The day (year) after marathon

Kategoria:

Wczoraj odbył się 15. Poznań Maraton. Oglądając zdjęcia z trasy (na której można było zobaczyć przekrój zawodników: od typowego biegacza przez panią w różowym tiulu po pana padającego na kolana na mecie z pierścionkiem – ach, ten herozim pobiegowy), moje wspomnienia wylały się z myślodsiewni. Rok temu przebiegłam maraton. A w zasadzie dwa; to już mówiłam. Pierwszy i ostatni.

Obojętnie, czy przetruchta się ten dystans, połowę przejdzie czy przebiegnie na petardzie u boku Kenijczyka, zapada on (dystans, nie Kenijczyk) w głowę (i w nogi) i gości się w niej jeszcze kilka miesięcy na stabilnej pozycji. Nie wypchnie go byle uwaga od szefa, nie przegra ważnością z fochem współlokatora. 42,195 km w głowie obejmuje rządy w mentalu na długi czas.


No dobra, ale dobiegasz na tę metę i co?


1. Że czujesz się kozakiem, to pisać nie muszę – zajrzyj na któryś z biegowch blogów, endorfińskie potwierdzacze tej tezy na pewno tam czekają. Ja dodam, że wiele rzeczy ulega przewartościowaniu, a to z tej prostej przyczyny, że rośniesz w siłę. Niemożliwe staje się możliwe (konkurs na największy frazes na blogu właśnie został rozwiązany), a tym samym chcesz zmieniać świat: pojechać na misje, zmienić pracę albo posprzątać w szafie. Oczywiście nie trzeba przebiec maratonu, by chcieć wprowadzić jakieś pozytywne zmiany w życiu, ale jeśli już się to zrobi, można być niemal pewnym, że to życie się na trochę poprzewraca.

2. To ciekawy czas dla Twoich relacji z… Organizmem. Trzeba go uważnie słuchać i dawać, czego potrzebuje. Z okresem pomaratonowym, oprócz lekkiej głowy i ciężkich nóg, kojarzą mi się puchate lub żółte przedmioty, a to dlatego że poduszka i banany stały się moimi przyjaciółmi.  Nie poświęciłam wiele czasu na regenerację – czekało mnie szkolenie tydzień później, potem Evolution Ride – kto chciałby odpoczywać? Ale pamiętaj, Organizm zawsze się upomni. Mój chciał bananów. I spania.

3. Jeśli masz tyle szczęścia co ja i po biegu zawsze ktoś czeka na Ciebie na mecie, pozostali Ważni Ktosie ślą smsy z gratulacjami, przesyłają zdjęcia z kciukami, a dziadkowie odmawiają zdrowaśki, by bieganie nie skrzywiło Ci serca (skoro już zrobiło to z głową), uświadamiasz sobie, że cała niezależność i inne radości w pojedynkę tak naprawdę nie mają wielkiego uroku.



I jeszcze kilka zdań mądrowania. To zrób inaczej niż ja-debiutant:



1. Sen w noc poprzedzającą maraton – zadbaj o komfort. Pięć godzin snu w mega ciepłym pokoju naprawdę daje w kość i jest wręcz pewne, że na trasie skapitulujesz prędzej, niż po ośmiu godzinach chrapania w porządnym klimacie. Równie ważna jest regeneracja po maratonie. Oczywiście nie chodzi o przykucie się do kanapy na siłę, ale dwa kolejne duże wyzwania sportowe w kolejnych dwóch tygodniach mogą być lekkim przegięciem, jeśli nie jesteś zawodowcem.

2. Buty. Wielokrotnie mówię o tym, jak ukończyłam maraton w nowych asicsach, ale tak naprawdę to nie jest fakt, którym należy się chwalić. Buty na maraton to podstawa, więc nie ma co biec w takich bez porządnej amortyzacji i tych, które jeszcze nie spróbowały ani kilometra asfaltu.

3. Lodówka. Jeśli już wstajesz do lodówki o czwartej rano, nie jedz bigosu. Zjedz czekoladę.

Po roku również mówię, że przebiegłam dwa maratony. Tyle że już trochę inaczej. Pierwszy (w Poznaniu) i ostatni jednak nie w czasie przeszłym, a osadzony w przyszłości. Więc nie obiecuj, że to Twój ostatni taki bieg.

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.