Droga Redakcjo,
ostatnio byłam świadkiem frustrującego zdarzenia. Wyjeżdżając z parkingu na ulicę główna samochód musi przeciąć ścieżkę rowerową. W zależności od ruchu samochód stoi tam dłużej lub krócej. Jest to normalna sprawa. Dlaczego więc rowerzysta (oczywiście profesjonalista strój/buty/kask i rower się zgadzaja) wściekle wali w tył samochodu i odgrażając się używa kilka niecenzuralnych słów w kierunku kierowcy i odjeżdża. Jako osoba korzystająca zarówno z samochodu jak i z roweru nie jestem w stanie takiej sytuacji zrozumieć. Tym bardziej, że na chodniku nikogo nie było, a manewr ominięcia samochodu nie wymagał żadnych wyjątkowych umiejętności…
Olimpia
***
Droga Olimpio,
Pewnego razu jeden z członków naszej redakcji zamierzał przejechać na rowerze przez ulicę w okolicy Trasy Uniwersyteckiej w Bydgoszczy. Tam, jak wiadomo, przewidziano ścieżkę rowerową obok przejścia dla pieszych, więc gdy pojawiło się zielone światło, mógł to zrobić bez przeszkód. No, prawie bez nich – na ścieżce stało auto, które miało „zieloną strzałkę”. Kierowca samochodu najwyraźniej nie obliczył, że się nie zmieści czekając na swoją kolej do warunkowej jazdy. Tym samym rowerzysta został uziemiony. Chociaż nie zgłaszał żadnych zażaleń oprócz tych wewnętrznych, nie robił scen ani nie uderzał w samochód, kierowca otworzył szybę i częściowo do ucha współpasażera, a częściowo do rowerzysty, zaczął się wydzierać, że on nie ma jak jechać, to nie jego wina, że tak stoi blokując ruch, że rowerzysta nie ma się tak gapić.
Tę sytuację przytoczyliśmy dla małego kontrastu. Niestety, w społeczeństwie, w którym każdy, niezależnie od środka transportu, czuje się panem „swojego” kawałka drogi, takie akcje wciąż będą się powtarzać. Pytanie tylko, jak do nich podejdziemy – okazując przez 5 minut odrobinę tolerancji i uzbrajając się w cierpliwość, czy wyzywając, próbując krzykiem dowieść swojej racji. Infrastruktura jeszcze długo nie będzie dostosowana tak, by nikt nikomu niczego nie blokował, albo by całkowicie bezpiecznie czuł się zarówno pieszy, jak i rowerzysta i kierowca samochodu. Co więcej, nawet jeśli w końcu tak się stanie, wciąż wszystko zależy od człowieka…
Który spokoju na drodze może uczyć się już teraz, w nieco trudniejszych warunkach.
Reasumując: rozumiemy podirytowanie rowerzysty, o którym wspomniałaś, ale absolutnie nie pochwalamy sposobu, w który postanowił się do Was zwrócić. Co nam pozostaje, jak… robić dobro? 🙂
Redakcja