Wulgaryzmy

Dlaczego przeklinamy? Bonus: kilka zacnych wulgaryzmów po angielsku

Kategoria:

Dlaczego przeklinamy? Czy używanie słów powszechnie uważanych za wulgarne świadczy o naszym wychowaniu i kulturze? A może wulgaryzmami można sobie porządnie ulżyć?

Poniższy tekst to transkrypcja podcastu, którego możesz również wysłuchać, klikając play. 🙂

  • Hello Rolling Stone
  • What’s up Motherfucker?

A: Tak wyglądała prawdopodobnie pierwsza rozmowa w języku angielskim Syzyfa z Edypem. Na potrzeby tego podcastu spotkali się kiedyś. Jest to dwudziesty czwarty odcinek Podkastynacji, w którym będziemy poruszać nasz ukochany temat, a mianowicie wulgaryzmy i inne brzydkie słowa.

W podcaście gościmy ponownie Katarzynę, którą słyszeliście już, kiedy opowiadała w dwudziestym pierwszym odcinku o tym, jak została dawczynią szpiku. Śmiało może mówić te wszystkie brzydkie słowa, nie będą się jej imały i ją niczym zarażały! I w ogóle, w ogóle.

Na początku chciałabym też uspokoić, że to nie będzie tak, że ten podcast będzie bardzo naszpikowany brzydkimi słowami. To znaczy: powszechnie uważanymi za brzydkie, bo mu uważamy, że one są piękne. Nie o to chodzi, abyśmy kalały uszy delikatnych słuchaczy, tylko chciałybyśmy wulgaryzmy Wam pokazać od trochę innej strony, niż je zwykle malują. A malują jako straszne słowa, nieprzystające… No właśnie, komu?

K: I czy są nieprzystające, bo to też jest błędne rozumienie tego. Tak naprawdę ewolucja nas zmusiła do tego.

Jesteśmy stworzeni do tego, by rzucać kurwami? Choćbyśmy się bardzo wypierali, w naszym mózgu są obszary odpowiedzialne za to, abyśmy składali składne zdania, które chcemy Wam zaprezentować, ale jest również tajemniczy obszar – a może nie tajemniczy – który odpowiada za przeklinanie. To nie jest skupione w tej samej części mózgu i to jest pierwszy bardzo istotny fakt na temat przeklinania.

Mamy prawą i lewą półkulę. Ale… czy ja mogę zacząć od innej strony? Od dupy strony, zamiast od tych półkul? (śmiech) Skąd to się wszystko wzięło? Naukowcy, którzy zajmują się językiem i przeklinaniem, nie wiedzą, kiedy był ten początek. Pierwsze zapiski języka i ślady mowy mają już w sobie przekleństwa. Są różne przesłanki, skąd się to mogło wziąć. Wyobraź sobie, że jesteś łowcą-zbieraczem.

Wyobraziłam sobie, że jestem panią jaskiniowczynią. Walnęłam się o kamień i nie powiedziałam „motyla noga”, tylko „kurwa”.

To jest jedna sprawa – ból. Ale pomyśl, że idziecie polować na jakiegoś zwierza. I widzisz, że on się czai za plecami twojego kompana. Nie musiałaś krzyczeć „spierdalaj!”, to mógł być jakiś dźwięk. I to był sygnał dla twojego wspólnika, że on ma uciekać, bo tam jest zwierz. To wywoływało szybszą i silniejszą reakcję u niego niż „uciekaj”.

Inna teoria jest taka, że później, jak już zaczęliśmy tworzyć plemiona, to dobrze było powiedzieć, jeśli cię ktoś wkurwiał. Lepiej powiedzieć: „Słuchaj, denerwujesz mnie, wkurwiasz mnie”, bo inaczej co? Wzięłabyś kupę i rzuciła tego kogoś kupą? Jak jakaś małpa?!

Rzuciłaś go kupą strasznego słownictwa!

Ale było to szybsze i bardziej uniwersalne. A tak byś musiała się specjalnie załatwić.

Czyli mamy ewolucję. Wspomniałaś o uderzeniu się w kamień – i tutaj możemy już zahaczać o te sfery mózgu. O to przeklinanie intencjonalne i nieintencjonalne. Czyli: czy rzucamy kurwą w kogoś, czy rzucamy kurwą w powietrze?

Zachwyt, nerwy, ból. Do czego przydają się wulgaryzmy?

Zastanówmy się nad tym, nawet jak uważamy się za osoby, które nie przeklinają. Nie wierzę, że nie zdarzyło nam się nawet w myślach powiedzieć, kiedy mocno się w coś uderzyliśmy, jakiegoś przekleństwa. I to też jest udowodnione naukowo, że to przeklinanie pomaga walczyć z bólem. Są różne eksperymenty, sławny eksperyment, gdzie trzeba było trzymać rękę w wodzie. Ci, którzy mieli pozwolone, by rzucać mięsem, to dłużej wytrzymali z tą ręką w zimnej wodzie.

Zachwyt – inna emocja. My mamy polską królową. Ważne, jak ją zaintonujemy i ona może nam wyrazić wszystko. Zdziwienie, zachwyt… Ból.

