pisanie pamiętnika

Doraźna forma pomocy głowie: pióro i zeszyt

Kategoria:

Siema, tu Agata. Dziś nadaję sama, bo mój mąż nie pisał pamiętników i dzienników. Jego grafomańskich bzdur nie trzeba właśnie przenosić w inne miejsce w czasie przeprowadzki, nadwyrężając sobie przy tym mięśnie… To wszystko moja wina i moje doświadczenie. Chętnie Ci dziś o tym opowiem.

To nie jest standardowy wpis, a transkrypcja zamieszczonego niżej podcastu, czyli tekst bardziej mówiony niż pisany. Oznacza to, że nie czyta się tego tak dobrze, jak inne wpisy tutaj. Spisałam go i zredagowałam specjalnie dla tych z Was, którzy nie słyszą oraz dla tych, którzy wolą czytać. Jednak jeśli masz wybór, zaznaczę: skoro coś od zamysłu po wykonanie było formą dźwiękową, to ważne były inne aspekty, nie tylko słowo. Klimat, pauzy albo niedokończone zdania, bo nagle pojawił się śmiech. Ja akurat lubię takie nieoczywiste środki przekazu. 😉

Tak, 10 lat w radiu, a ja nie mam gąbeczki na mikrofon, żeby pochłaniała te nieszczęsne pierdnięcia przy „p”. Wiedz, że jestem tego świadoma i niebawem to naprawię. :*

Pamiętnik: kojarzy się pensjonarsko i niepoważnie? Tak właśnie jest!

Ostatnio szukałam ukojenia, czas pandemii dał mi się we znaki. To było naiwne – sądzić, że czytanie zeszytów z przeszłości może mi poprawić humor. Zostawiałam tam głównie sprawy, które bolały i uwierały, o których dziś wolę sobie nie przypominać… Sądziłam, że będę śmiała się ze swojej naiwności i bolączek, które przeżywałam. No cóż, nie śmiałam się.

Mimo to czytanie przyniosło jeden potężny wniosek. Pisanie tych wszystkich zeszytów sprawiało, że moja psychika przetrwała.

To jest oczywiście dość poważna teza jakiejś dziewczyny losowej, która mówi w Internecie co jej ślina na język przyniesie i nie chciałabym sugerować, że pisanie pamiętniczka pomoże uporać się z demonami i tak dalej. Nie będę polecać pisania dziennika jako remedium na cokolwiek. Nie będę mówić: kup zeszyt, pióro i pisz, lecz swoją głowę samodzielnie – pisaniem. Chcę tylko powiedzieć o swoim doświadczeniu.

Bo jeśli akurat nie ma żadnego innego wyjścia, udania się po profesjonalną pomoc, możliwości wygadania się komuś, pisanie może być małą ulgą – to po pierwsze. Po drugie, mamy możliwość cofnięcia się do przeszłości, nawet nie tak dalekiej jak ta, w której pisze się o tym, co mama dostała na prezent – a ja takie rzeczy relacjonowałam dość skrupulatnie. Cofamy się do roku, dwóch lat, pół roku, kilku miesięcy, żeby przy okazji sprawdzić, czy zrobiło się progres w czymś, w czym się chciało go zrobić.

Dziewczyno, w czym rzecz?

Dzięki pisaniu uświadamiam sobie, z czym mam problem. To nie muszą być grubego kalibru rzeczy, ja już naprawdę gruby kaliber zostawiałam tam… Na szczęście teraz jest wszystko OK, więc dzisiaj mogę marudzić w zeszycie, że nie zrobiłam wszystkiego, co chciałam albo opisać, czym się zdenerwowałam. Z perspektywy nawet dwóch miesięcy mogę stwierdzić, czy moja reakcja na daną sytuację była adekwatna i czy w przeciągu tych dwóch miesięcy – jeżeli coś podobnego się zadziało – wyciągnęłam wnioski i zachowałam się inaczej. Jeśli tak – tu czuć powiew optymizmu! Wyciągnęłam wnioski i zrobiłam coś lepiej.

Dzięki pisaniu łatwiej znajduję rozwiązanie. To pewnie metoda z psychologii albo coachingu: jak mamy dylemat, można go spisać na kartce, wyszczególnić plusy i minusy. Dzięki plusom i minusom widzimy z góry naszą sytuację, którą chcemy okiełznać i łatwiej jest podejmować decyzje.

Jeśli nie podejmujesz decyzji intuicyjnie, to racjonalne argumenty na papierze mają szansę coś zmienić w Twoim życiu. Tak samo jak cele i postanowienia spisane na papierze. Można się jeszcze tym podzielić z kimś, można tylko ze… sobą wewnętrznym. 😉 To taka namiastka deklaracji. To buduje relacje ze samym sobą. Jak komuś coś obiecam, to muszę to koniecznie zrealizować, ale jak obiecam sobie… Dobra tam, sobie… Olewam.

Odkąd zaczęłam spisywać i postanowienia i cele, zaczęłam siebie traktować jako osobę, której coś obiecałam i powinnam to zrealizować. Będę się rozciągać, będę miała czas dla siebie w łazience, cokolwiek tam będę robić… Będę czytać, a nie pochłaniać bezsensownie treści i skanować je wzrokiem.

Opróżniamy głowy

Ostatnią zaletą pisania pamiętniczka, o której chciałabym powiedzieć, to jest takie zwyczajne oczyszczanie mózgu ze śmieci. Jakbym ubierała kombinezon, rękawiczki i pojemnik żółty, z plastikiem, opróżniała do śmieciarki. Głupie jest to porównanie, jeszcze w kontekście jak zarzucamy śmieciami świat… Ale już musisz mi wybaczyć.

Pisanie pozwala mi wyrzucić z głowy natłok informacji. Tutaj super sprawdza się coś takiego jak poranne strony, ale to temat na oddzielny tekst albo podcast. To trochę inne niż relacjonowanie co się dzisiaj stało, ma to być strumień świadomości bez zastanawiania się nad interpunkcją i nad tym, co piszemy. Walimy, co nam na myśl przychodzi. To potem musi być jazda, chyba trzeba się zjarać, żeby to czytać…

Zeszyt. Dlaczego warto prowadzić dziennik

Jeśli nie poranne strony, to zwyczajne pisanie o każdej innej porze dnia też pozwala oczyścić głowę. Mamy aktualnie tyle informacji w tych głowach swoich, że nasi przodkowie by po prostu sfiksowali od razu, jakby im to ktoś od razu wrzucił do mózgów. Jeśli zeszyt i pióro choć trochę mogą przyjąć na siebie to, co my przyswajamy, nawet nieświadomie, wciąż jest to dobre rozwiązanie.

Dlatego dobrze jest usiąść, wziąć oddech, spisać poranne myśli lub co tam się wydarzyło przez cały dzień i sprawdzić, jak się czujemy. Łapiemy kontakt ze sobą – ja nie znam lepszego niż spisanie, co mam w głowie (są tacy, którzy medytują – mnie na razie nie wychodzi). Otwieram zeszyt i jazda: orientuję się, z czym mam problem, znajduję rozwiązania i chociaż pozornie wszystko wydaje się bardziej poukładane.

Moje czytanie pamiętników sprzed lat może nie przyniosło mi jakiejś olbrzymiej euforii, ale przyznam, że zdarzyły się zabawne fragmenty. Zaczynają się w dziewiątej minucie podcastu. 🙂

Do usłyszenia!

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.