Generalizacjo kochana! Dziękuję ci, że wpadłaś. Dzięki temu znowu mogę wrzucić wszystkie indywidualności do kilku ogólnych worków.
Zastanawialiście się kiedyś, z jakich grup pochodzą rowerzyści, którzy wjeżdżają w Was na chodnikach i znienacka pojawiają się na pasach, oczywiście nie schodząc z bajków? Albo ci, którzy tak bardzo chcą wytłumaczyć Wam, że rower jest jedynym słusznym środkiem transportu?
Janusz
Kupił rower w markecie i na tym skończyła się jego inwestycja w sprzęt. Łańcuch tego jednośladu jest bardziej rudy niż Januszowej Haliny kok. Rower marki Torphedos z torpedy może mieć tylko napęd, a hałasuje bardziej niż pasek klinowy w daewoo tego pana. To oczywiście nie przeszkadza Januszowi, bo swoim rowerkiem pomyka tylko na działkę. Jako zabezpiecznia dla roweru używa linki i nie dało mu do myślenia nawet to, że przeciął ją samodzielnie, kiedy wychodząc ze sklepu z reklamówką piwa zorientował się, że zapodział kluczyk.
Rodzinka
Jadąc za nimi trzeba uważać na zakrętach, bo aby płynnie skręcić potrzebują więcej miejsca niż tiry. Myślą, że szerokość drogi rowerowej jest dopasowana akurat do ich kochającej się ekipy i ani myślą jeździć gęsiego. W takim peletonie najmniej szczęśliwe są brzdące, które co chwilę są ofukiwane przez dorosłą część załogi i tym samym przysięgają sobie, że do końca życia będą grały w plejstejszyn zamiast udać się z rodzicami na przejażdżkę.
Ostrokołowiec
Członek sekty. Myśli, że his legs are his gears i tak dalej. Namiętnie lajkuje wszystkie posty z ostrokolskich fanpejdży, a najchętniej te fotki, na których ukazane jest coś, co mogłoby być rowerem… gdyby nie przypominało okazu z muzeum przyszłości.
Zwolennik minimalizmu tak duży, że gdyby rowery mogłyby jechać bez pedałów, na pewno czym prędzej leciałby po śrubokręt. Aby przetestować dziewczynę, nie każe jej upiec naleśników, ale sadza na ostre i poleca w pierwszych metrach użytkowania roweru zjechać z kilometrowej góry. Prawdopodobnie dlatego do dziś jest sam; twierdzi, że wszystkie porządne laski wyginęły.
Luzak
A raczej… olewator. Pan drogi, krzyczący zniesmaczonym tonem „przepraszam” do Bogu ducha winnych ludzi, idących po chodniku. Sygnalizacja świetlna nie jest dla niego, prawa strona chodnika też nie. Olewator nie widzi też potrzeby podnoszenia dupska przed wjazdem na krawężnik. Rower w jego władaniu czuje się jak Szisza pod opieką Elmirki. Przed zakupem bajka powinien przechodzić testy psychologiczne.
Wyczynowiec
Dla niego cały świat jest placem zabaw. Najczęściej zobaczymy go na rowerze, na którym jazda wyklucza choćby najmniejsze wyprostowanie kolan. Najnowszą zajawką wyczynowca jest pedałowanie rękoma – inny sposób jest dla słabych. Tak jak kask.
Kolarz
Mało kto potrafi zarejestrować go w pamięci głowy lub telefonu inaczej niż jako neonową rozmazaną plamę. Przebiera nogami z taką kadencją, że „One day” w offbicie to dla niego podjazd. Każde czerwone światło zmusza go do nieekonomicznego wysiłku – musi powstrzymać swój pęd i nacisnąć guzik na stoperze, żeby nie zaniżać średniej prędkości. Jeżdżenie w rytmie na Indoor Cyclingu traktuje występek przeciw kolarskiemu przykazaniu.
Społecznik
Należy do Masy Krytycznej i wszelkich innych grup, które chcą działać na rzecz tego, by rowerzystom jeździło się lepiej. Czasem walczy z wiatrakami, czasem usłyszy dobre słowo od rowerowej braci. Chodzą słuchy, że na dobranoc czyta kodeks drogowy, bo zna na pamięć wszystkie przepisy drogowe ze szczególnym uwzględnieniem tych dotyczących rowerzystów.
Bike nazi
Spotykany często w gronie społeczników. Jego życiowe motto brzmi: „Życie jest jak jazda na rowerze. By utrzymać równowagę, musisz jechać naprzód”. Zamiast powtarzać sobie to co rano, koduje w głowie: „Samochody zanieczyszczają miasto. Samochody utrudniają życie rowerzystom. Peace, love i dwa pedały – tak wyglądać ma świat cały”.
Uf. Czuję się totalnie rozjechana przez nich wszystkich.