***
– Widzę ostre jutro na nocnym kręceniu wypróbowujesz. 🙂
– Tak. 🙂 Chodź też.
– Heh, niee. Mam milion wymówek, a konkretnie 3:
1. Oni zapierdalają za szybko
2. Jeszcze nie odespałam 3 słabo przespanych nocy
3. Najważniejsze – POBRUDZĘ ROWER! 😀
– 😀 Spoko.
***
No bo pobrudź takie cudo…
Malowanie ramy od ostrego odłożyłam wiosną na bliżej nieokreślone jutro. Byłam na tyle zadowolona z wyglądu swojej kozy, że nie widziałam potrzeby rozdrabniania się nad szczegółem zwykle istotnym dla kobiety – kolorem. Okazało się, że moje zwlekanie było na rękę Majstrowi, który w okolicy moich urodzin wziął ostrzaka w obroty.
Ostre koło – wymiana ramy
Malowanie nie było potrzebne: ostre dostało nową ramę. Już samo to sprawiło, że mam do czynienia z prawie że nowym rowerem. Rama torowa jest bardziej zwarta niż szosowa i – uwaga – „jej geometria jest seksowniejsza” (szkoda, że nie ja).
To nie będzie techniczne określenie, ale: rower wydaje się bardziej sztywny i zwrotny. Co ważne, łańcuch jest idealnie napięty, a jego linia zachowana; przy poprzedniej ramie tego łańcucha ledwo wystarczyło. Rower ma też nową sztycę, mostek oraz stery i suport. Dzięki mostkowi mającemu 80 mm kierownica jest trochę dalej i daje mi to plus dziesięć do wygody.
Poza tym cały bajk błyszczy się jak moje czoło na pierwszym podjeździe. Wszystkie elementy tworzą tak spójną całość, że ostre prawie nie wydaje dźwięku, kiedy sunie po drodze…
Wydaje mi się to niemożliwe, że z roweru, który przyniosłam z targu jesienią zeszłego roku, tak niewiele zostało – tylko baranek „kierownik”. 🙂 Wszystkie pozostałe części wciąż mam i tak właściwie można z nich złożyć komuś trochę radości. Mimo że poprzednią wersję ostrzaka uwielbiałam całym sercem, przepadłam pedałując na jego stunningowanej wersji. Nie muszę już nigdy wchodzić do Starbacksa ani zawracać sobie głowy ajfonem, bo dzięki tej kozie zawsze będę miała poziom hipsterstwa na dobrym poziomie.
Dzięki, że dotrwałaś i dotrwałeś do końca moich zachwytów! Interesujesz się budową ostrego koła? Sprawdź: