Detoks cukrowy – a komu to potrzebne?

Kategoria:

To, że nigdy nie pałałam wielką miłością do fast foodów nie oznacza, że praktykowany styl odżywiania się cieszył mój Organizm. Pominę już zamierzchłe czasy jedzenia kilku kawałków białego pieczywa z kremem czekoladowym po treningu, a także inne kopenhaskie wyczyny.

Niech wystarczy, że zawsze i wszędzie był cukier.

Kiedy zmądrzałam, stopniowo pozbywałam się z diety produktów, które ten cukier zawierały, a w ogóle nie było go czuć: czyli keczup czy najróżniejsze sosy. Fanem słodyczy jestem jednak do dziś i gdybym dała sobie pozwolenie na jedzenie ich częściej… To nie miałabym szans na instruktorstwo. Ponadto nigdy nie wpadło mi do głowy, żeby się pozbywać węgli z diety, bo przecież trenuję. To jest naczelna wymówka: no jak trenować bez paliwa?!


Nastał jednak poniedziałek, w którym pozbyłam się wymówek. I zachęcam, żeby pozbyć się ich ze mną


Nie oszukujmy się: człowiek po cukrze czuje się gorzej. To on w dużej mierze jest odpowiedzialny za to, że po posiłku boli głowa, odpowiada za wahania nastroju i oponę na brzuchu. Najgorsze jest to, że kiedy zacznie się dogadzać sobie słodkimi produktami, bardzo trudno skończyć – chyba każdy to zauważył. I chociaż znam osobę, która potrafi po dwóch kęsach drożdżówki ją odłożyć, bo się najadła, to większość z nas niestety by tę przyjemność skończyło dopiero na pustym woreczku po ciastku. Ja również nie odkładam drożdżówki, jeśli już ją zaczynam. Ale… W ciągu najbliższych trzech tygodni nie ma szans na żadne ciacho, nie ma miejsca na procenty, nie ma mowy nawet o kilku porcjach owoców dziennie. Wreszcie zdecydowałam, że przestaję się przyglądać temu, co robią od jakiegoś czasu inni na cukrowym detoksie i dołączam do akcji! No, wiecie. Jak się człowiek poobnosi z czymś, to potem trudniej się złamać. Tym bardziej, że tu nie chodzi tylko o „nie jem słodyczy”, ale też ograniczeniu podlegają owoce i inne smaczności.

Co mogą wnieść te trzy tygodnie? Poza tak oczywistą rzeczą jak zmniejszenie liczby centymetrów w pasie, liczę na jeszcze lepsze samopoczucie (o ile można takowe mieć) i przede wszystkim chcę zobaczyć, jak bez dogadzania sobie standardową dla mnie ilością węglowodanów będę funkcjonować na rowerze i na trasie. Kto chce poprawić stan skóry, lepiej spać, a także odsłonić rzeźbę, również może się pozytywnie zdziwić czternastego września. Zaznaczam, że tutaj nie ma mowy o głodzeniu się. Tłustość już czeka, ale nie ta w boczkach, hoho.

Najgorzej, że trzeba porzucić słodkie morelki suszone brązowe, moje kochane. Że hummusa też przez jakiś czas nie zjem, i że pierzga na chwilę idzie w odstawkę. Ale tak naprawdę jestem bardzo podekscytowana, co się będzie działo przez najbliższe trzy tygodnie, choć podejrzewam, że głowa nie da za wygraną i będzie gadać: „Bez cukru? Kpisz sobie?” Dlatego gdybym w razie w trakcie najbliższych trzech tygodni ogłosiła, że przestaję pisać bloga, prowadzić Indoor Cycling albo że płaczę na „Klanie”, to proszę mnie uderzyć ciężkim przedmiotem, ale pod żadnym pozorem nie podsuwać niczego słodkiego.

Tu są zasady, tu jest wydarzenie na fejsie. Może ktoś chciałby również się podjąć (w końcu również po to napisałam ten tekst), to dawajcie znać – w grupie raźniej!

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.