Fajnie, że zostawiłaś taką ciszę po „zachwyt”. Słuchacze mieli okazję pomyśleć, jak intonują ten zachwyt. I wiadomo: „no kuurwa!” (śmiech) Milion zastosowań! Pokażcie mi inne słowo, które wyraża tak wiele.

Więc tutaj takie emocje i aspekty życia mamy. Przeklinanie pozwala też dostosować się do grupy społecznej. Wyobraź sobie, że pracujesz w środowisku, gdzie jesteś jedyną kobietą. Idziesz z mężczyznami, np. w korpo, zrobić kawkę, a tam obgadują, czego kto nie zrobił…

W korpo nikt nie przeklina. Od razu widać, że nie pracowałaś. Jesteś mechaniczką samochodową.

Tak. I jest jakaś loża szyderców. Ci mechanicy wiadomo, jak na ciebie patrzą: jesteś kobietą i kobieta taki zawód wykonuje…? A ty zaczynasz z nimi rozmawiać i pokazujesz, że potrafisz fajnie rzucić mięsem. Albo nie lubicie swojego szefa i gadacie na niego wspólnie. Chodzi o to, że im czujesz się bardziej komfortowo w danym towarzystwie, tym jesteś bardziej otwarta na przeklinanie. Jak uważam, że to naprawdę pomaga. Z tymi osobami, z którymi znam się od lat, mogę bez problemu rzucić mięsem.

Zauważyłam też, że w trakcie zajęć, które prowadzę. Czasem widzę, że niektóre osoby chcą przeklnąć, ale nie są pewne tego. Inni bez wahania – jadą od razu. Myślę wtedy: jak super! Bo wiem, że ta osoba czuje się komfortowo na zajęciach. Ja też muszę wybadać, czy mogę rzucić fuckiem podczas zajęć. Widzę czasem ten błysk w oku, jak przychodzi do pokazywania różnic w wymowie, klasyki: bitch i beach, count i can’t. Zatem stosowanie wulgaryzmów pomaga w budowaniu relacji, nawet na zajęciach.

Wracając do tych półkul – albo zaczynając dopiero – prawa półkula mózgu jest odpowiedzialna za emocje. Nie mogę powiedzieć, że to tam głównie są produkowane przekleństwa, ale jeżeli ktoś doznał poważnego urazu mózgu, gdzie lewa półkula została uszkodzona, a tylko prawa jest zdolna do pracy, to te osoby często potrafią tylko rzucać przekleństwami, używać słów nacechowanych emocjonalnie.
Jak jest w drugą stronę – te osoby bywają apatyczne, mają problem ze zrozumieniem metafor, bo prawa strona odpowiedzialna za emocje szwankowała.

Wyświetl ten post na Instagramie.

?️ Wpis zawiera dwa wulgarne słowa. Ilekroć wkładam ubranie o tak oczojebnych barwach, przypominam sobie kultowy dla mnie filmowy tekst: „Przydałoby się trochę polotu i finezji w tym smutnym jak pizda mieście…” Gdyby słowo klucz z tego cytatu zamienić na coś łagodniejszego, na pewno nie podnosiłby on kącików moich ust w górę. Potwierdzam więc ponownie, że czasem warto „skalać” język. ? Dziś polot, finezja i świętowanie na pełnej … <- tu można uzupełnić „brzydkim” słowem. ? W końcu jesień! ? No, to skąd jest ten cytat? ? . . . #kolory #sukienkamaxi #kolorowasukienka #bydgoszczjestpiękna #bydgoszczanka #oversizedress #oversizelove #nosidło #nosidełko #instamamuśka #instamamuska #mamabyc #mamąbyć #bransoletkasznurek #sznurekgorsetowy #plecionabransoletka #wulgaryzmy #wulgaryzm #jezykpolski #językpolski #językpolskijestpiękny #ciekawostkijęzykowe

Post udostępniony przez Agata ⌨️ Tworzenie treści (@agataboro)

Też możecie sobie poczytać o Zespole Tourette’a. Pewnie kojarzycie – osoby tym dotknięte mają niekontrolowane tiki, często werbalne. Przeklinają w sposób niekontrolowany, nie dotyczy to żadnych innych słów. Za sprawą tego niekontrolowanego ruchu przeklinają. Nie ma tak, że za sprawą tego niekontrolowanego odruchu mówią kwieciste, piękne słowa. Używają tych, które przychodzą z prawej półkuli.

Podobnie jest z afazją. Jeśli prawa półkula zostaje zdolna do pracy, rzucamy mięsem częściej.

Wniosek z tego mózgowego wprowadzenia jest taki, że za wulgaryzmy odpowiada inna część mózgu niż za inne części naszego języka. Samo to powoduje, że są na swój sposób wyjątkowe.

Za tym też stoi biologia. Nie wymyśliliśmy sobie tego, nie traktujmy tego jako coś złego – tak się rodzimy, tacy jesteśmy. Akwizycja języka też ma wpływ na to, w jakim języku nam się lepiej przeklina. A przeklina nam się łatwiej w ojczystym.

Co znaczy przeklina się łatwiej i lepiej: jesteśmy usatysfakcjonowani, przekleństwo wyraziło swoją moc na 100%, dało nam to, co chcieliśmy?

Bardziej to czujemy. Lubię angielskie przekleństwa, ale… To wszystko zależy od kontekstu. Zależy od sytuacji. Biegłam ostatnio pod górę, na szóstym kilometrze. Zegarek pokazywał mi, że mam za wolne tempo. To nie miało mocy sprawczej, ale spojrzałam na ten zegarek i pomyślałam oh fuck you – to było jedyne, co zdołałam pomyślec, potem to analizowałam.

A czy to nie jest tak, że jeśli przeklniemy w innym języku – teraz dla większości z nas najpopularniejszym jest angielski – to myślimy, że to nie ma aż takiej mocy sprawczej? Albo w towarzystwie: jak się nie czujemy pewnie, o czym wspomniałaś wcześniej, to jak rzucimy „fuckiem”, to będzie bardziej usprawiedliwione, niż jakbyśmy powiedzieli „kurwa”.

I będzie śmieszniej. Jak jesteśmy w polskim towarzystwie, to „fuck” będzie inaczej odebrany niż „kurwa”.

Ten „fuck” to będzie takie „kurde”, złagodzone przekleństwo.

Skąd to się bierze? Dlaczego lepiej nam się przeklina w języku ojczystym? Rośniemy, przyswjamy język, oprócz języka – słów – są mimika, gesty, emocje. Mamy umysł native speakera w swoim języku. A ten drugi język, który przychodzi, będzie poboczny. Te emocje nadal będą, ale jednak czymś, czym nasiąkamy od dziecka, będzie silniejsze. Jak się zdenerwuję bardzo, to jednak przychodzą mi na myśl polskie wiązanki. Chociaż to też zależy – jak mam odbiorcę obok siebie, który nie jest Polakiem, no to mam z tyłu w głowie, że nie przebywam z Polakiem i zaczynam rzucać angielskim mięsem.

W ogóle mięsem rzucanie… Wegetariański podcast. Wiesz, co mi się nasunęło? Powiedziałaś, że rzucać wiązanki. Wiązanka kojarzy się z kwiatami.

Albo wiązanka na grób…

Ale wciąż kwiaty, więc coś przyjemnego. Wiązanka przekleństw. Od razu wiadomo, że to piękne.

Przepraszam, Dżizas. Tabu kulturowe i wulgaryzmy

OK! To jest tak, że musieliśmy kiedyś, dawno temu, pomyśleć albo ustalić na zasadzie jakiejś umowy społecznej, że to będą brzydkie słowa. I tego nie używamy.

To jest to, nie? Że robimy coś, bo istnieje jakaś umowa społeczna. Zacznijmy może od średniowiecza, gdzie Bóg był na pierwszym miejscu. Przekleństwa, które były bardzo silne wtedy, to te związane z Bogiem. Albo z przeklinaniem kogoś bezpośrednio: „Idź do diabła!” „Przeklinam cię!”.

Właśnie. Bo ważne, żebyśmy jeszcze wspomniały: brzydkie słowa związane są z tabu, które w danym czasie obowiązuje. Tabu jest różne, zaczęłyśmy od Boga.

Tabu może się różnić w różnych kulturach i nacjach, nie tylko epokach. Jesteśmy w średniowieczu, Bóg jest jest na pierwszym miejscu i jak papież cię przeklnął… To brałeś sobie na łeb, że jesteś przeklęty i będziesz smażyć się w piekle. A teraz, jak ktoś Ci powie „Damn you” „God damn it”…? A takie „O Jezu”, „O Boże”… Do tej pory jest to uraza dla niektórych osób wierzących, nie widzą tego dobrze, jeśli tak sobie powiem pod nosem.

No moja droga, drugie przykazanie… Uderzysz się w palec i powiesz „O Jezu”? No żal!

No, przepraszam, Dżizas… To przejdźmy do renesansu. Jest człowiek na pierwszym miejscu. Jesteśmy tak doskonali…! Piękni, nieskazitelni, więc wszystko co związane z biologią – taką niefajną, śmierdzącą – o tym nie można otwarcie mówić. Jakiekolwiek wyrażenia związane z płynami, które z siebie wydalamy, albo z seksem – to już wchodziło na szczeble tabu.

Zobacz, że to zostało do dzisiaj. Szybciej natkniesz się na słowo „gówno”, które nie jest jakimś najwyższej rangi przekleństwem, ale znaleźliśmy też synonim na kupę: dwójka. Jeszcze dziesięć lat temu nikt tego nie używał.

A ta kupa wcale nie jest brzydkim słowem, wulgaryzmem. A jednak…

Kupę możesz mieć czegoś – w sensie, że jest czegoś dużo. Kupę zabawek.

Ale nadal robisz dwójkę, a nie kupę…

No, ale to jeden z nowszych nabytków naszego języka, a tymczasem jesteśmy w renesansie wciąż.

W całej historii pewnie różne były etapy i rózne słowa były tabu. Spójrzmy na dosyć świeżą historię: historię niewolnictwa. Ona też miała wpływ na to, że jak teraz powiemy słowo „czarnuch” albo „nigga”, to jest to silne i obraźliwe. Mogę się posiłkować tabelą, gdzie jest podział przekleństw na silniejsze i łagodniejsze.

Tabela w książce Benjamina Bergena „What the F.”

Wyświetl ten post na Instagramie.

Ostatnio bardzo często mam w głowie pytanie z tytułu tej książki. „What the fuck?” jest dobre na wszystko. Ale nie o moim odbiorze świata chcę Ci dziś powiedzieć, a o tym, że ta książka to jest wyborna rozrywka. * Jeśli uwielbiasz język i ani myślisz gwiazdkować kurwy, które chodzą Ci po głowie, ubawisz się przy tym lepiej niż przy karuzeli śmiechu z „Chwili dla Ciebie”. Jeżeli wulgaryzmy Cię rażą, też zajrzyj – dowiesz się, dlaczego warto, by takie słowa skalały czasem Twoje nienaganne wysławianie się. * A jak Ci się nie chce czytać, to też spoko, bo i tak nagramy z @kasia.musz odcinek Podkastynacji na ten temat. Po co i dlaczego klniemy albo po prostu: przegląd wulgaryzmów po polsku i po angielsku 😀 No ja się jaram. * #bookstagrampl #książkinainstagramie #instaksiążki #wulgaryzmy #przeklenstwa #przekleństwa #przeklinanie #czytamy #ksiazkanadzis #notatki #czytamyksiążki #czytanieksiążek #lektura #przeklinam #brzydkiesłowa #językpolski #czytajksiążki #podkast #dziewczynaczyta #językpolski #językpolskijestpiękny #ciekawostkijezykowe #ciekawostkijęzykowe

Post udostępniony przez Agata ⌨️ Tworzenie treści (@agataboro)

On tutaj przedstawił ten stopień wulgarności w Stanach. I też w british english. Ten „nigga” jest bardzo wysoko. Ale to też zależy od tego, kto to powie. To wszystko zależy od norm kulturowych i tych umów społecznych, tak samo jeśli chodzi o przeklinanie kobiet i mężczyzn. Mężczyzna od zawsze musiał być hero, on zawsze utrzymywał rodzinę i musiał być silny. Jemu się bardziej wybacza rzucanie mięsem. A kobiecie? Kobieta jest czysta, nieskazitelna… Co jeszcze byś powiedziała, jak tak się cofniemy w epokach?

Podległa i – bliżej naszych czasów – grzeczna, po prostu. Bądź grzeczną dziewczynką, nie przeklinaj, dziewczynce nie wypada. Dziewczynce nie wypada więcej rzeczy niż chłopcu, no więc wiadomo, że przeklinać również nie powinna. Ale przy tym, jak jest przekleństwo jest dobrze użyte, to przynajmniej robi lepsze wrażenie. (śmiech)

Może być szok, niedowierzanie, a z drugiej strony: ale powiedziała! (śmiech) Jakie słowo staje się tabu, zależy od naszego funkcjonowania i naszej kultury. Od zwyczajów. Ten kontekst jest ważny, tak jak już wspomniałam na początku – czy rzucisz tą kurwą w kogoś, czy w powietrze, to sprawia, jaką moc ma to przekleństwo.

Jeśli chcesz komuś dowalić i mu nawymyślasz, to jest to silniejsze i dla ciebie emocjonalnie, i dla tej osoby. Niż jak po prostu wkurzysz się, uderzysz czy widzisz kierowcę… To ostatnie to jest dla mnie taki zapłon! Ja nie jestem nigdy tak kreatywna językowo jak wtedy, gdy mnie ktoś wkurzy na drodze. Ale to też pokazuje emocje, bo ja się wtedy tak denerwuję, jak widzę jakiegoś idiotę za kierownicą, że czasem odkrywam pokłady kreatywności, o których nie miałam pojęcia.

Klasyfikacja wulgaryzmów. Rany Boskie… Jebany, zasrany pedał

Jeśli chodzi o to, co jest najczęściej przekleństwem, to w „What the F.” bardzo jest fajna klasyfikacja, która to pokazuje. Rany boskie – czyli to wszystko związane z Bogiem i jego wzywaniem; a później: jebany, zasrany i pedał. Czyli: wszystko co jest związane ze współżyciem, płyny, które z siebie wydalamy, no i pedał: jeżeli chcemy ubliżyć komuś albo etnicznie, albo w związku z orientacją seksualną, albo za płeć. Bo możemy ubliżyć kobiecie za to, że jest kobietą albo mężczyźnie za bycie mężczyzną.

Słowo „kobieta” też ma całkiem ciekawą etymologię. Jak Wam coś świta, że „kobyła” i tak dalej… to dobrze Wam świta.

W różnych krajach też różnie wyglądają te przekleństwa. Czy wiedzieliście, że w języku japońskim przekleństwa w zasadzie nie istnieją?

Kategoria „zasrany” nie jest tam tematem tabu, stąd ta emotikonka kupy, bo dla nich kupa jest OK, to nic zbereźnego. Dlatego nie uważają tego za przekleństwo. Ale obraza „debil” została wypipkana (śmiech) w jakimś programie. „Zdychaj” też jest wulgarne.

Tak jak u nas „pies” to przyjaciel człowieka i ewentualnie pejoratywnie nacechowane określenie w stosunku do policjanta, w Korei jest to bardzo obraźliwe. Nie jest tak w kulturze arabskiej?

Tak jest. Mam tutaj ciekawostkę lingwistyczną. W arabskim jest „k” przypominające nasze „k” oraz „k” emfatyczne, głębokie z gardła. Mamy kalb i kalb – serce i psa. Jeżeli chcemy do kogoś powiedzieć „moje serce”, to trzeba uważać, żeby dobrać dobrą głoskę, żeby kogoś nie wyzwać od psa.

A trudniej jest powiedzieć serce czy pies?

Trudniej – serce, czyli przez to „k” faktyczne. A wyzwać można przez „k” zwykłe.

Czyli łatwiej wyzwać. Większe prawdopodobieństwo na początku znajomości z językiem, że wyzwiemy kogoś, niż że powiemy mu coś miłego…

Można powiedzieć „habibi” i mamy po problemie.

Ciekawa sprawa była też z Holandią – tam życzy się komuś raka i to jest wulgarne.

W rosyjskim natomiast każde wyrażenie, które ma w sobie matkę, jest wulgarne. U nas to jest raczej syn matki wulgarny, mówimy, że jest skurwysynem. Ja nie znam rosyjskiego, wyczytałam w mądrej książce, dlatego jestem mądra teraz, ale wulgaryzmy związane z matką są bardzo silne. Jak mamy tu jakichś rusycystów, to podrzućcie coś! Ja znam tylko bladź.

Mój mąż żadnego innego rosyjskiego przekleństwa nie używa, a się lubuje w słowach rosyjskich. Więc coś w tym jest.

A jeżeli mielibyśmy powiedzieć coś związanego z naszym ojczystym językiem, to znowu: króluje niepodzielnie kurwa, która jest popularna w słownikach wielu obcokrajowców. Pamiętam, jak pracowałam w Londynie, to obcokrajowcy, na dźwięk I’m Polish chwalili się, że znają takie jedno polskie słowo…


Od polskich robotników pewnie bez problemu się nauczyli. Próbuję się dopatrzeć, gdzie leży urok tego wyrazu. Może to „r” możesz fajnie wymówić – w ogóle jak ktoś ma wadę wymowy to przekleństwa brzmią rewelacyjnie. Powiedz „ja pierdolę”, „wkurwia” albo znowu „r” w kolejnym przekleństwie. To naprawdę świetne, nie nabijam się teraz. Wulgryzmy wybrzmią inaczej w zależności od tego, jaki sposób mówienia ktoś ma.

Powiedziałaś, że obcokrajowcy znają tę kurwę. No i dlaczego ją znają? Jeżeli uczymy się nowego języka, często szybciej przyswoimy przekleństwa niż zwykłe słowa. Tu znów wchodzą emocje i obszary mózgu za nie odpowiedzialne. Jeśli uczymy się czegoś z emocją, to nauka szybciej wchodzi.

I prawdopodobnie uczymy się tych przekleństw w kraju, w którym przebywamy i wśród ludzi z tego kraju. Nie z podręcznika i z książki, która daje wzorce. Uczymy się żywego języka.

Sto twarzy fucka – angielskie wulgaryzmy

No dobrze, ale to nie jest tak, że my mamy tylko polską piękną kurwę. Nawiązujemy do części ciała, o których nie mówimy swobodnie, do Boga, współżycia. A jeśli chodzi o angielski, to najczęściej kojarzymy, że tam to mają tylko fucka. Wszędzie fuck, fucked, fucking – w książkach, w filmach, w serialach. Jeżeli sądzimy, że w angielskim jest tylko fuck, to znaczy, że powinniśmy prawdopodobnie naszą wiedzę poszerzyć, jak mniemam.

Oczywiście! Nie samym fuckiem angielski żyje Można fajnie poodmieniać fucka, to też jest super w przekleństwach, że nie idą w parze z utartą regułą gramatyczną. Możemy je wplatać w naszą wypowiedź i to może służyć albo za rzeczownik, albo za przymiotnik, mogę zrobić sobie stronę bierną – bo albo I don’t give a shit, albo No shit was given. Mogę powiedzieć absofuckinglutely, czyli do absolutely wcisnęłam sobie jeszcze fuck. You such a fuck, tak powiesz… Że ktoś jest popierdolony albo ma coś z głową. Też mogę sobie tworzyć phrasal verbs, czasowniki frazowe (śmiech). Zrobić fuck up, mogę fuck off powiedzieć, fuck about – czyli opierdalam się – albo fuck around.

Fuck around znam z piosenki Strokesów! Ale fuck about… Myślałam, że coś jest about something.

Możesz powiedzieć: don’t fuck me about – nie pogrywaj ze mną. Ale też: I don’t give a fuck about this, this and this – czyli mnie to nie obchodzi. Niektórzy by powiedzieli: „kładę na to lachę”. Ale ja nie mogę położyć.

Fuck about – mogę się wydurniać i wygłupiać, to ma też takie znaczenie. Fuck off – do kogoś: „odpierdol się” albo mogę też kogoś wkurwić. I zauważcie, że ja stosuję tutaj wariację od słowa „pierdolić” i od słowa „wkurwiać”. Więc ten fuck tak nam uzupełnia polskie warianty.

