Zmęczenie sprzed półtora roku pozostaje ze mną do dziś. Wciąż mam wrażenie, że na półkach za dużo rzeczy, przeraża wizja ewentualnej przeprowadzki. Pozytywne natomiast jest to, że nowych rzeczy nie przybywa już w tak zastraszającym tempie, a więc jestem już krok za marketingową machiną.
** Chcę mieć mniej, część I **
W czasie, który minął między pierwszą a drugą częścią wpisu o moim doświadczeniu minimalizmu stała się jeszcze jedna piękna rzecz. Zaczęłam postrzegać ten prąd jako coś innego niż ograniczenie liczby rzeczy.
Chcę mieć niewielu przyjaciół
Relacje międzyludzkie a idea minimalizmu? Proszę bardzo.
Policzyłam sobie, ilu osobom spoza rodziny powiedziałabym o osobistej tragedii. Byłoby to pięć, sześć osób, nie licząc ich partnerów. Wiem zatem, ilu mam przyjaciół i w tej kwestii pozostaję minimalistą.
A co z relacjami w internecie? Jako osoba pisząca w sieci długo miałam przekonanie, że sukces równa się liczbie fanów na facebooku. Olśnienie przyszło nagle: ja nie potrzebuję stutysięcznej społeczności i nie chcę o nią zabiegać. Nie umiałabym się w niej odnaleźć. Mierzyć się z hejterskimi komentarzami, które w końcu musiałyby się pojawić w takiej masie. Czasem po prostu należy zdefiniować sukces w danej dziedzinie po swojemu, zamiast na siłę korzystać z cudzej.
Wiesz, niekomfortowo czułabym się nie wiedząc, kim są ludzie w kręgu moich znajomych na fejsie. Cenię sobie świadomość, że z każdą z tych osób wymieniłabym „cześć” w przelocie i dwa zdania o czymkolwiek poza pogodą. Wolę również choć trochę wiedzieć o tych, którzy obserwują bloga. Dlatego tak mi zależy, abyś czasem zostawił/zostawiła tutaj komentarz, podzielił się refleksją. Skoro tu jesteś dłużej, coś przecież nas łączy.
Chcę mieć mniejszy dom
Michał Szafrański napisał kiedyś świetny tekst o tym, ile kosztuje nas chomikowanie. Cóż, marzenie o większym metrażu bardzo często podyktowane jest tym, że nadmiar rzeczy nie mieści nam się już w obecnym mieszkaniu.
I żeby nikt nie pomyślał, że zaczynam ascezę w kawalerce. Nie, dom przy lesie to moje ogromne marzenie. Ale to nie musi być dom o trzycyfrowym metrażu. Jeśli dożyję „starych lat”, nie będzie to już pełna chata, a raczej przestrzeń dla duetu. Nie chcę się w niej gubić.
Brak presji mieszkania w ogromnym domu daje komfort braku konieczności zabiegania przez szereg kolejnych lat o jak najwyższą pensję. O ile praca daje satysfakcję, jest to do przyjęcia, ale jeśli równa się ciągłym nadgodzinom? One dadzą pieniądze, ale w zamian wezmą sobie czas na inne aspekty życia.
Kariera zawodowa? Mniejsze wymagania
Trudno jest przyznać się, że nie chce się więcej. Wybacz, ale to śmieszne – nie chcesz więcej zarabiać…? Wielu nigdy nie dojdzie do takiego punktu, będzie doświadczać tylko braku. Dojście do pewnego pułapu finansowego i umiejętność zatrzymania się w nim to niesamowity dar w dzisiejszym świecie, gdzie sky is the limit. To wróżba spokoju i spełnienia, które wydają się towarami deficytowymi. Przecież lepiej, żebyśmy mieli niewystarczająco i sami się czuli nie do końca spełniającymi wymagania świata. Chętniej zrobimy zakupy i z większym zapałem będziemy się piąć po szczeblach kariery.
Szanuję osoby z jasno określonymi celami, zwłaszcza zawodowymi. Mnie blisko do przekonania, że jeżeli nie możesz czegoś zmienić, należy to zaakceptować. I ostatnio zaakceptowałam fakt, że możliwe, że jeszcze długo nie ogarnę się zawodowo, że nie będę mieć celu.
To olbrzymia ulga. Pomogło mi w tym minimalistyczne stwierdzenie, że mam wystarczająco. I to stało się o wiele cenniejsze niż główny aspekt modnej dziś idei, mówiący o ograniczeniu liczby rzeczy.
Zresztą… Przecież my nie kupujemy rzeczy. Kupujemy zmianę: statusu albo samopoczucia.
Chcesz mieć duży dom i wysoką pensję? To świetnie. Twoja twórczość ma wielu fanów na fejsie, a sam na brak znajomych nie narzekasz? Nie ma sprawy, dopóki czujesz się z tym w porządku, pewnie wszystko w tym porządku jest. U mnie nie było i tym się z Tobą podzieliłam. Możesz podzielić się swoją opinią poniżej!