Jak schudnąć? Może mniej ćwiczyć

Kategoria:
,

Zasypiam po dziesięciu sekundach od przyłożenia głowy do poduszki, biceps rośnie od targania kartonów. Co chwilę mogę też sprawdzać, czy mój przysiad z obciążeniem się do czegoś nada. Przy wbieganiu kilka razy dziennie na trzecie piętro dziękuję sobie za tabatę.

Domyślacie się zatem, że w takich okolicznościach pisanie bloga jest luksusem. Zamierzam dziś z tego luksusu skorzystać, choć rozgrzane mam wszystko oprócz palców, które ostatni raz coś grubszego stuknęły kilkanaście dni temu. Przeciążenia na szczęście nie dotyczą mózgu i nota pozostanie w moim stylu, czyli nie przemęczę się na tle głębokiego researchu, by popełnić turbo-merytoryczny tekst, a po prostu napiszę, co tam w duszy gra.

Jak już tak wieje prywatą, to pozostańmy w tym „intymnym” klimacie. Otóż ostatnio bardzo często słyszę: „schudłaś”, „znowu schudłaś”, „co robisz, że tak schudłaś?”, „ile schudłaś?”, „zeszczuplały ci nogi”. Kiedy już upewnię się, że to faktycznie do mnie (i że nie widział mnie ktoś ostatnio na fotach z licencji A) zastanawiam się, czy w ramach wystrzelenia mojego ego w górę po tym najwyższej rangi komplemencie, powinnam (zaraz po podziękowaniu) z hukiem skoczyć na wagę i sprawdzić, ile najcenniejszych w życiu kobiety cyferek (zaraz po wieku) udało mi się utracić. Potem może zrobić bifor i after „gruba foka na plaży vs. fitnesska w różowym topie” i zbierać lajki na fan page?

To ja Wam powiem, co robię, żem „schudła”.

NIC.

Nic świadomie. Nie mam planu treningowego ani dietetycznego.

Pewnie nie tego się spodziewacie, ale moje życie po prostu wróciło do normalności  i to właśnie ją widać w tych zeszczuplanych nogach (no dobra, tam jeszcze przysiady i wykroki). Dotyczy to spraw zarówno fizycznych, jak i mentalnych, które się ze sobą łączą w kwestii tak zwanego odchudzania.

Oczywiście nie jest tak, że teraz objadam się na noc, mniej ćwiczę i w nagrodę co chwilę widzę mniejsze cyferki na mierze. Nie chodzi o to, by popadać w skrajności. Mam jednak namacalny dowód na to, że nadmiar cardio to głupota, że zaliczanie zajęć byle mieć spokojną głowę, że był trening, nie ma korzystnego wpływu na formę, a czasem najlepszą jednostką treningową jest regeneracja.

TRENING

Największą zmianą jest to, że nie zapierdalam takiej ilości kilometrów jak kiedyś (chyba że spacerem) oraz w moim grafiku nie widnieje dziesięć godzin IC w tygodniu. Nawet, jeśli to drugie ulegnie zmianie, będę pamiętać, że jestem dla ludzi – niby zawsze o tym wiedziałam, ale zawsze gdzieś mnie tam poniosło, bo to w końcu takie zarąbiste zajęcie, i puls nagle skoczył do 170.

TUTAJ: NAJWIĘKSZE GŁUPOTY JAKIE ROBIŁAM DLA FORMY

Zmniejszenie ilości jednostek treningowych bezpośrednio przełożyło się na wszystko. Kortyzol nie wariuje, dzięki czemu normalnie się wysypiam, a sen przecież sprzyja traceniu na wadze. Organizm może i jest przyzwyczajony do dłuższych wysiłków i „uodpornił się” na nie, ale za to krótkie i intensywne sesje pozwalają mi utrzymać, jak to błędnie się mówi, przyspieszony metabolizm. No i, zwyczajnie, bardziej mi się chce i bardziej na trening czekam, jeśli nie robię go codziennie.

TALERZ

Brak chronicznego cardio co kilkanaście godzin korzystnie wpłynął na wyregulowanie apetytu. Nie miewam jakiegoś wielkiego ciśnienia na żarcie (no, czasem na kiszonki :)), nie czuję się wiecznie głodna. Co za tym idzie: jem normalne porcje, wystarczające. Do nowości dietetycznych podchodzę z ogromnym dystansem i nie mam ochoty wszystkiego sprawdzać na sobie. Wolę być wierna zasadzie, że jedzenie ma przede wszystkim być jedzeniem, a nie produktem. Nie udaje mi się to na 100%, ale w 80% na pewno. Czytanie składu to nie jest skomplikowane zajęcie. Najlepszym wyznacznikiem, czy coś mi służy, jest samopoczucie.

TUTAJ: DIETA KOPENHASKA PUKNIJ SIĘ W GŁOWĘ 

Słodycze? Nie będę jednak tutaj słodzić… stewią, skoro tak naprawdę przed chwilą wyjęłam z piekarnika domową szarlotkę, taką z cukrem i glutenem. Przyjęłam bowiem zasadę, że nie odmawiam sobie całkowicie cukru, widząc na przestrzeni kilku lat, że zawsze kończyło się to dość dramatycznie. Zatem słodycze robię sama. Na razie nie oznacza to lodów z kalafiora, najczęściej wystarczą ciastka bez cukru własnej roboty.

Jakoś żyję. Jakoś mieszczę się w spodnie.

MENTAL

Nie myślę o tym, by schudnąć, tym bardziej dziwi mnie każde takie spostrzeżenie z tych podanych wyżej. Nie czuję żadnej presji. Muszę to powtórzyć: moje samopoczucie jest najlepszym wyznacznikiem formy. Nie mam potrzeby odchudzenia nóg po to, by klientka w klubie nie pomyślała „ojej, jakie ona ma nogi, nie idę na IC, bo też takie będę mieć”. Nie muszę mieć sześciopaka, który będzie dobrze wyglądał na instagramie – smak węglowodanów jest przyjemniejszy niż dostanie kilku wirtualnych serduszek. Nie muszę dążyć do spełnienia czyichś oczekiwań.  Trudno o lepszy komfort. Może komfort nie odchudza, ale gdyby głowa nie miała znaczenia w tej kwestii, psychodietetycy byliby bezrobotni.

Chcę normalności w każdej dziedzinie życia, bo o nią jest coraz trudniej. Wszystko przepuszcza się przez filtr, do rzeczywistości ze sztuczną nakładką się aspiruje, porównuje się do tych, które całe życie poświęcają każdemu centymetrowi ciała zarabiającego dla nich pieniądze. Ja wolę, żebyś przyszła na zajęcia do normalnej dziewczyny i czuła się swojo u instruktorki, która ma na czym usiąść.

TUTAJ: GRUBE NOGI, WIELKI BRZUCH I CO TAM JESZCZE MASZ

W czasie, gdy miałam wrażenie, że podążam ścieżką zdrowego trybu życia, paradoksalnie czułam się najmniej zdrowo. No i nie zmniejszyłam swojej objętości. Może blisko Ci do mnie? Jeśli od dłuższego czasu zajeżdżasz się, biegasz milion kilometrów, trzymasz „dietę”, a i tak nie widzisz efektów swojej pracy, czas przerzucić się na treningi krótsze a intensywniejsze albo po prostu porządnie się wysypiać. Pamiętaj jednak, że taki tekst kierowany do Ciebie to tylko takie wróżenie z fusów. U mnie normalność i spokój najwyraźniej działają. Ty możesz potrzebować czegoś innego.

Choćby to było magiczne „ale schudłaś!”.

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.