Czyli fuck jest uniwersalny, ale jednocześnie można powiedzieć, że u nas te wszystkie słowa też się odnoszą do jednej czynności. Te warianty mogą dotyczyć tego, żeby ktoś już się od nas odczepił i możemy mu to powiedzieć za pomocą czterech słów na przykład.

Powiedziałam o czasownikach frazowych. Ktoś się uczył angielskiego to kojarzy: come out, come up with… Czasownik plus preposition dodane, czyli up, on, in i tak dalej. Ludzie myślą, że tego nie ma w języku polskim i w ogóle to jest bez sensu i czemu mam się tego uczyć. I ja wtedy mówię dobra a macie słówko chodzić. I można chodzić, dochodzić, przychodzić, odchodzić, zachodzić… Mamy to z przodu. Możesz zapierdolić, rozpierdolić, odpierdolić. Tak samo z fuckiem.

Przeklinać należy umiejętnie. Niech wulgaryzm ma swoją moc

To jest też sztuka, żeby tak przeklnąć, żeby pasowało do kontekstu. Żeby nie było ani za mało, ani za dużo. To jest umiejętność, gdzie ja jestem zwolennikiem przekleństw i uważam, że bardzo pomagają, to wiem też, że trzeba wiedzieć, jak przekląć. Nasze wyczucie i emocje dużo dają. Nie o to chodzi, by wtrącać kurwę jako przecinek. To nie jest umiejętne i może świadczyć o braku inteligencji i elokwencji.

Wróciłabym do innych wyrażeń, które nie są fuckiem. W angielskim wulgarne są nazwy części ciała. Dick, który był imieniem, tak samo jak nasz Wacek. Znasz teraz jakiegoś Wacława? Ja nie znam.

Ogólnie ciekawa jestem, jak to teraz wygląda, jak się rejestruje dzieci. Czy można nadać takie imię? Chyba już nie, tak jak Adolf nie wchodzi w grę.

Dick było synonimem do jakiegoś pejcza i już wtedy było tuż przed granicą przejścia na stronę wulgaryzmów i tabu. Tak samo jak bitch – ta suka, która kiedyś była tylko suką psa, zaczęła być też czymś obraźliwym jak w języku polskim. Ale jak powiesz, że masz bitch face, na co obie cierpimy… (śmiech)

Bitch też przeszło pewną metamorfozę. Bo jak coś jest bitching, to jest zajebiste. Bitch around albo bitch about – narzekasz. Widać, jak to się zmienia. Wszystko jest kwestią użycia slangu, akurat bitching teraz funkcjonuje tak, że jest coś fajne, awesome.

Widać więc, że warianty są i wychodzi na to, że jak się bardziej zagłębimy w angielskim – bo nasze przekleństwa nam się znudzą albo mamy takie towarzystwo, że fajnie by było coś rzucić po angielsku – no to jest mnóstwo możliwości i nie ma co się do jednego fucka ograniczać. Apropos fucków, obejrzyjcie sobie kiedyś Whose line is it anyway. My od tego czasu jak się zaprzyjaźniałyśmy z tym show improwizowanym to tak sobie dajemy fucki i druga wtedy mówi: „Mam tego od wczoraj” albo „Możesz to gdzieś odłożyć”.

Dlaczego przeklinamy? Części ciała i wulgaryzmy

Jeśli chodzi o części ciała w angielskim, to oprócz dicka jest też cock. Można powiedzieć, że ktoś jest dickhead albo cockhead – jesteś kutasem czy chujem. Dick i cock to są silniejsze przekleństwa. Obecnie te związane z Bogiem nie są aż tak mocne.

Mamy męski organ, mamy też damski – cunt. Cipa to zbyt łagodne tłumaczenie – pizda, powiedziałabym. Bardzo silne. Polska pizda też jest bardzo silna i ja tego nie używam często, to nie należy do mojego zbioru przekleństw (śmiech).

Widziałam, że profesor Bralczyk też zaliczył pizdę do pięciu najpopularniejszych, głównych polskich przekleństw. W kręgu moich zainteresowań językowych też nie leży.

A co z dupą? To jest słowo, które moim zdaniem powinno normalnie funkcjonować w życiu i nie urażać kogoś za bardzo, tym bardziej że ono załapało przemianę w języku polskim. Kiedyś nie mieliśmy w ogóle problemu z dupą, bo to była dziura w najróżniejszych rzeczach. A że my to sobie po prostu upodobaliśmy jako jeden otwór, to zaczęło nagle być niedobrze i tabu, bo defekacja.

Nie wiem, jak to było w angielskim, ale nadal jednak dupa jest też przekleństwem. Albo dziura w dupie: such an asshole. Jesteś dupkiem. To nie jest tak silne, jak dickhead, cockhead czy… shithead.

A to daleko nie szukać, w książce Benjamina Bergena też było o tym słowie w niemieckim języku. „Urodzony z dupy” dosłownie. Tyłek nasz kochany ma szeroki udział w języku!
Popularnym słowem w moich rozmowach z mężem jest teraz „wysryw”. Nie wiem, skąd się wzięło, ale często się pojawia. Związane jest ewidentnie z defekacją. Ale bardzo fajne to słowo i takie pośrodku: jak to powiesz, nie jesteś damą i grzeczną dziewczynką, ale z drugiej strony nikt cię za to nie wyrzuci z kościoła na przykład. Z kościoła? Whaaat? (śmiech)

Z wysrywem się niedawno spotkałam, dzięki Tobie. Dla mnie genialne.

