Jak zacząć: copywriting, korekta, wirtualna asysta

Kategoria:

Czy to prawda, że ludzie najczęściej pytają Google o to, jak zacząć coś robić?

Nie wiem, jakie są statystyki, ale co do Ciebie to chyba by się zgadzało. Interesuje Cię, jak zacząć pisać teksty na zlecenie, pracować ze słowem albo zostać wirtualną asystentką. Albo osobą robiącą to wszystko, zupełnie jak ja.

Chętnie opowiem Ci o tym, jak zaczęła się moja droga. Jeżeli wolisz posłuchać podcastu na ten sam temat, wpadnij tutaj:

Czy miałam doświadczenie w pisaniu?

Tak, od zawsze byłam dobra z polskiego.

Usłyszałaś parsknięcie, które było tłem powyższego zdania? Pewnie nie, więc od razu Cię wtajemniczę: to była ironia. Tak jak wiele firm reklamuje się najwyższą jakością usług i wychodzeniem naprzeciw potrzebom klienta, tak wiele copywriterów mówi, że od zawsze kochali pisać i mieli piątki z polaka. Wiesz już, od czego zacząć opisy na swojej stronie internetowej…

A teraz przechodzimy do rzeczy, bo ważne jest dla mnie, abyś znała tło mojej ścieżki. Nie było tak, że któregoś poranka obudziłam się z olśnieniem, że będę pracować ze słowem. Jestem z wykształcenia dziennikarką i kulturoznawczynią, pracowałam w portalu Moje Miasto, a potem Nasze Miasto Bydgoszcz i w Gazecie Pomorskiej. Wcześniej robiłam praktyki u pewnej świetnej rzeczniczki prasowej i przez 10 lat prowadziłam audycje w Radiu Uniwersytet. Od 2014 istnieje blog, który właśnie czytasz.

Wiem, z czym się je pisanie. I pisanie do internetu. Nie zaczynałam od zera.

W moim przypadku więc nie trzeba było zdobywać od zera wszystkich kompetencji, a „jedynie” je uzupełnić o copywriting i korektę, a potem nauczyć się obsługi kilku narzędzi (np. do mailingu). Podczas pierwszej ciąży zrobiłam szkolenie Zostań copywriterem Ewy Szczepaniak, a kiedy moje pierwsze dziecko miało kilka miesięcy – Akademię korekty tekstu Ewy Popielarz.

Łączna inwestycja: ponad 3000 zł.

Później odbyłam też kurs Sprzedawaj słowem Magdy Owsiany oraz kurs o tworzeniu treści Jacka Kłosińskiego.

Zdarzyło mi się uczyć czegoś o Instagramie, ale spuśćmy na te gnioty i moją głupotę zasłonę milczenia. Tak samo jak na wiele e-booków, które mogłam odpuścić, a w to miejsce pisać. Liczę, że wyciągnęłaś słuszny wniosek z tego akapitu – bo oto przechodzimy do kolejnego.

Silna motywacja

Weszłam na tę ścieżkę zawodową, kiedy byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem. Było dla mnie bardzo ważne, aby móc z nim być w domu jak najdłużej. To samo dotyczy drugiego dziecka. Nie widziałam się już w korporacji i nie chciałam do niej wracać, zależało mi na pracy w domu. No i zwyczajnie pragnęłam pisać… Wszystkie te czynniki do tej pory pomagają mi uprawiać tę ekwilibrystykę zwaną na internetowych salonach rozkręcaniem biznesu na macierzyńskim.

Znasz już tło. To teraz przykłady, jak zaczynałam.

Jak zacząć pisać blogi firmowe?

Robiąc kurs Zostań copywriterem zaczęłam pisać wpisy na blogi firmowe zaprzyjaźnionych osób. Robiłam to albo za darmo, albo za kwoty mniejsze od moich dzisiejszych stawek. Były to bliskie mi wówczas osoby, które akurat startowały ze swoimi biznesami, a ja potrzebowałam nie tyle kasy, co doświadczenia.

Natomiast jedno z pierwszych dobrze płatnych zleceń na artykuł na blog firmowy dostałam dzięki poleceniu mnie przez przyjaciela na jednej z grup na Facebooku.

