To nie tak, że przy podsumowaniu półrocza 2020 byłam jakoś wybitnie spięta albo zmęczona. Miałam za sobą gorący prysznic i wylegiwanie się na macie do akupresury. Wydawałoby się więc, że głowa będzie dostrzegać pozytywy. Albo chociaż okaże łaskę i posili na bycie obiektywną.
Chyba nie muszę dodawać, że miała inne coachingowe plany wobec mnie?
Strona, którą właśnie odwiedzasz, powstawała przez kilka tygodni właśnie w minionym półroczu. Kwiecień i maj poświęciłam na zagadnienia korektorskie, a końcowy feedback dostałam nielichy. Prawie każdego dnia coś pisałam, poprawiałam albo nagrywałam – nie tylko dla siebie. Wszystko to przy dziecku, które wykazuje wszelkie oznaki szczęścia i dobrobytu – już ledwo noszę te kilogramy, a uszy padają od pisków zachwytu. I co?
No kurwa, ZA MAŁO.
Bardzo chcę, żeby słowem przewodnim tego bloga była równowaga, ale nie oznacza to, że ja ją bezbłędnie znajduję i mam daną na zawsze. Ja z tych, co się potykają na prostej drodze, więc co Ci będę dużo opowiadać o trzymaniu balansu. I nie sądzę, żeby tekst miał to zmienić, ale może chociaż zrobi nam się raźniej.
Jeszcze będzie czas, by odpoczywać
Nie mówię – niektóre z moich wyborów muzycznych z lat szczenięcych nie wiały alternatywą, otarłam się o Libera i Trzeci Wymiar, i to wcale nieodurzona pierwszą Warką Strong, na trzeźwo zupełnie. Ale WWO nigdy nie należało się do kręgów moich zainteresowań, więc skąd to przekonanie rodem z ich utworu, że „Jeszcze będzie czas, by odpoczywać”?
Przez lata nabawiłam się przekonania, że „wyśpisz się po śmierci”, a pod koniec dnia, który kończy się za późno, najważniejsza jest odpowiedź na pytanie: Co dziś zrobiłam pożytecznego?
Co wiem, a co robię – dwie różne sprawy
Żeby nie było – ja naprawdę wiem, że trzeba odpoczywać. Tak to wiem, że słowo „trzeba” należy zepchnąć w słownikowe czeluście. Ale temat tego, co się wie, a co wybiera głowa, to chyba temat na inny tekst. Albo na dwuletnią terapię, co?
Kiedyś, jak ktoś potrzebował zastępstwa na indoor cycling, to patrzyłam w kalendarz tylko pod kątem tego, czy nie mam wtedy innych zajęć. Nawet, gdyby było tam wpisane „odpoczynek”, to nie dotrzymałabym danego sobie słowa i poleciała kogoś zastąpić. Takie pierdoły jak relaks mogą zaczekać. I wcale nie chodzi o to, żeby nie być koleżeńskim i nie pomagać. Po prostu w niektórych sytuacjach priorytet ma być nadany w urzędzie pocztowym z dala od roboty.
Ciąża mnie trochę zatrzymała, ale potem znowu pęd. Zawsze znajdę sobie coś nowego do nauki i coś, do czego trzeba dążyć. Miło jest biec już z celem, ale i tak to męczy okrutnie bez odpoczynku.
Maratony w mojej głowie
U Ciechowskiego telefony, u mnie maratony. Po takim wysiłku nikt nie biegnie następnego dnia kolejnych czterdziestu dwóch kilometrów (i 195 m!). No chyba że jest panem Ryszardem z Wituni, który każdego dnia to robi – ale sorry. Nie ja. Pan Ryszard między biegami hoduje trzodę chlewną, no nie po drodze mi z jego stylem życia.
Nie sądzisz, że dzisiejsze zapierdalanie to studnia bez dna? Ja nigdy nie zapełnię swojej strumieniem moich osiągnięć, bo zawsze można więcej. Wiem, że potrzeba wyborów, ale i tak jest niedosyt – co prawda dwa teksty napisane, ale obiadku nie ogarnęłam. Naprawdę się dziwię, że moja głowa nie wygoniła mnie jeszcze trenować do triathlonu.
Trzymajmy się przebłysków
Mam takie fajne przebłyski i wiem chociaż, co mnie uspokaja i kiedy się relaksuję. Wiem, że jak idę do lasu, to nie muszę w trakcie słuchać pożytecznego podcastu. Że książki można czytać dla wypieków na twarzy i bólu brzucha ze śmiechu, dla „jeszcze tylko krótki rozdział i idę spać!”, a nie po to, żeby się z niej uczyć.
Ale to działa do czasu, kiedy nie natknę się na kogoś, kto zachęca do nauki każdego dnia, bo przecież „wiedzy Ci nikt nie zabierze”. Bo inni się uczą, kiedy Ty śpisz, więc zostajesz w tyle. To może w ramach relaksu zrobię coś, co potem się nada na blog? Wspaniale powiedziała o tym ostatnio Ola Budzyńska – wszystko, co mówi do czołówki, jest totalnie o mnie.
I fakt, ten tekst dużo nie zmienił – poza tym, że znowu ktoś z Was mi napisze, że mu raźniej. A to jest COŚ. Dla mnie drugie półrocze oznacza pracę nad sobą. Przestałam się słyszeć, a w takich warunkach nie usłyszę też nikogo innego. Dam znać, jak mi idzie, o ile strumień moich osiągnięć nie zaleje mi kanałów słuchowych. Czy ktoś jest ze mną?