do takich uczuć?

Pozwólmy ludziom na nerwy, pozwólmy ludziom na krzyk i nie wymagajmy od nich, by byli stale pozytywni zgodnie z obowiązującym teraz pierdoleniem. Owszem, dobre i optymistyczne nastawienie jest bardzo pomocne, ale nie zawsze załatwi sprawę, zwłaszcza, kiedy stresujące sytuacje towarzyszą człowiekowi bardzo długo. Nie w każdym przypadku pomoże stwierdzenie, że „to ja mam na wszystko wpływ”, bo zaraz pojawi się poczucie winy, że chwileczkę, skoro ja mam wpływ, to dlaczego nie potrafię sobie z tym poradzić? Co ze mną nie tak, do cholery?!

Kumulowane przez tygodnie, miesiące czy lata trudne emocje przyniosą więcej szkody niż pożytku. Sport, w który tak wiele osób teraz ucieka, to nie zawsze jest wystarczające rozwiązanie – lepiej iść biegać w stanie pogodzenia z nieciekawą dla nas emocją niż próbując wyprzeć ją podwyższonym tętnem. Wyżyć złość to jedno, a świadomie ją zaakceptować i pozwolić sobie na nią to dwie różne rzeczy.

Pozwólmy ludziom się wkurwiać. I nam też niech sztuczna tęcza nie zapełnia mózgu w chwili, kiedy lepiej byłoby po prostu przyznać się, że czujemy się źle.

To mówiłam ja, uśmiechnięty instruktor, entuzjasta.

Nawet jak nie zostawiasz śladu swojej obecności, cieszę się, że tu jesteś. 

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.