I to jest pierwszy raz w tym tekście, kiedy podkreślam znaczenie relacji. Jeżeli masz taką możliwość, dlaczego by nie zacząć w ten sposób? Pamiętaj, że polecenie świadczy również o polecającym, więc zadbaj o to, aby nikt się nie musiał potem wstydzić za Twoją pracę – czy raczej jej brak.

Jeżeli nie masz jeszcze portfolio czy doświadczenia, a chcesz zająć się pisaniem tekstów na zlecenie, blog osobisty – niekoniecznie z prywatą w roli głównej – będzie dobrym miejscem pokazania Twojego stylu i warsztatu. Wspomnę o tym jeszcze w dalszej części tekstu.

Pierwsze zlecenie na montaż dźwięku

Droga do mojego pierwszego zlecenia na montaż to klasyczny przykład pomocy bez oczekiwania wzajemności. Na jednej z grup na Facebooku podpowiedziałam dziewczynie, która pytała o programy do montażu podcastów. Po krótkiej rozmowie w komentarzach napisała do mnie, że w sumie nie chce jej się tego robić samodzielnie, i czy mogłabym pomóc.

Pamiętam, jak wtedy ochujałam – po 10 latach nieodpłatnego działania w Radiu Uniwersytet wezmę kasę za edycję dźwięku? Jak pewnie się domyślasz, kwota była zawrotna…!

Potem montowałam cyklicznie jeden podcast, o którym może Ci kiedyś opowiem. Była potrzeba, ja miałam umiejętności, a że zlecenie wynikło ze starej dobrej znajomości – to tylko usprawniło komunikację.

Korekta – skąd brać zlecenia?

W korekcie mam chyba najwięcej znajomości, a to za sprawą Akademii korekty tekstu. Korektorskie praktyki zrobiłam u Małgosi i Natalii z Mentalsteps w ramach parowania twórców z korektorami. Trzy miesiące współpracowałyśmy nieodpłatnie, teraz czasem dziewczyny wracają do mnie z jakimś korektorsko-blogowym tematem.

Na kanwie zachłyśnięcia się redakcją i korektą dużo opowiadałam o tym na Instagramie i to też przyniosło mi kilka zleceń. Miałam okazję zaliczyć debiut w beletrystyce przy książce Bizarny Szczecin, a wynikł on w sporej mierze z dobrych relacji z pewną redaktorką i korektorką, której nazwisko nie raz padło na tym blogu. 😉

Tu lekcja jest taka, że dobrze jest dołączyć do społeczności skupionych wokół określonej tematyki. A jeśli trzeba za to zapłacić, to tym lepiej. Nieco upraszczając – są tam ludzie, którzy już przywykli do tego, że się za coś płaci. Ale głównie chodzi o kontakty, wspólne zainteresowania, wartości. To tam chętniej szuka się osób do współpracy niż w zupełnie obcym miejscu.

Wiedz też, że czasem nie musisz jak szalona budować własnej społeczności, tylko być aktywną częścią czyjejś.

Znajomi korektorzy wysyłają swoje CV do wydawnictw. To też jest droga do zleceń, ale nie opowiem Ci o niej więcej, bo nie znam tego z praktyki. U mnie następny praktyczny krok będzie chyba wyglądał tak, że podeślę mojej ulubionej marce odzieżowej opisy ich produktów po korekcie.

Początki w transkrypcji

Kiedy zaczęłam wsiąkać w internetowe środowisko osób, które pracowały ze słowem, natknęłam się na transkrypcje. Klaudyna Maciąg – Kreatywa – szukała transkrybentów, z którymi mogłaby współpracować. Nie miałam w portfolio żadnej przepisanej treści podcastu, a więc spisałam ze słuchu jeden z odcinków programu Klaudyny i przesłałam jej jako przykład realizacji. Wkrótce potem dostałam od Kreatywy zlecenie.

Teraz rzadko zajmuję się transkrypcjami, robię je raczej dla stałych klientów, jeśli mają taką potrzebę. Niemniej uważam, że w pracy ze słowem warto to umieć. Podcastów przybywa, a ich twórcy wiedzą, że w ten sposób dotrą do większej liczby ludzi. Dobrze też wiedzieć, jak przełożyć treść podcastu na wpis blogowy, czyli zredagować transkrypcję tak, by dało się to czytać.

