Tatuaż dziewczyna w czapce

A historii tej czapki i tak byś nie zrozumiał

Kategoria:

Podobno ludzie robią sobie tatuaże, które nie mają dla nich głębszego znaczenia. Ot, po prostu spodobał im się wzór.

Nie rozumiem 😀

W tym wpisie opowiadam o historii mojego pierwszego tatuażu. Dla niektórych będzie to błahe i ckliwe. Dla innych: jakieś. Może mi powiesz, jakie to dla Ciebie jest?

Jeszcze kilka lat temu nie mieściłoby mi się w głowie, by napisać o tym na blogu. Dziś jestem na takim etapie pogodzenia ze sobą, że nie wydaje się to aż takim kosmosem.

To się chyba nazywa rozwój osobisty.

Jak Ci zimno, to załóż czapkę

Mam prawie 34 lata i dopiero składam się do kupy. Zamiast piąty raz zmieniać elewację, schodzę do piwnicy, by zadbać o fundamenty. Raz przygniecie mnie gruz, innym razem udaje się wywieźć spory wór śmieci. Klasyka remontu.

Życie pokazuje, że praca nad sobą przynosi ciekawe obroty zdarzeń. I tak w marcowe wieczory siedziałam na stronie jednej z najzajebistszych polskich marek odzieżowych, by wczuć się w klimat i coś dla niej napisać. Moją uwagę przykuła czapka merino w kolorze indygo. Albo chabrowym. Albo kobaltowym.

Ja pierdzielę, ktoś to rozróżnia? Niebieska była.

W tym samym czasie poszłam na warsztaty online z emocjami w roli głównej. Niby służbowo, ale intuicja wiedziała, że tam się coś zadzieje. Kiedy prowadząca powiedziała, żeby zamknąć oczy i wyobrazić sobie samą siebie, po czym złapać się za ręce…

No, jakby Ci to poszło?

Bo mi szło opornie. W dodatku okazało się, że mam te ręce skostniałe i w pierwszym odruchu naprawdę nie miałam ochoty reanimować trupa.

No ale dobra – myślę sobie – piwnica, fundamenty. Ziomek, chyba ci zimno. Masz tu czapkę, lubisz niebieski. Masz jeszcze szalik, skarpety i kakao. Na więcej czułości mnie aktualnie nie stać, ale chociaż będzie ci ciepło. Może da się załatwić kominek.

I tak tam siedzi, Agata, w tej czapce.

Typiara z tatuażu jest zbyt idealna jak na mnie, ale to miłe wejść do knajpy i usłyszeć: „Uuu, a co to za piękność?”. Ostatecznie to nie muszę być ja. Po prostu symbol.

To jest tatuaż o self-care: tym, który wcale nie jest tak prosty, jak o tym mówią w social mediach. Jak i o tym, że wiele rzeczy i osób w życiu przychodzi w swoim czasie. Kiedy jesteśmy gotowi.

A także o tym, że indygo to zajebisty kolor. Czy tam chabrowy. Czy kobaltowy. Ktoś to rozróżnia w ogóle?

Listy od Agaty

Za dużo presji w tworzeniu do neta?
Pozwól mi ją z Ciebie ściągnąć.
Zapisz się!

Wyrażam zgodę na przetwarzanie podanych danych w celu otrzymywania newslettera od Agaty Borowskiej. Szczegóły przetwarzania danych znajdę w polityce prywatności.