Ostatni taki indoor cycling

Kategoria:

 

Ostatni łyk kawy, która była w tę sobotę śniadaniem, leniwy ruch klucza w zamku… byle cicho wymknąć się na ostatni taki indoor cycling.

Czołg gładko odpalił i udało się wyjechać tyłem bez szwanku i spalonego sprzęgła. Mając za sobą takie pasmo sukcesów, zapragnęłam odrobiny luksusu i śmiało przełączyłam auto z gazu na benzynę. W końcu coś mi się od życia należy.

Głos Freddiego zapytał, czy to prawdziwe życie, czy tylko fantazja; zrobił to nieco ciszej niż tydzień temu, kiedy wtórowało mu kilka podchmielonych, choć w większości wciąż pięknych głosów. Wiedziałam, że mogę ruszać.

Pół godziny później też ruszałyśmy. W szóstkę, z podstawowym obciążeniem i zamiarem zrobienia sobie dobrego przed- i popołudnia. Szóstka, której niestraszne są jumpy na osiem, cztery, dwa, w obojętnie jakich konfiguracjach. Szóstka, po której czasem nie widać, czy stoi, czy siedzi – taką mają technikę jazdy. Szóstka, która zakończyła mój ostatni panieński indoor cycling idealnym standing joggingiem.

Trenowanie się w poszukiwaniu małych nagród od życia w końcu przynosi rezultaty i na każdym kroku widzi się prezent i święto. Ja w nagrodę dostałam w sobotę pięć kobiet, z których razem stworzyłyśmy trening na szóstkę.

To dzięki takiej perspektywie nigdy niczego mi nie brakuje.

Zawsze po indoorze

Może to pensjonarskie, a może po prostu sentymentalne… Ale od lat przed ważnymi chwilami życia jestem na sali rowerowej. Ludzie na niej się zmieniają, przychodzą i odchodzą, ale zawsze znajdą się tacy, którzy stają się bardziej bliscy. Ostatni skłon przy rozciąganiu daje ten moment wytchnienia i przynosi myśl o tym, co czeka mnie za godzinę, dzień, dwa albo za tydzień. Półmaraton. Maraton. Pierwszy wyjazd za granicę. Całe miesiące pracy gdzie indziej.  Wyjazd na Evo. Piwo, na które nie chce mi się iść, ale pójdę i wiele się zmieni.

Nie dziwię się więc żartom, że pewnie przed własnym ślubem też przyjdę rano poprowadzić zajęcia. Myślę, że parę lat temu naprawdę bym to zrobiła, bo była to pasja jak z poradników. Ale w tym momencie życia pozostałe wrześniowe soboty są już tylko moje.

Nasze.

 

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.