Gdy chętnych jest więcej niż rowerów

Kategoria:

Zima to sezon ogórkowy dla wielu biznesów, ale nie dla klubów fitness. Stają się one podobne do plaży latem i lidla w okresie karpiowym.

Dla instruktorów to czas jednocześnie miły i wymagający. W końcu zajęcia w komplecie dają dużą satysfakcję. W okresie zimowym jest to normalka i to jest ten miły akcent. Czas ten również sporo od nas wymaga: pojawia się wiele nowych osób, trzeba umiejętnie dobierać poziom zajęć, wprowadzać ludzi w ten nowy dla nich świat. Niestety (stety?), trzeba też trenować asertywność. W przypadku zajęć fitness nie ma większego problemu ze wstępem na zajęcia. Wystarczy kawałek wolnej podłogi i jedynym ograniczeniem jest to, czy wsadzimy komuś łokieć w oko podczas rozgrzewki.

Bez roweru nie pociśniesz…

Jeśli zaś chodzi o indoora, oczywistym jest, że do treningu trzeba mieć rower – najlepiej nie swój. W związku z tym wiele klubów decyduje się na wprowadzenie rezerwacji na zajęcia, kończąc z zasadą „kto pierwszy, ten lepszy”. Okazuje się jednak, że również w tym przypadku trzeba ustalić obowiązujące zasady… Optuję za tym, by rezerwacja była ważna do pięciu minut przed rozpoczęciem zajęć. Oznacza to, że jeśli chcesz wpaść pojeździć na 18:00, o 17:55 jesteś już na sali. W przeciwnym razie Twoja rezerwacja przepada i na zajęcia wchodzi ktoś, kto się pojawił bez zapisów albo jest na liście rezerwowej.

Pomyślisz, że to niesprawiedliwe: w końcu zapisywałeś się, to rower powinien czekać. Tak, zgadzam się z tym. Niestety, nie wszyscy są tak słowni i najczęściej zdarza się, że brak punktualnego przyjścia oznacza nieprzyjście w ogóle. Rower stoi niewykorzystany, a chciało na nim pojechać z pięć osób… Przykro jest odprawić z kwitkiem kogoś, kto przychodzi na salę o 18:01 i widnieje na liście. Ale już brać do siebie focha kogoś, kto przybywa po rozgrzewce i ma pretensje, że nie ma dla niego miejsca, nie uważam za konieczne. Rozumiem,że foszek może się przedłużyć i już nie zobaczę spóźnialskiej na zajęciach, ale takie ryzyko trzeba podjąć, by ktoś inny mógł skorzystać.

Indoor cycling zimą to trening luksusowy!

Wiem, że to usługa, że płacisz za nią, że czasem trudno dojechać na czas w popołudniowych godzinach, bo poślizg w pracy albo gorzej – na drodze. Mimo tej wiedzy musimy czasem postąpić inaczej, niż jest od nas oczekiwane przez rezerwujących miejsce. Trening ma się zacząć punktualnie, bez rozpraszaczy w rodzaju instruktorskich tłumaczeń, dlaczego miejsce nie było grzane. To sprawi, że nadal będzie on trochę… luksusowy. W końcu takim się staje, skoro dostęp do niego mają tylko najwytrwalsi.

I spokojnie. Postanowienia noworoczne zaraz się skończą.

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.