Wskazówka: jeśli chcesz być proaktywna i napisać do podcastera z ofertą transkrypcji, pokaż mu, że znasz jego program. Pisanie: „Drodzy Państwo, interesuje mnie robienie transkrypcji, jestem sumienna i terminowa” do osoby, która nadaje podcast sama, raczej nie zachęci twórcy do zlecenia. Pokazując, że wiesz cokolwiek więcej o tym programie, od razu dostajesz kilka punktów więcej.

Zdarza się, że osoby pracujące ze słowem zajmują się przepisywaniem tekstów. Są jeszcze różne stare kroniki pisane ręcznie i potrzebny jest zapis cyfrowy tych treści. Przez kilka tygodni miałam takie zlecenie. Widzisz, ile rzeczy można robić. 😀

Blog i Podkastynacja

Tworzenie własnego contentu jest nieocenionym sposobem na przyciągnięcie do siebie klientów. Powinnam teraz powiedzieć, że przyczynia się to do budowania Twojego wizerunku eksperta, ale ilekroć używam tego sformułowania, ktoś na świecie przewraca się na rowerze. Dlatego powiem Ci, że w ten sposób pokazujesz człowiekowi po drugiej stronie, że znasz się na rzeczy.

W przypadku copywritera, korektora czy wirtualnej asystetnki będzie to chociażby pokazanie swojego stylu pracy, zamieszczanie podpowiedzi na temat poprawnego pisania albo zwyczajnie: pisanie w swoim stylu i zaprezentowanie swojego warsztatu. Zdarzyło mi się dostać zlecenie dlatego, że klient przeczytał moje teksty i stwierdził, że udźwignę konwencję jego specyficznie prowadzonego bloga. Mnie się bardzo opłaca bycie sobą w internecie.

Innym przykładem współpracy na bazie bloga są moje działania z Marcinem, którego serdecznie pozdrawiam – Marcin znalazł mnie dzięki temu, że poleciłam jego stronę w ramach akcji Share Week w zamierzchłym 2015 roku. Okazało się, że mogę go wesprzeć przy jednym z jego projektów, a potem przerodziło się to w długofalową współpracę. Czy pomyślałam, że w ten sposób wpadną mi zlecenia i nowa znajomość? Bynajmniej.

Kilka zleceń dostałam też od osób, które słuchają Podkastynacji, a ja akurat opowiadałam o tym, jak to jest oddelegować jakieś zadanie. A ktoś inny odnalazł w moich słowach swoją filozofię i już nam było do siebie bliżej.

Chyba już nie muszę przekonywać Cię o tym, że…

Content is a king

Mając takie doświadczenia, że ktoś przyszedł do mnie dzięki blogowi albo podcastowi, dwa razy przemyślę, zanim wezmę słabo płatne zlecenie. Bo czasem bardziej opłaca się stworzyć coś bez natychmiastowej gratyfikacji na swoje kanały w internecie, niż spędzać godziny, pisząc tekst za słabą stawkę. Zachęcam Cię do wytrzymania aż do momentu, kiedy odbierzesz zapłatę za content w postaci superklienta.

Jako osoba pisząca musisz mieć miejsce, w którym pokażesz swoje teksty. Zawodowo będziesz pisała w imieniu kogoś, anonimowo, najczęściej bez możliwości zaprezentowania stworzonej treści. Twoje portfolio czy styl powinny więc znaleźć inną oprawę. I niekoniecznie musisz robić 100 porad, jak napisać dobry tekst, jak dobrze pisać pod SEO itd. Oczywiście – możesz! Ale to tylko jedna z dróg. Na internetowym poradnictwie się życie nie kończy. Pokaż czytelnikowi, że potrafisz wzbudzać emocje – to dla niego dobra wróżba, bo będzie oznaczała, że zrobisz to samo z czułymi strunami jego klientów.

