agata borowska copywriting

5 obaw przed współpracą z korektorem tekstu

Kategoria:

Do tej pory pamiętam, jak katechetka w szkole poprawiła mój wiersz na konkurs. Patrzyłam na niego zaskoczona – po nauczycielskich poprawkach to w ogóle nie była moja praca. Oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałam, że można się temu sprzeciwić i zwyczajnie poprosić o powrót do mojej wersji. Albo olać sprawę. Z pokorą, która zachwyciłaby każdego księdza, pozwoliłam wysłać to „dzieło” na konkurs pod swoim nazwiskiem.

Oczywiście, nie wygrałam. To znaczy – pani katechetka nie wygrała.

To doświadczenie – pozornie nic nie znaczące – nauczyło mnie, jak postępować z czyimś tekstem, a czego absolutnie nie robić. Wiem, że wielu z tych rzeczy się obawiasz, i dlatego unikasz wysyłania swoich tekstów do sprawdzenia – choć prawdopodobnie pomogłoby Ci to zdobyć nowych czytelników i klientów.

Czy naprawdę trzeba się martwić współpracą z korektorem? Chodź, opowiem Ci, dlaczego nie musisz dłużej bać się korekty tekstu.

Wolisz słuchać niż czytać? Wpadnij tutaj:

„Korektor będzie wytykał moje błędy”

Wiadomo, jak nam się kojarzy oddawanie czegoś do poprawek. System edukacji, w którym wyrastamy, sprawia, że bywamy przeczuleni na punkcie własnych błędów i tego, że się nas ocenia.

Na szczęście profesjonalny korektor nie będzie Cię pouczał, słał tematów lekcji ortografii do odrobienia albo zaśmiewał się pod nosem z Twoich językowych potknięć. To usługa jak każda inna – ktoś umie ulepszyć coś, co stworzyłaś. Jedni zrobią dla Ciebie stronę internetową, inni pomalują Ci paznokcie, a ktoś zerknie na Twoje słowa przełożone na papier. Dentysta nie wyśmieje tego, że popsuł Ci się ząb, a fryzjer, że masz odrosty. Rozumiesz już analogię.

„Ulepszać” – lubię używać tego słowa w kontekście usług, które oferuję. Najczęściej czuję, że wcale nie poprawiam tekstów, ale podrasowuję je. Sprawiam, aby czytelnikowi jeszcze lepiej się z nim zapoznawało. Mam za zadanie uczynić przekaz prostszym, bardziej urozmaiconym. Stawiam na usuwanie powtórzeń, zastosowanie interpunkcji i zmienienie szyku zdania tak, by słowa lepiej wybrzmiały.

Wszystko po to, by ktoś, kto będzie czytał Twoje treści, chciał się z nimi zaprzyjaźnić. Tekst ma realizować swój cel, a warstwa tekstowa nie ma swoimi niedociągnięciami odwracać uwagi czytelnika od sedna sprawy.

Pocieszę Cię również: wiele błędów wynika z pośpiechu albo tego, że autokorekta smartfonowa sobie poszalała. Przecież korektor nie będzie zawracał Ci głowy, wytykając, że słownik poprawił Ci „dzięki” na „dziwki”. (Tak, to historia prawdziwa. Zapraszam na mój Instagram do wyróżnionych relacji, gdzie sobie opowiadaliśmy, jakie psikusy może słownik robić).

„Umiem pisać, więc sama sobie poprawię tekst”

Wiem, jak trudno jest złapać dystans do swojego „dzieła”. Oprócz tego, że niektórym autorom towarzyszy przekonanie, że są dziećmi Kinga i Axellson – sama piszę i też uważam, że wychodzi mi to całkiem sprawnie – to są do tekstu zwyczajnie przywiązani. Również emocjonalnie.

Ale nawet jeśli nie mamy wybujałego pisarskiego ego, trudniej nam jest wprowadzać zmiany albo samodzielnie wychwycić błędy. Możemy nie mieć pojęcia, że jakiś zwrot jest rusycyzmem albo kalką językową.

Od tego są te dodatkowe oczy, które patrzą na tekst z dystansu, bez emocjonalnego ładunku, na zimno. Obiektywnie stwierdzają, co jest do dopracowania i ulepszenia. Przy okazji od razu dostajesz coś na kształt opinii od pierwszego (czy drugiego, zaraz po mamie :)) czytelnika. A jeśli piszesz do sieci, to wiesz, jak trudno teraz otrzymać komentarz do swojego tekstu – chyba że to kontrowersyjny twór, który będzie hulał po sieci. Choć wtedy raczej nie ma co się mocno sugerować losowym feedbackiem…

Akademia korekty tekstu – opinia. Czy warto się zapisać?

