Mam w mieszkaniu regał, który w moich snach jest najmilszym meblem w mieszkaniu. Starannie odkurzony, gości najlepsze książki ułożone według wysokości grzbietu; alkohole w fikuśnych butelkach otrzymane w prezencie, albumy, kalendarze i planery.
Tak, tak właśnie napisałam: w moich snach. W rzeczywistości regał ten jest miejscem dziesiątek opakowań.
Karton od smartfona z tego roku i tego kupionego przed pięcioma laty. Opakowanie od słuchawek. Worek, pudełko po czymś tam. To wszystko z plastikową zawartością, w której leżał przedmiot.
W wielu przypadkach jedyną opcją, by nie kupować rzeczy w opakowaniu, które za chwilę będzie śmieciem, to nie kupować jej wcale. Dlatego ostatecznie zawalamy opakowaniami albo śmietniki, albo domowe regały. Są jednak sytuacje, w których wcale nie potrzeba worka, pudełka czy kartonu, mające w perspektywie żywot dłuższy niż nasz.
Zakupy bez folii
Breaking news: na zakupy można mieć wielorazową torbę. W tym momencie Twoi rodzice i dziadkowie zanoszą się gromkim śmiechem, bo oni właśnie z takim ekwipunkiem ganiali po sprawunki i nie robili tego dla lansu.
Jeśli jesteś kobietą, która ma pięć torebek w użyciu, to w każdej warto mieć jakiś lniany worek, żeby potem dramatu przy kasie nie było, że jednak trzeba wziąć foliówkę. Przezorny zawsze ubezpieczony, czy jak to tam mówią.
Robisz zakupy w sieci? Sklepy internetowe coraz częściej oferują opakowania w duchu zero waste. Nie namawiam do wybierania takiego, jeśli zamawiasz kryształy do babcinej kolekcji, ale już bardziej pancerne przedmioty – czemu nie?
Słodycze bez opakowania. Albo Ty bez słodyczy
W tym przypadku nikt łachy nie robi, bo nie dość, że rozwiązanie jest korzystne dla środowiska, to jeszcze dla samego pasibrzucha. Duży apetyt na słodycze skutkuje nie tylko dodatkowymi kilogramami w pasie, ale i kilogramami śmieci. Kiedy sobie to uświadomiłam, trochę głupio mi się zrobiło. Ciasteczka, czekoladki, rurki z kremem – sklepowe słodycze najczęściej zapakowane są w plastik. O ile zdrowiej jest przygotować coś samemu.
Tak, składniki do domowego ciasta też są w coś zapakowane, ale umówmy się, że podstawowe komponenty najczęściej są w papierze. Poza tym tu wcale nie chodzi o popadanie w skrajności i robienie ciasta tylko z tego, co spadnie z drzewa bez niczyjej ingerencji (ale jeśli potrafisz, to szacun ode mnie i pozdrowienia od frutarian).
Pieczywo i owoce odziane w firanę
W wielu marketach kasjerki i kasjerzy już się nie dziwią, kiedy z koszyka klienta wyłania się bochenek chleba odziany w worek ze starego prześcieradła, a owoce wystrojone w firanę. Nie trzeba nawet płacić kilkudziesięciu złotych za SUPER EKO worek z materiału z BIO sklepu, niejedna mama czy babcia uszyje taki za uśmiech bombelka. Czyli Twój, staruszku.
Mam wrażenie, że w sklepach osiedlowych jest trochę gorzej. Uśmiech bombelka nie działa i na siłę ładują wszystko w worki foliowe. Ekspedientka z często odwiedzanego przeze mnie sklepu jest zobowiązana podać chleb za pomocą takiego, chociaż czasem zachęcam, żeby pieprzyła system (ta, zaraz ktoś mi powie, że nie wiadomo, gdzie te ręce trzymała… trudno). Jedyny plus jest taki w takich przypadkach to to, że tego woreczka nie bierze się ze sobą do domu. Ale i tak zostaje zużyty w sklepie – wątpię, że spełnia tam później inną rolę niż śmiecia.
Ach, i jeszcze jedno. Te woreczki wcale nie są jednorazowe, jakby kto pytał. Dopóki nie utopi się w nich kiszona kapusta, to chyba można je użyć jeszcze raz…?
Inna woda, ta sama butelka
Z utęsknieniem czekam na powrót zielonych i brązowych szklanych butelek, które pamiętam z dzieciństwa! Niestety, jeszcze kilka lat temu przykładałam rękę do zapychania wysypisk śmieci butelkami po wodzie, którą zabierałam na trening. Potem były te plastikowe bidony dodawane do pakietów startowych – po wielu użyciach trzeba niemało zachodu, by je dokładnie doczyścić i pozbawić nieprzyjemnego zapachu. To co, biegać na treningu do łazienki, by napić się wody z kranu? Hehe, porzućmy te słabe żarty. Wystarczy butelka z przyjaznego środowisku tworzywa albo najprościej: ze szkła. Audycja nie zawiera lokowania produktu, więc zachęcam do samodzielnych poszukiwań.
Zajrzyj również tutaj: Dzielić się czy… dzielić się? O tym, że wszyscy umrzemy
Na koniec napiszę, że mimo odpalenia nowej kategorii na blogu, to zwlekam z pisaniem takich tekstów, bo mam wrażenie, że to już wszystko było, że dawno napisane przez każdego, że to nie zmieni świata, bo i tak wygra wygoda, że co, ja chcę się poczuć lepiej, dając oczywiste dobre rady, o które nikt nie prosił?
A potem przychodzi myśl: a, jebć, co mi szkodzi napisać. Może ktoś nie kupi wafelków w plastiku tylko upiecze ciasto i mi przyniesie. Dla jedzenia mogę pokonać wiele przeszkód.