Bo żyjemy w takich czasach. Ktoś coś skomentuje na Facebooku, nie przemyśli tego… I to właśnie jest wysryw.

Wyznaczaj trendy w swoim życiu. Cudze są już zajęte

Możesz po angielsku talk lots of crap albo shit, bullshit. Gadasz głupoty, masz wysryw. Podobnie to funkcjonuje. Ja lubię też: you can lose your shit. I lose my shit. I have to get my shit together. Muszę się zebrać w sobie, muszę się pozbierać – to silniejsze. Nie wiem, czy po polsku mamy taki odpowiednik? Lose your shit, nie ogarniasz kuwety. Tracisz kontrolę, jesteś zdenerwowana. Nawet się nie zastanawiałam nad polskim odpowiednikiem, bo zawsze stosuję angielski.

Pomyślałam też, że od jakiegoś czasu spotykam się z „dobre główno”.

To jest dziwne.

To jest dziwne. To nie jest z angielskiego? Nie mówi się, że that’s a good shit?

Możesz tak powiedzieć.

Z jednej strony masz, że to tabu, coś, czego nie chcemy mówić, gówno to coś złego. A potem się okazuje, że kupa może być w złotym papierku i może występować jako good shit. No heloł.

Spokojnie możemy natknąć się w serialach na takie good shit.

To dobre czy gówno? To trochę oksymoron, a najwyraźniej się przyjmuje powoli.

Dla mnie to jest jednak nie.

Jednak nie (śmiech).

Ale inne shit, np. I don’t give a shit, bardzo często jest przeze mnie używane. A możesz powiedzieć: I don’t give a fuck, jeśli chcesz być bardziej wulgarna, I don’t give a damn – jeśli mniej. Ten shit jest fajny.

Sylaba czy dwie? A może trzy zdania?

Jak mamy dwie sylaby maksymalnie – albo jedną – to to jest najlepsze jako przekleństwo. Wychodzi silnie, szybko, jak się uderzysz to nie irytują Cię nierówności chodnika czy „o ja pierdolę”. Tak samo nie powiedziałam do zegarka pierdol się tylko fuck you. Było szybciej.

Tylko to są przesłanki, nie jest to reguła i zasada, że przekleństwo musi mieć jedną czy dwie sylaby. Skoro mamy cock albo dick i zrobimy sobie dickhead albo cockhead, to mamy zbitkę i ona jest dłuższa.Ja za kierownicą potrafię puścić trzy długie zdania na kogoś. I to też ma moc, mimo że dłuższe. Może dlatego że nadal się we mnie gotuje. Może też dlatego obcokrajowcy się uczą tej kurwy tak szybko, bo ona jest dwusylabowa, jest wdzięczna.

Chyba dlatego też wzięliśmy sobie tego fucka tak bezpardonowo.

Powiedziałaś wcześniej o kimś urodzonym z dupy. Czyli ktoś, kto jest jakiś cofnięty w rozwoju. Obecnie to silne tabu, jeśli chodzi o określenia na ludzi niepełnosprawnych. I te słowa, z kiedyś neutralnych i używanych w środowisku medycznym, stały się bardzo obraźliwe i są urazą dla ludzi niepełnosprawnych, a także jeśli chcemy komuś, zupełnie sprawnemu intelektualnie i fizycznie, pocisnąć.

Kiedyś debilem nazywało się osobę, która była niepełnosprawna intelektualnie w lekkim stopniu, teraz już tak nikogo nie nazywamy, bo to jest obraźliwe. Nikt nie powie tak o osobie chorej. Jeżli chodzi o długość wyrazu, warto powiedzieć o chujcu, który stał się chujem. Dla mnie to jeden z ulubionych przypadków tego, jak zadziałał język u nas. Chujec kiedyś był wieprzem rozpłodowym i jak się mówiło, że nie ma chujca we wsi, to znaczy, że nie ma knura rozpłodowego i tyle. Teraz nie ma chuja we wsi jest wulgarne, ja lubię ten zwrot i gdybym miała więcej okazji, to pewnie bym go częściej stosowała.

Również to lubię. Lubię również „chuja wiesz”.

„W dupie byłeś i gówno widziałeś”. To dopiero jest polot… Niee, to już jest dziwne. Widzicie, to wszystko zależy od naszych odczuć. Dla mnie to już jest niskich lotów, a dla kogoś może być spoko.

Mówisz: bez polotu. Czyli czujemy, czy coś jest brakiem inteligencji i elokwencji. Przeciwnicy wulgaryzmów obstają za tym, że nie sięgasz po przekleństwo, jeśli nie umiesz znaleźć odpowiedniego słowa. Ja się z tym nie zgadzam.

Przekleństwa są poddawane badaniom i wybitni naukowcy nad tym pracują, bo to pomaga rozszyfrować nasz mózg i to, jak on pracuje. To pomogło bardzo w różnych badaniach neurologicznych. Ja nie uważam, że to jest oznaka braku inteligencji. Tym bardziej że ewolucja tego z nas nie wykurzyła. Żeby przekleństwo było skuteczne i żeby zachowało urok, musi być aspekt emocjonalny i nie może być nadużywane, bo wtedy traci swoją moc.