„Korektor zmieni mój styl pisania”

Kiedy mam coś namieszać w czyimś tekście, zawsze pamiętam o moim wierszu z religii i o tym, co mi przyświeca podczas pracy: autor ma pozostać sobą. To jest ciekawe: z jednej strony zwłaszcza początkujący korektorzy boją się nanosić sporo zmian, a z drugiej – nie można ich zrobić za dużo, bo styl autora zostanie zgubiony. Dlatego najlepszy feedback, jaki usłyszałam, to: „To wciąż mój tekst, tylko jakiś lepszy!”.

Podczas ulepszania tekstu mogę zmienić szyk zdania, znaleźć synonimy, zasugerować lepszą opcję na powiedzenie tego samego. Ale nie za wszelką cenę. Przykład? W sieci są ważne krótkie zdania, bo czytelnicy w większości skanują treść i potrzebują prostego przekazu. Chwilami miałam już pierdolca na tym punkcie, ale w końcu powiedziałam: „basta”. Jedna z osób, której teksty ulepszałam, składała zdania co prawda złożone, ale to wyrażało jej styl. Rozbijając jej opowieść na krótkie frazy, tylko zrobiłabym z autorki dziwną maszynę.

Pomyśl również: gdyby ktoś dał Ci do sprawdzenia tekst – czy pisałabyś go od nowa? Bez sensu, za dużo roboty!

Zaufanie do korektora. Co jeśli pokaże gdzieś mój tekst?


Przyznam, że nigdy nie pomyślałabym, że się tego obawiasz. W głowie mi się nie mieści, że możesz bać się korektorskiej niedyskrecji albo że tekst trafi w niepowołane ręce… Ale nie na jednej grupie Facebookowej człowiek zerka, co się wyprawia z komentarzach, więc któregoś razu i na taką obawę trafiłam.

Redaktor czy korektor, jeśli odwali coś takiego, jest po prostu spalony. Tak jak w każdym zawodzie: jeśli przecierasz szlak i robisz coś takiego, jesteś przegrana! Wierzę, że to naprawdę muszą być sporadyczne przypadki. Większość osób jest dyskretna i wie, jak – frazes alert! – świadczyć usługę na najwyższym poziomie.

Wpadnij również tutaj: Po co robić transkrypcje podcastów? Po to samo, co napisy do stories

„Chyba mnie nie stać”. Ile kosztuje korekta?

Ostatnio robiłam korektę tekstu blogowego i autorka tekstu musiała mi zapłacić całe 15 złotych brutto… Czy to wystarczająco rozwiewa wątpliwości co do pieniędzy? Trochę się oczywiście podśmiewam – wspomniana kwota nie oznacza, że korekta to zupełnie tania sprawa albo że ja nie umiem się wycenić. Chodzi raczej o to, że tekst tekstowi nierówny i wcale niepowiedziane, że zapłacisz jak za zboże.

Trudno o tym dyskutować, bo to kwestia priorytetów. Gdybym miała wydać powieść, wydałabym pewnie krocie na redakcję i korektę – zapłata komuś za pracę byłaby mniej bolesna niż widok błędów, które potem na pewno wyłapałabym już po wydruku.

Jeżeli nie jesteś przekonana o ważności tej usługi, to każde pieniądze będą za duże. Dodam jednak, że na rynku korektorskim jest wiele początkujących osób, które chętnie podejmą się darmowych praktyk albo wykonania korekty za niższą stawkę – każdy jakoś zaczyna i proszę tu nie krzyczeć o psuciu rynku.

Poza tym zawsze możesz wysłać próbkę, którą korektor wykona nieodpłatnie. Tym samym od razu zobaczysz, jak pracuje wybrana osoba – jak nanosi poprawki, komentarze i tak dalej. Wyklucza to więc późniejsze rozgoryczenie, że czas zapłacić fakturę za usługę, z której w ogóle nie jesteśmy zadowoleni.

Kwestia wyceniania usług to na pewno temat na całkiem inną historię. Bo trzeba też pamiętać, że taki redaktor też chce zapełnić lodówkę, opłacić podatki i te inne przyjemności związane z prowadzeniem własnej firmy. No, ale o tym innym razem.

Podstawa to: pytać. Jeśli na stronie korektora nie ma cennika, wyślij maila. Człowiek po drugiej stronie oszacuje kwotę, a Ty po prostu się na nią zgodzisz lub nie – tak to działa w kapitalizmie.

akademia korekty tekstu

Korekta tekstu to inwestycja – Twój tekst będzie lepszy w odbiorze. Jeśli piszesz do sieci, poprawny językowo wpis na pewno lepiej sobie tu poradzi, a to przełoży się na różne korzyści dla Twojego tekstu czy nawet biznesu.

Dobry korektor nie będzie wytykał Ci błędów. Nie podsunie bez pytania zasad, według których powinnaś coś napisać, ale on z wielką łaską zrobił to za Ciebie. Dobry korektor nie zmieni Twojego stylu, nie odda też tekstu w niepowołane ręce. Jeśli dobrze pójdzie, z przyjemnością zapłacisz mu za pracę. To co, umawiamy się na małą próbkę?

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.