Kiedy zdecydujesz się na zmianę nawyków żywieniowych, możesz być przygotowany na ciekawe uwagi ze strony współpracowników czy nawet najbliższej rodziny. Jest prawie pewne, że teściowa będzie zdumiona, iż odmawiasz porcji pierogów albo sosu do ziemniaków. Wyrażam nadzieję, że będzie to chwilowe. Tak jak teściowa myśli, że chwilowy jest Twój kaprys.
Jeśli dotąd składałeś się ze współpracownikami na fast food albo schodziłeś po batony do korporacyjnego automatu, a któregoś pięknego dnia wyciągniesz z torby pojemnik z zieleniną i zaczniesz mówić, co zostało wyrzucone z Twojego jadłospisu, możesz liczyć na któreś z poniższych pytań:
TO CO TY JESZ? Pytanie – klasyk. No jak „co?”. Żywię się energią kosmiczną… Osoby mniej kreatywne nie zdołają pojąć, że istnieje cokolwiek poza daniami mącznymi, a na przetworach mlecznych świat kulinariów się nie kończy. Za najbardziej kreatywnych kucharzy uważam wegan, którzy świetnie radzą sobie z komponowaniem posiłków, mimo że na wiele produktów nie chcą nawet patrzeć.
TOBIE TO SMAKUJE? Nie, zmuszam się okrutnie do przełknięcia tego, co przygotowałam sobie w pojemniku do pracy, aby nie musieć jeść „jedzenia” z automatu. Takie pytanie, zadane dosyć zniesmaczonym tonem, pokazuje brak kultury tego, kto je zadaje.
TOBIE SIĘ CHCE TO ROBIĆ? Bez żadnej ironii – nie, czasem się nie chce. Jednak większe chęci przejawiam wobec poświęcenia pół godziny na zrobienie sobie czegoś konkretnego, niż wrzucania do brzucha produktów jak do kosza na śmieci i cierpienia potem o wiele dłużej, niż wspomniane wyżej pół godziny potrzebne do przygotowania posiłku. Wymówka pod tytułem „Ja to nie mam czasu na robienie takich rzeczy…” zawsze mnie bawi niezwykle. Jak Cię nie zobaczę na fejsie przez tydzień, to uwierzę.
Na koniec moje ulubione:
A CO ZAMIAST CHLEBA? Raz w miesiącu, szczególnie na wyjazdach, zdarza mi się być człowiekiem-bułką. Jednak na co dzień prawie nie mam styczności z pieczywem. Jeśli ten fakt przypadkiem wyjdzie na jaw, dużo radości sprawia mi słuchanie pytań: co „zamiast”. Głównie dlatego że nie ma na to pytanie sensownej odpowiedzi. O co chodzi: o to, co obkładam szynką i sałatą? O to, co posmaruję masłem? Naprawdę można żyć bez pojęcia „kanapka”.
Nie namawiam do odpłacania pięknym za nadobne i zawsze polecam być zdrowo zdystansowanym do różnych komentarzy. Jeśli jednak będziesz mieć dzień, w którym popsuje się backspace klawiaturowy i słowny, zawsze możesz odpowiedzieć: O, co ja widzę? Jesz marketową bułkę, która nie jest świeżo przygotowywana, tylko pieczona z mrożonej kilka miesięcy masy? Bułka jest posmarowana margaryną i w dodatku masz tam wędlinę z paczki? Kurczę… TOBIE TO SMAKUJE?