I o to chodzi ze słowami tabu. To jest paradoks: wiesz, że to tabu i starasz się, żeby twoi słuchacze nie byli narażeni za często na słuchanie tego. Albo małe dzieci – zasłaniasz im uszy, żeby nie słyszały, jak ktoś klnie. I dla dziecka to jest sygnał: o kurde, to jest coś nie tak, coś fajnego! Zakazany owoc, to wzbudza twoje emocje, tłumisz to w sobie… I wtedy pewnego dnia to wychodzi i puścisz tę kurwę z emocją, która była kiedyś ściskana…

Kto nie widział dziecka, które się cieszyło, bo powiedziało dupa!

To samo z cenzurą. To pobudza, sprawia, że te przekleństwa są silne. Aby przekleństwa zachowały urok, nie mogą być często używane. Im częściej używane, tym mniejsza ich moc. Tak było z „zajebiście”, było uważane za wulgarne z dwadzieścia lat temu, teraz już nawet nie jest wypipkane.

O tym kiedyś wspomniałam na Instagramie, wielu osobom skojarzyło się jako spopularyzowane przez Michała Wiśniewskiego, kiedy bez pardonu tak mówił to w swoim show. Wyświechtało się tak, że nie wydaje się już wulgarne.

Używam wulgaryzmów i mówię potocznie. I pracuję z tekstami!

Nawiązując do tej inteligencji, to wulgaryzmy mogą się tak kojarzyć, bo niektóre osoby tego nadużywają z braku innego słownictwa. Może korzystają bardziej z prawej półkuli do mówienia… (śmiech) To już indywidualny rozwój mózgu, nie będę wnikać! Nie chodzi o to, że wielce zachęcamy do przeklinania, tylko uważamy, że to ogromne tabu, które panuje wokół wulgaryzmów, jest niezasadne. Jeżeli ktoś użyje na dziesięć zdań jednej kurwy, żeby coś podkreślić, to nie trzeba tej osoby przekreślać jako mniej inteligentną niż ty.

Ta wypowiedź z tą kurwą może być jeszcze fajniejsza, nacechowana emocjonalna. Z kolei jeśli co drugie słowo tak rzuca, nie mam siły tego słuchac, to za dużo dla mnie.

Słowo nie jest z natury ani złe, ani dobre. Widzimy na przestrzeni wieków, jak to się zmieniało. Musimy więc pamiętać, że to my nadajemy temu siłę i przyklejamy łatkę tabu. My sobie ustalamy te normy społeczne. Przez to słowo staje się przekleństwem i warto o to dbać, by nie było to nadużywane, żeby nadal miało to moc i żeby ciekawie ta wypowiedź brzmiała, jeżeli sobie gdzieś coś przepleciemy. I nie czuć się winnym, jak się uderzycie w mały palec o kant łóżka i rzucicie mięsem.

Można czasem być niegrzecznym i tak powiedzieć. Lepiej: to nie znaczy, że jest się niegrzecznym, jak się tak powie. Jak się czuje potrzebę, to czasem nie warto dusić tego w sobie. Jeśli słowa i język mają taką moc, aby nam ulżyć w jakikolwiek sposób, to można tak je stosować. A nikt nam nie każe w audycjach radowych (ta jest wyjątkowa) albo w mediach, jak jesteśmy w telewizji śniadaniowej, czy w piśmie urzędowym, używać słów powszechnie uważanych za wulgarne.

Cieszymy się bardzo, jeśli ten podcast dał Wam przyzwolenie na to, by czasem rzucić mięsem, chociaż my od mięsa stronimy. Jak to dało trochę inne spojrzenie na te brzydkie słowa, to się bardzo cieszymy. I chętnie posłuchamy, jakie są wasze ulubione wulgaryzmy.

Z chęcią się dowiem. Jeśli macie taką wiedzę, to dajcie znać, jak w innych językach się przeklina. Ja się też będę cieszyła, jeśli coś wyciągnęliście z tego podcastu, nauczyliście się jakichś nowych przekleństw angielskich. Bo może o nich nie słyszeliście. Polecam seriale, to kopalnia wiedzy, tego w podręczniku nie znajdziecie! Możecie sobie odpalić serial.

Albo iść w Bydgoszczy do Stacji Język na zajęcia do Katarzyny, gdzie – jak grzecznie albo niegrzecznie poprosicie – to Wam podsunie jakieś fajne przekleństwo.

Oczywiście chcę zaznaczyć, że to są zajęcia 18+. Więc jak wysyłacie do mnie nastolatka to nie bójcie się, dopiero w dorosłych grupach jest taka opcja. Oczywiście, jeśli dorośli są gotowi i tego chcą. Musimy się czuć komfortowo, wtedy rzucamy fuckiem raz na jakiś czas.

My sobie bardzo ulżyłyśmy tym podcastem. Teraz jak kwiaty na tafli jeziora… Nic nas nie ruszy, bo tyle zostało słów użytych uważanych za wulgarne, że spokój będzie do końca tygodnia. Miło będzie dla Was mówić! A mówiły w Podkastynacji Agata Borowska i Katarzyna Muszyńska.

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.