Naród powoli zaczyna orientować się, że płatki śniadaniowe zachwalane przez reklamodawców nie mają wiele wspólnego ze zdrowym stylem życia. Szczupłe, opalone panny na opakowaniach, które z radością wskakują na wagę, swego wyglądu na pewno nie zawdzięczają śniadaniu złożonemu z przesyconej cukrem mieszanki. Zdaje sobie z tego sprawę każdy, kto już odkrył, że od czytania motywacyjnych fanpejdży nie podnoszą się pośladki.
Kolejna faza – nie jem owsianki
Po odrzuceniu „fit” styropianu przechodzi się zwykle na kolejną fazę wtajemniczenia żywieniowego, która przewiduje robienie owsianki. Proste, gotowane lub zalewane wrzątkiem płatki, bez dodatków w stylu syropu fruktozowego i innej tablicy Mendelejewa. Brzmi niepozornie: zdrowe węglowodany, stan sytości na długo po śniadaniu. Może i tak, jeśli nie stunningujesz swojej owsianki do postaci musli-potwora. Miód, rodzynki, gorzka czekolada to wciąż nieciekawy pomysł, jeśli nie jesteś tuż po treningu na czczo. I jeśli poważnie myślisz o pozbyciu się kołdry okrywającej sześciopak.
Dlaczego? Z prostego powodu. To, co zawarte w śniadaniu, ma sycić na cały dzień. To, co zwarte w śniadaniu, decyduje o dalszych wyborach żywieniowych. Posilając się węglowodanami na śniadanie, zwłaszcza tymi o wysokim indeksie glikemicznym, fundujesz sobie skoki cukru w ciągu dnia, a co za tym idzie: senność, apetyt na słodycze i inne następstwa, które niekoniecznie pomagają zdobywać świat.
Wolę być syta
Stwierdzisz: „Jakoś jem owsiankę codziennie na śniadanie i się czuję dobrze”. Rzucę tylko 3xS: Spoko. Szacun. Smacznego. Masz swoją prawdę. Jednak jeśli cały dzień czujesz się głodny, to znak, że może czas zamienić Jej Wysokość Owsiankę na coś bardziej tłustego i białkowego. Może nie od razu na jedzenie „obiadu na śniadanie” tak jak to robią paleowcy, wcinając mięsko z warzywami po obudzeniu, ale spróbowanie chociażby jaj. Nawet, jeśli jajecznica na boczku z rana Cię odrzuca, a smalec kojarzy Ci się z tym, co odłożyło się na brzuchu przez zimę, daj się namówić. Zachęcam do spróbowania – choćby dla przetestowania takiej wersji pierwszego posiłku. Nie sprawdzi się – trudno, ale szczerze w to wątpię, żeby ktoś nie odczuł różnicy w sytości i poziomie chęci na słodycze w ciągu dnia. Tłuste śniadanie zmieniło moje dalsze wybory żywieniowe. I oduczyło ciągłego sięgania po coś słodkiego.
Śniadanie na wytrawnie
Na pewno każdy zna osobę, która powiedziała choć raz: „Nie mógłbym żyć bez słodyczy”, „ciągle mi się chce coś słodkiego”, „jestem ciągle głodny” albo „trzeba zjeść batona, cukier mi spadł”. Taki stan rzeczy to całkiem normalna sprawa, jeśli dzień zaczyna się od solidnego zastrzyku węglowodanów. A oto jak na tacy rozwiązanie. Recepta na dobrowolną rezygnację ze słodkich zachcianek jest tak blisko!
Poza tematem: ktoś zauważył, że widelec i nóż na zdjęciu są ustawione odwrotnie? Kiedy to do mnie dotarło, chciałam zmienić zdjęcie, ale przypomniało mi się, że – ku zdumieniu Łęckich – Stanisław Wokulski jadł sandacza nożem i widelcem, więc niech będzie, że wzorem mojego ulubionego bohatera buntuję się przeciw etykiecie przy stole. Ale spokojnie, tylko na blogu – w rzeczywistości nie trzeba obawiać się pokazywania ze mną w restauracjach.
North Fish to nie restauracja i tu można mieć wątpliwości.