Marzy Ci się rower z napędem typu ostre koło? Niezależnie od tego, czy będziesz budować go od zera, czy przerabiać z jednośladu, który już masz, z kilku krótkich notek na tym blogu możesz wyciągnąć coś dla siebie.
U mnie króluje wersja druga: przerabianie roweru na ostrzaka. A zaczęło się tak…:
To było ciężkie i traumatyczne przeżycie. Nie no, nie pisz tego… Przytargałem bidulkę z targu. Krnąbrny buc, zwany dalej sprzedawcą, po nieudolnej próbie wychylenia żytniej i dopaleniu mońca, raczył odsprzedać posrebrzaną strzałę. Niechlujnie była pomalowana z pędzla. Lecz jegomość upierał się, że to utwardzona farba. Z utwardzenia to najbliżej mu było do sama wiesz czego. Rower ten skrywał piękno, ja je widziałem! I wyruszył w swą pierwszą podróż. Autobusem. Do przytułku dla rowerów. Tam oswajał się z nowym domem, czekał na remont… Ja nie wiem, po co ty chcesz to wszystko pisać.
Często denerwujemy się szczegółami. Nieistotne detale potrafią zaburzyć równowagę: spóźnienie się na autobus albo okienko zamknięte, kiedy po kwadransie oczekiwania jesteś pierwszy w kolejce. Wkurzyć może też brak wystarczającej ilości paliwa połączony z brakiem czasu, by po drodze na umówione spotkanie jeszcze dopełnić bak. Mniejsze lub większe epizody mogą wpłynąć na to, że Twój dzień zaczyna się toczyć trochę inaczej niż planowałeś.
Zamiast się denerwować, pomyśl może, tak miało być?
Nagła zmiana planów to wciąż coś, co rozpala we mnie poczucie niepokoju i braku panowania, ale praktyka czyni mistrza: im częściej coś idzie nie po mojej myśli, tym bardziej staję się elastyczna i próbuję okiełznać nerwy. Nie brakuje mi chyba spontaniczności, ale mimo to wolę mieć wszystko poukładane i odhaczać załatwione sprawy w kalendarzu. Tyle że… w poukładaniu nie ma miejsca na coś nowego.
Jak zbudować ostre koło?
W tamten niedzielny poranek też mogłam narzekać, że trzeba było zrobić coś pożytecznego, a nie tak długo spać. Coś więcej niż tylko wybranie się na rynek nieopodal domu. Ale wtedy okoliczności nie sprzyjałyby nabyciu tego oto jednośladu.
W planach miałam kupno części i złożenie ostrego od podstaw (a raczej robienie kawy i dbanie o wypełnianie lodówki stoutami zasilającymi majstrów), ale skoro okoliczności pozwoliły na coś innego, to przyjęłam to żadnego marudzenia.
Oczywiste było, że zanim posrebrzana lady zostanie królową bydgoskich ulic, musi spotkać się z Majstrem. Co spotkało przyszłość szos podczas pierwszej fazy remontu? Wyjęcie pokrzywionego widelca i zmiana na inny. Zamontowanie przedniego hamulca wraz z klamką, bo poprzedni nie był przystosowany do nowego widelca. Rower wzbogacił się również o jakże ważną rzecz: dzwonek. Następnie skręcenie suportu, sterów, nasmarowanie tego. Wyregulowanie przerzutek, nasmarowanie łańcucha. Zmiana siodła. Napompowanie opon. Przykręcenie pedałów.
Te czynności wystarczyły, by móc bez obaw zasiąść na szosce i by usłyszała, jak mówi się o niej: „Powiem Ci tak. Jest zwrotna w chuj”.
Tak, pewnie jest. Ale bez ostrego to nie robota. Wiadomo zatem, co będzie kolejną fazą akcji. Kolorek też jej zmienimy, no nie? No i imię. Trzeba ją ochrzcić.
Dalsze losy roweru: