Jesień. Chętniej chodzi się po domu na palcach, kot częściej zostawia ślady sierści na szarych dresach. Z ochotą sięgam po kawę zbożową muśniętą miodem, pamiętając, że to przecież, jak wskazuje nazwa, to wielce zakazane zboże. No trudno.
Kiedy biegacze robią życiowe rekordy na zakończenie sezonu, ja o bieganiu ledwo myśląc, mimo że życiówki w perspektywie, wynoszę ostre z mieszkania. Biała piękność nie pasuje do jesiennej kolorystyki – raczej stanowi dla niej kontrast. Tak, ten biało-błękitny obłok tuż nad bydgoskimi chodnikami to ona. Skupiam się na tej chmurce, na radiu z każdej perspektywy, na jesiennym podjadaniu i niwelowaniu jego skutków podczas jeżdżenia w miejscu interwałów długiego czasu i w efekcie… nie mam zbyt wiele do powiedzenia.
Jesienna playlista na rower
To minie; wtedy znów znajdą się słowa, by móc w końcu wrzucić swoje trzy grosze na temat rzeczy, o których nie mam pojęcia, albo tych, o których wiem zbyt dużo. Póki co jednak korzystam z jesiennej ciszy w głowie i bloga wypełniam tylko efektem ponownego zafixowania się głowy ostrokołową tematyką. Oto garść utworów, które, ujęte w najróżniejszych listach „fixed gear”, dosładzają mi tę rzeczoną zbożówkę.
<
A Ty czego słuchasz jesienią?