Relacje – wymienianie się zleceniami

Kiedy byłam w ciąży z drugim dzieckiem, na moją instaskrzynkę wpadały pytania o korektę tekstów. Nie miałam opcji się ich podjąć, więc odsyłałam klientów do swoich znajomych korektorek. Teraz niejednokrotnie to do mnie wraca. Dlatego znów wspomnę o tym, jak ważne są relacje.

Co prawda kwestia poleceń nie zawsze działa dobrze, bo klient Twojej koleżanki nie musi być Twoim klientem… Ale na samym początku aż tak się tego nie analizuje. Po prostu się rozkręca tę machinę.

Powyższe przykłady są wzięte z praktyki i pokazują, że nie zawsze musisz walić drzwiami i oknami do firm, które wrzuciłyby Twoje CV do niszczarki, gdyby tylko nie przyszło drogą elektroniczną. Oczywiście jeśli zależy Ci na pracy w określonym przedsiębiorstwie, to śmiało – jeśli zamykają drzwi, pukaj do okna. Jeżeli jednak nie masz takiego parcia na jeden podmiot, po prostu rób. Liczy się energia, ruch: jestem przekonana, że jak robisz, to w końcu rzeczy się dzieją. Nawet nie wiesz, skąd przychodzą.

Skoro już jesteśmy przy przekonaniach…

Giełda tekstów i słabe stawki? To Ty się na to zgadzasz

Pisać można tylko za słabe stawki…

Rozkręcenie własnej działalności jest trudne…

Klienci nie płacą, trzeba się za nimi uganiać…

Nie mam skąd brać zleceń…

Bądź skupiony na klientach, ale sprawdzaj, co się dzieje w Twojej głowie. Jeśli bliskie są Ci wyżej wymienione zdania, będzie trudno. W dobrym zarabianiu na pisaniu nie koncentrujesz się na tym, jak złapać klienta, który dużo zapłaci. Skupiasz się na robieniu tak dobrej roboty, by sam do Ciebie przyszedł. Podstawą jest też przekonanie, że Twoja praca jest warta dobrych pieniędzy.

Klienci są wszędzie. Mnóstwo firm i mniejszych przedsiębiorców potrzebuje kogoś, kto będzie dla nich pisał albo pomagał w innych sprawach związanych z contentem. Jako wirtualna asystentka powiem Ci, że niektórzy potrzebują na przykład tego, by codziennie do nich pisać, żeby pamiętali o zrobieniu czegoś. W dobie różnych aplikacji i przypominajek oni wolą człowieka.

Niektórzy umieją pisać, ale mają tyle innej pracy, że i tak muszą część obowiązków oddelegować. Liczba firm, która chce poprawić widoczność w sieci, jest ogromna – nie każdy chce to robić z agencją SEO. Popracuj więc nad swoją głową i nastawieniem, a zobaczysz, jak się zmieni Twoja rzeczywistość. Nawet jeśli w tej chwili tylko kpiąco prychasz.

Czasem jest trudno

Na początku wiele nowych rzeczy wydaje się trudnych. Ja już nie jestem na początku… i jak brzmię? 😉 To nie znaczy, że zawsze idzie mi jak z płatka. Zdarzało mi się pracować kosztem snu i cierpieć z powodu stresu i bólu brzucha przez pracę. Ale wiesz, co jest spoko? Że te trudne chwile nie tylko Cię uczą, ale również pokazują, że coś robisz. W momencie ich przeżywania masz ochotę rzucić to wszystko w pizdu, ale z perspektywy czasu są nieocenione przy podejmowaniu kolejnych decyzji.

Bardzo dużo zależy od tego, jakie masz nastawienie. Jeśli wchodzisz w pisanie na zlecenie z pozycji: „O, jak mi będzie ciężko znaleźć klientów” i: „O, jak mi będzie ciężko na tym zarobić”, to – obiecuję – będzie Ci ciężko.  

Zachęcam Cię przede wszystkim do robienia, próbowania i uczenia się na własnych błędach. Ja podsunęłam Ci kilka przykładów z życia, a teraz Twoja kolej – idziesz i robisz. Poniżej zostawiam Ci link do odcinka Podkastynacji z Sylwią Rospondek, która zaczynała copywriterską ścieżkę na etacie. Poznasz więc inną perspektywę.

Wszystkiego dobrego!

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.