400 słów dziennie

Nawyk pisania – 400 słów dziennie

Kategoria:

Dzisiaj, 3 lutego 2022 roku, pisanie staje się moim nawykiem. Przestaję ćpać wiedzę i czytać o tym, jak pisać lepiej. Bo żeby zrobić coś lepiej, najpierw trzeba to robić. A potem jeszcze robić i robić. Powtarzać do bólu.


Niech mnie to pisanie rozboli. Niech mnie od niego mdli. Ale niech ono będzie!


Czterysta słów dziennie


Riennahera twierdzi, że dzięki czterystu słowom dziennie skończyła książkę, którą miała w głowie od osiemnastu lat. Zrobiła to, mając jedno dziecko w domu i jedno w drodze. Przekonuje mnie ten podobny kontekst życiowy. Jak by mi to Brian Tracy powiedział, to bym nie uwierzyła.


Przeszłam z pisaniem już wszystkie etapy znajomości. Relacjonowałam życie w pamiętnikach, pisałam wypracowania wzruszające polonistki, rozszerzyłam sobie maturę z polskiego, a potem poszłam w internety i podlizywałam się w tekstach Google’owi. Pisałam za pieniądze – w końcu, hurra! I co?


Rzuciłam to na parę miesięcy. Ciąża to jedno, ale nie tłumaczmy się tym. Bo głównie w głowie było: nie mam weny. Bo esencjalistą trzeba być, a ja chcę nagrywać podcast. I nie podoba mi się już wygląd mojego bloga. Nie mam czasu, nie mam głowy do tego…


W efekcie: nie mam warsztatu.


No i na tym etapie to już się wkurwiłam. Ja nie mam warsztatu?!


Dzień dobry, Drogie Wkurwienie, czekałam na Ciebie, bo mnie nie miał kto kopnąć w poślady.


Pisanie jako nawyk


To tak banalne i trudne zarazem. Pisanie jako nawyk, który każdego dnia ma być odhaczony – jak wypicie odpowiedniej ilości wody i kilka minut z Duolingo. Wymaga więcej czasu, niż dolewanie sobie płynów do szklanki i odpalenie językowej apki. Kiedy ja chcę to robić?


No nie wiem, ale zamiast tego mogę dalej płakać nad tym, jak dni przeciekają przez palce. Bubu waży niemal 8 kg (przysięgam, nie dosypuję jej Whey Protein dla koksów), a przy Bibim już nie można przeklinać. Mrugnę trzy razy, a tu przedszkole, szkoła. Wcale nie mam tak dużo czasu.


I nie chodzi o to, że trudno iść siku bez ogłoszenia tego całemu światu. Mowa o tym, że ja już nie rosnę, a się starzeję. Że jeżeli miałam więcej czasu kiedyś, a nie zrobiłam z nim tego, co chciałam, to coś zrobiłam źle.


To nie jest żalenie się ani przekreślanie siebie. To motywacja.


Jak nauczyć się lepiej pisać?


Książki o pisaniu, porady od pisarzy, kursy pisarskie… Owszem, korzystajmy z tego wszystkiego – jako uzupełnienie. Ale podstawowe kroki są dwa.


Krok pierwszy: pisać. Krok drugi: czytać.


Może u Ciebie sprawdzają się pisarskie sesje z herbatką pod kocem, kiedy przyjdzie wena. Obracanie każdego zdania po kilka razy, dopieszczanie akcentów. Teraz Ci zazdroszczę. Miałam taką opcję jako bezdzietna i nie skorzystałam z niej.

Najwyraźniej potrzebuję dyscypliny. Jak i poczucia, że panuję nad życiem, ale to temat na zupełnie inny tekst.

Nie widzę już dróg na skróty, ale jeszcze wierzę, że regularna praca daje efekty. Najwyżej napiszę za parę lat, że u mnie nawet to nie działa… Po czym wezmę się za jakieś sensowne, potrzebne społeczeństwu zajęcie, np. będę piec bułki.


Zatem to jest moje pierwsze czterysta słów. A nawet pięćset.

***

Podkastynacja jest już na YouTubie!

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.