Usłyszałam kiedyś, że wraz z wiekiem ludzie stają się bardziej odpowiedzialni, a przede wszystkim: więcej analizują. Boją się zmian, nowości, podejmowania odważnych decyzji. Nie generalizuję, najpewniej nie chodzi o wszystkich (wiem, że co najmniej jedna osoba czytająca tego bloga bardzo by się oburzyła, będąc zaliczoną do grona ludzi znajdujących się w stagnacji ze względu na wiek, heh). Myślałam, że już czuję na plecach oddech syndromu „nieee, to bezsensu…”, ale od czego ma się ciekawych ludzi wokół siebie, jak nie po to, by wprowadzać w życie ich propozycje.
Nierozsądne propozycje.
Nieprzemyślane propozycje.
Których przyjęcie robi najlepsze wspomnienia!
Propozycję nieprzemyślaną nie do odrzucenia podałam dalej i tym sposobem gospodarstwo domowe uszczupliło się o prawie trzysta złotych polskich. Spoko, podobno zakład pracy odda. Odda, jak się wystąpi w koszulce z jego logo.
Ja nie wiem, czy zakład pracy chce mieć to logo utytłane w błocie, no ale dobiegnięcie do mety czystym nie będzie świadczyło o nas zbyt dobrze.
Naprawdę doceniam tę dynamikę życia i tego, jak pewne hamulce po prostu puszczają, zamiast – jak przewidują niektórzy – jeszcze bardziej powstrzymywać mnie przed robieniem różnych dziwnych rzeczy. Trzy lata temu, kiedy moi najbliżsi w trakcie Terenowej Masakry popierdalali po lesie, skacząc na jakieś dziwne pionowe ściany i podsadzając tyłki losowym ludziom, ja tylko czekałam na mecie, myśląc, że przecież może być kontuzja, a poza tym „dawno nie biegałam, to i tak bym nie pocisnęła”. Ach, i jeszcze nie umiem się podciągnąć na drążku, to nie mam szans w starciu z przeszkodami. A teraz…?
Trzymaj mi piwo.
A przecież wciąż nie umiem się podciągnąć na drążku. Właśnie chyba to się zmienia z wiekiem: szkoda człowiekowi czasu na wymówki. Do zobaczenia w Myślęcinku 9 czerwca!
Dzięki, Ewa. 😀