Jak pomóc instruktorowi?

Kategoria:

 Co?! Pomagać instruktorowi? To on ma mi pomagać, to po to płacę za wejście do klubu, on ma zrobić tak, żebym ja schudł, ja wyglądał jak młody bóg, a on to i tak ma idealne życie, bo płacą mu za to, że zrobi sobie trening i w dodatku na pewno nie tyje od ciastek!!!111!!

Trolla już żegnamy.

Rower jest zasilany mocą instruktora, a on sam ładuje akumulatory nie tylko spożywając odpowiednią ilość białka, węglowodanów i tłuszczów, ale również za sprawą siły, którą otrzymuje od grupy siedzącej naprzeciwko niego.

Trzeba doświadczyć wielu kwaśnych min, by przestać się ich obawiać. Ja nauczyłam się już dawno, że to, że ktoś patrzy na mnie, jakby chciał mnie zabić w trakcie zajęć, jeśli jeszcze ośmielę się otworzyć usta, nie oznacza, że faktycznie wprowadzi mordercze plany w czyn. Zwykle osoba, która tak łypała na mnie, po zajęciach podchodziła i chwaliła przepedałowaną godzinę, przez co moja mina była podobna do dowolnej ikony z prostą kreską symbolizującą usta. Ale i tak uśmiechnięte osoby zarówno na sali, jak i innych miejscach egzystowania, zawsze produkują więcej mocy niż te lekko zsiadłe.

Nie jesteśmy stworzeniami idealnymi. Wielu z nas jest w sobie bardzo zakochanych, ale nie oszukujmy się – aprobata otoczenia jest potrzebna w tej pracy jak w każdej innej. Mamy też czasem chujowsze dni, bo obwód bicepsa spadł (on) albo wieczornym towarzyszem nie był najdroższy misiaczek, ale czekolada (ona). Nic tak dobrze nie działa na mobilizację prowadzącego jak wyczekujące, pozytywne spojrzenia zebranych. Bo nagle ma co zrobić i dla kogo, nawet z tą milką w biodrach.

Czasem też występujemy przed większą publicznością i chociaż wygląda na to, że cwaniaczymy niemiłosiernie jak ja na zdjęciu, a każdemu z nas na drugie luzak, przez pierwszy utwór mamy w nogach i głowie spinę niezłą (nie mylić ze spinem), chociaż co najmniej kilkanaście razy przesłuchaliśmy ten kawałek.

Nie trzeba przeznaczać jednego procenta podatku na rzecz chwilowo zestresowanych instruktorów, nie trzeba przynosić słodyczy na pocieszenie (ale można). Nie trzeba brać delikwentów na kozetkę psychologa, wizyty u kołczów też nie są konieczne.

Z korzyścią dla nadawcy i odbiorcy można się natomiast promiennie uśmiechnąć.

Pouśmiechajcie się trochę do nas na sobotnim maratonie. Bóg Wam zapłać!

Zdjęcie robił P. Obarski.

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.