Dzień nóg

Dzień po treningu nóg. Od kuchni

Kategoria:

 

Słoneczny, wolny od pracy poniedziałek po wymagającym weekendzie – taki dzień aż prosi się o to, by dopieścić organizm. Wizyta u kosmetyczki? Całodniowa wycieczka do SPA? Masaż?

Niee, a skąd. Trening obwodowy o ósmej rano. 

Pięć stacji na górne partie ciała, pięć na dolne, kolejne pięć na brzuch i ku ogólnej kondycji. Powtarzamy trzy razy. Prosty przepis na zajebisty trening. O pierwszej i trzeciej części pamiętam tylko przy przeciąganiu się, kiedy orientuję się, że mam przy żebrach coś poza tłuszczem. Środkowa część, powiązana z nogami, będzie odzywać się jeszcze przez kilka dni.

Każdy szanujący się bywalec siłowni wie mniej więcej, jak wygląda trening nóg i na czym polega osławiony „day after leg day”, czyli dzień po nim, a nawet dwa. Niestety, wciąż pozostaje to wstydliwą kwestią, poruszaną tylko przez najbardziej odważnych osiłków. Nawet najbardziej zagorzali użytkownicy słów powszechnie uważanych za obraźliwe, z pewnym zawstydzeniem mówią o „siadaniu na kibel” właśnie w TE DNI. Cóż – możemy oczywiście zdecydować, że nie robimy treningu na tę partię, ale przecież nie chcemy wyglądać jak lizaki. Dlatego teraz ja staję przed Wami na moich chwiejnych, potreningowych nogach, i mówię: do trudnych dni można się przygotować!

Dzień po treningu nóg: toaleta

To sprawa kluczowa. Nie można jej pominąć, bo… nie umiemy jej pominąć. Trudno zmienić układ łazienki na taki, który będzie nas wspierał podczas walki o równowagę. Podczas wybierania mieszkania Twoja spaczona siłowniowo głowa ma jeszcze szanse wybierać, ale umówmy się, że częściej jest odwrotnie – najpierw mieszkasz, potem robisz przysiady. W takim wypadku należy korzystać z tego, co jest. Jako podpora najlepiej sprawdzi się wanna i pralka – doceń i czyść regularnie. Ewentualną pomocą może służyć ściana. Jeżeli to nie wystarcza, zagadaj do twórcy tego mema, może zdradzi sekrety konstrukcyjne takiego rozwiązania.

Dzień po treningu nóg: organizacja dnia

Dzień po treningu nóg to idealny czas, by docenić swoją pracę za biurkiem. Jeżeli masz problem z usiedzeniem w miejscu, a w perspektywie pojawił się właśnie dzień spędzony na krześle, zafunduj sobie dobę wcześniej porządny wycisk przysiadowo-wykrokowy. Dodatkową porcję koncentracji przy stole zapewnia nic innego, jak obawa przed bólem towarzyszącym wstawaniu z krzesła. Rozpraszanie się wyprawami do lodówki zostaje wykluczone z uwagi na jej oddalenie od biurka (nie, nie pracujemy przy lodówce). Do toalety nie wybieramy się, bo… patrz wyżej.

Kwestią problematyczną jest fakt, że pracownicze biurko może znajdować się poza miejscem zamieszkania. Kto by powiedział, że może to przynieść swego rodzaju wyciszenie? W przypadku, kiedy docieramy do pracy pieszo, pierwszy raz od wielu dni nie pędzimy na złamanie karku, by zdążyć na zielone. Raczej, patrząc z pewną pogardą na łamanie przepisów przez innych, majestatycznie docieramy do przejścia dla pieszych, udając, że wcale nam się nie spieszy i w duchu dziękując niebiosom i zarządowi dróg za czerwone światło.

Uwaga! W naszej kulturze w te dni warto unikać przejść bez sygnalizacji. Tempo pokonywania pasów nie jest zbyt żwawe, co może spowodować poirytowanie kierowców, którzy przytrą nam lakier na obolałych pęcinach.

Dzień po treningu nóg – rodzina

Jak wiadomo, trudne dni najczęściej odbijają się na otoczeniu. Jeśli nie prowadzimy kalendarzyków treningowych, warto, byśmy po prostu informowali, że bardzo dawno nie robiliśmy takiego treningu i prawdopodobnie będzie on się odbijał na wszystkich dłużej niż jedną dobę po. Day after leg day wyłącza nas z codziennych czynności wymagających czegoś więcej poza leżeniem i wygodnym siedzeniem, przez co możemy być oskarżeni o królewskie zapędy i domowy mobbing. Na to jednak, oprócz ostrzeżenia bliskich, nie mam żadnej rady, gdyż… żadna nie podziała. Przecież to istny kabaret – dlaczego odbierać im prawo do śmiechu…? Następnym razem – w ramach zemsty – zabierzesz ich ze sobą. Informując oczywiście, że nic nie wiesz o porządnym treningu, dopóki nie pociśniesz nóg. 

No dobrze, to wy róbcie pierwsze majowe przysiady, dbając nie tylko o swoje nogi, ale i pośladki, a ja… Halo, służba, skończył mi się napój i hamak przestał się bujać!

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.